Czyhają u wybrzeży Grecji i są prawdziwą zmorą turystów. Jednym ruchem mogą zniszczyć urlop

gazeta.pl 4 godzin temu
Coraz częściej, na greckich plażach roi się od galaretowatych intruzów, którzy potrafią skutecznie popsuć wakacyjny klimat. Choć nie polują na ludzi, spotkanie z nimi może skończyć się bolesną pamiątką. Czy poparzenie meduzy jest groźne? O tym musisz wiedzieć, zanim wskoczysz do turkusowej wody.
Pelagia noctiluca to jeden z najbardziej uciążliwych stworów w rejonie Morza Egejskiego. Turyści znają ją także jako meduzę świecącą albo ognistą. Choć jej barwy i delikatna luminescencja przyciągają wzrok, spotkanie pierwszego stopnia potrafi boleśnie zakończyć kąpiel. Niestety, galaretowaty intruz na dobre zadomowił się u wybrzeży Krety, Rodos i Cyklad, czyli miejsc tak lubianych przez polskich turystów. Ocieplenie klimatu i znikające żółwie morskie tylko sprzyjają tej inwazji. Warto więc wiedzieć, z kim mamy do czynienia i jak zareagować, jeżeli poparzą nas zdradliwe parzydełka fioletowej meduzy.


REKLAMA


Zobacz wideo Ateny bez kolejki na Akropol. Pomysł na weekend


Czy poparzenie meduzy jest groźne? Pelagia noctiluca nie zna litości
Świecącą meduzę trudno pomylić z innymi mieszkańcami Morza Śródziemnego. Jej parasol wygląda jak mały, żarzący się lampion i zwykle występuje w odcieniach różu i fioletu. Z krawędzi zwisają długie, cienkie macki, które potrafią sięgać choćby kilku metrów. Jednak nie daj się zwieść urokowi stworzenia. Subtelne 'wstążki' uzbrojone są w mikroskopijne komórki parzydełkowe, błyskawicznie strzelające jadem niczym miniaturowe strzały. Choć Pelagia noctiluca najchętniej dryfuje w głębszych wodach, coraz częściej podpływa bliżej brzegów. To właśnie tam, tuż pod taflą, na niczego nieświadomych plażowiczów czeka największa pułapka.


Niejeden turysta, zapatrzony w lazurowe dno, wpada prosto w sieć jej parzydełek. Jakie są skutki tego spotkania? Ostre pieczenie, ból jak po ataku stada os i zaczerwienienie, które potrafi trzymać się przez wiele dni. Niestety, kolorowy parasol często kusi dzieci, a to właśnie najmłodsi najbardziej cierpią po kontakcie z meduzą. Dlatego jeżeli zauważysz w wodzie fioletowy lampion, omiń go szerokim łukiem. Nie próbuj odganiać, rozgarniać wody, czy, co gorsza, dotykać. Im większy dystans, tym spokojniejszy urlop.


Co robić po oparzeniu meduzy? Zachowaj spokój i działaj szybko
Kontakt z fioletowym kapeluszem rzadko kończy się niewinnie, ale na szczęście jest kilka sprawdzonych kroków, które mogą uratować skórę. I to dosłownie. Przede wszystkim wyjdź jak najszybciej z wody i oceń miejsce poparzenia. Nie pocieraj skóry ręką ani ręcznikiem, bo możesz jeszcze bardziej wetrzeć parzydełka. Zamiast tego spróbuj delikatnie usunąć widoczne resztki pęsetą. jeżeli nie masz jej pod ręką, użyj karty płatniczej. Nie polewaj piekącego miejsca słodką wodą. Może to aktywować więcej komórek parzących. Przemyj skórę wodą morską lub octem. Kwas doskonale dezaktywuje jad.


Na świeże poparzenie warto przyłożyć zimny okład, który zmniejszy obrzęk i złagodzi ból. W kolejnych dniach ważne jest unikanie słońca. Podrażniona skóra staje się wrażliwa na promienie UV. jeżeli ból nie ustępuje, pojawiają się nudności, skurcze mięśni czy problemy z oddychaniem, koniecznie skontaktuj się z lekarzem. Nie lekceważ objawów, bo silna reakcja alergiczna może wymknąć się spod kontroli. Lepiej dmuchać na zimne i zapamiętać na przyszłość, iż Pelagia noctiluca, choć piękna, wymaga respektu. Czy spotkałeś/aś kiedykolwiek świecącą meduzę podczas wakacji? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału