Częstym wątkiem, który pojawia się w gabinecie, jest spadek libido. Jedna ze stron ma większą ochotę na bliskość, a druga... mniejszą. Skarżą się też brak inicjatywy w seksie, ale też w rozmowach na ten temat. Zdarza się, że w gabinecie wychodzą różnice w potrzebach.
W wieloletnich związkach pojawia się nuda i rutyna. Gdy mamy pić taką samą kawę każdego dnia do końca życia, to w końcu ona się nudzi i nie daje już aż takiej satysfakcji i przyjemności, jak na początku. Dopiero wtedy pojawia się refleksja, że pary w ogóle nie rozmawiają o swojej seksualności. Przy czym często okazuje się, że seks nie jest głównym tematem, a jest nim potrzeba bliskości. Bo to jest tak, że gdy pojawiają się w tej sferze zgrzyty, myślimy sobie: "Jak nie chcesz ze mną uprawiać seksu, to znaczy, że już ci nie zależy. To znaczy, że już mnie nie kochasz. To znaczy, że już cię nie podniecam" - i tak dalej. A to wcale nie musi być o tym.
Zgłaszają się też osoby z trudnościami w osiągnięciu orgazmu czy wzwodu. Tu chodzi o połączenie fizjologii, anatomii i też aspektów psychologicznych. Bo w takich przypadkach dużo zależy od tego, jak czujemy się w danej sytuacji i czy jest nam łatwo otworzyć się przed drugim człowiekiem.
Rozmawiam też z parami, które doświadczyły problemów po tym, jak zmieniło się ich życie. Naturalne jest, że wchodzimy w jego różne etapy: pojawiają się dzieci, zmieniamy miejsce zamieszkania, starzejemy się, dzieci wyfruwają z gniazda – to wszystko ma wpływ na naszą seksualność, bo każdy z tych elementów wprowadza coś nowego do naszego życia. Zapominamy o tym i myślimy: "Jak miałam 20 lat, to ten seks wyglądał inaczej". Mamy trudność w odpuszczaniu wyobrażeń, które nie są już aktualne.
Jeżeli mamy w domu noworodka i jesteśmy w połogu, to wiadomo, że tego seksu nie będzie i nie będzie na niego chęci. To naturalne i warto dać sobie na to przestrzeń. Natomiast dobrze jest też zadać sobie pytanie: Jakim rodzicem chcę być? I jeśli odpowiedź brzmi: "chcę być rodzicem kochającym", to kocham nie tylko dziecko, lecz także osobę partnerską.
Warto porozmawiać z partnerem o tym, co możemy wspólnie zrobić, by znaleźć dla siebie trochę czasu. Wiem, że wolne pół godziny brzmi jak wyzwanie przy małym dziecku, ale niech to będzie 15 minut! Nie ma problemu. 15 minut leżenia obok siebie i bycia razem. Dotykania palcami swoich twarzy, patrzenia sobie w oczy, dotykania ciała, które wcale nie musi być nagie. 15 minut, żeby zobaczyć tego drugiego człowieka na nowo. To są takie małe rzeczy, o których warto pamiętać. Dzieci bardzo dużo widzą i współodczuwają. A zadowoleni rodzice to zadowolone dzieci.
Bliskość i poczucie bezpieczeństwa w sypialni to fundament udanego życia intymnego. Jeżeli czujemy się swobodnie, akceptowani i rozumiani, to łatwiej jest nam się otworzyć, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Rodzaj stosowanego zabezpieczenia może mieć na to wpływ – jeśli jedna ze stron nie czuje się komfortowo z daną metodą antykoncepcji, może to budzić napięcie, a nawet lęk. Dlatego tak ważne jest, by wybierać rozwiązania, które nie tylko chronią, ale też wspierają poczucie bliskości.
Nowoczesne prezerwatywy są zaprojektowane tak, by minimalizować odczucie bariery. Dostępne są takie, które dzięki swojej wyjątkowo cienkiej strukturze pozwalają na niemal naturalne odczucia, jednocześnie eliminując lęk związany z możliwością infekcji czy nieplanowanej ciąży. To sprawia, że zamiast ograniczać bliskość, mogą wręcz ją wzmacniać – pozwalając parom w pełni skupić się na sobie i czerpać radość z intymności.
Zwróćmy też uwagę na to, jak wygląda przestrzeń w naszej sypialni. Pozbądźmy się stamtąd zabawek, nie ustawiajmy zdjęć dziecka. Niech to będzie nasze miejsce, nawet jeśli maluch z nami śpi. Natomiast gdy podrośnie, uczmy go, że sypialnia to przestrzeń rodziców i powinien pukać, gdy wchodzi. Tak samo – pukajmy, gdy wchodzimy do pokoju dziecka.
Po pierwsze, warto zacząć od zastanowienia się: "czym dla mnie jest seks?". Przeanalizowania, co chcę dać, a co otrzymać poprzez akt seksualny. W relacji bardzo otwierające może być wspólne wchodzenie w seksualność. Wykorzystywanie różnych gier, filmów. Słuchanie podcastów podczas jazdy samochodem i na tej fali rozpoczynanie tematu.
Wydaje mi się, że najtrudniejszym elementem, żeby zabrać się za seksualność, jest to, że przez długie lata w ogóle nie rozmawiamy. Potem ten moment wykonania pierwszego kroku i rozpoczęcia rozmowy, że fajnie byłoby nad czymś popracować, coś zmienić, zrobić coś dla większej przyjemności, wiąże się z lękiem. Bo pojawia się przekonanie, że to, co jest, nam się nie podoba. A to zupełnie nie o to chodzi! Może akurat jesteśmy w momencie swojego życia, kiedy chcemy poeksplorować coś, na co wcześniej - być może - nie mieliśmy czasu ani narzędzi.
Jednym z elementów spotkań w gabinecie jest to, by ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że seks i seksualność to nie jest tylko sam akt, ale składa się na to dużo więcej elementów, które wnoszą wartości do naszego życia. Gdy okazuje się, że zaczynamy rozmawiać o seksie, to nie tylko wyrażamy swoje potrzeby, lecz także zwiększa się poziom bliskości i intymności w relacji. Pierwsze kroki na pewno mogą być trudne, ale zmierzamy do tego, żeby po prostu było fajnie.
Czasami jest tak, że ta jedna kołdra może być elementem spornym. Ktoś potrzebuje jej więcej, otula się bardziej, zabiera ją drugiej osobie i tak dalej. To bezpośrednio wpływa na to, w jaki sposób się wysypiamy i czy rano wstajemy wypoczęci. Bardzo często jest tak, że jak ludzie zaczynają spać pod oddzielnymi kołdrami, to poziom bliskości, intymności i seksu wzrasta. Wyspani mają więcej przestrzeni, żeby w tę seksualność się angażować. Poza tym oddzielne kołdry mogą być też takim elementem zabawy i flirtu: "Dziś zapraszam cię pod moją kołderkę".
Natomiast jeśli ludzie rozdzielają się mentalnie: "ja jestem pod swoją kołdrą, moja osoba partnerska pod swoją kołdrą", "ja jestem w swoim telefonie, ona jest w swoim telefonie" – to zaczyna się rozłam pomiędzy tym, co w sypialni może się wydarzyć. Nawet nie mówię o seksie, ale o bliskości.
W przypadku osobnych sypialni może być podobnie. W historiach gabinetowych pojawia się to, że są osoby, które mają trudności oddechowe i chrapią, a to budzi frustrację. Spanie osobno może uchronić przed frustracją obie strony. Jednak warto pamiętać o tym, by zapraszać partnera do swojej przestrzeni lub spędzać razem czas, zanim się rozdzielimy. O sen trzeba zadbać, ale należy pamiętać też o tym, żeby przed snem się przytulić.
Pandemia pokazała nam bardzo dobrze, w jaki sposób zadbać o tę przestrzeń i czego tam nie robić. Przede wszystkim sypialnia to nie miejsce pracy, a jeżeli już musi nim być, niech będzie wyraźnie oddzielone. Sypialnia powinna kojarzyć się z miejscem relaksu. Nie powinno być w niej miliarda rzeczy, które rozpraszają - wtedy już samo wejście do takiego miejsca odwraca naszą uwagę od seksualności i intymności. Ja sobie myślę, że jak wchodzę do sypialni i widzę jakiś obrazek, jakąś świeczkę ... zasłonę, która zaciemnia wnętrze, to buduje się ten nastrój. Natomiast jeśli jest tam milion rzeczy, które nie mają nic wspólnego z bliskością i intymnością, dobrze jest wziąć olbrzymi karton i wszystko do niego wrzucić.
Poza tym jest jeszcze kwestia telewizora. Jeżeli raz na jakiś czas oglądamy wspólnie film, serial i rozmawiamy o tym, to jest to super, bo budujemy bliskość. Natomiast jeśli oglądamy coś i jedna osoba już usypia, a druga siedzi po nocach, to robi się dysproporcja. Jeżeli rutyną i standardem jest to, że włączamy telewizor i nic się między nami nie dzieje, to proponuję parom jeden wieczór bez telewizora w tygodniu. Gdy wprowadzamy tę zmianę, warto zacząć ten czas od zwykłego pytania: "Co tam u ciebie słychać?".
Tak, bo gdy ta relacja trwa i wymieniamy się takimi komunikatami "kup mleko", "co dziś na obiad" itd., to tracimy uważność na samego człowieka. W momencie, gdy nie ma telewizora i dodatkowego bodźca, musimy dać coś od siebie. I wtedy, w takiej uważności na drugiego człowieka, może zadziać się magia.
Jeśli mówimy o takiej seksualności pomiędzy spontanicznym a reaktywnym pożądaniem, to ta spontaniczność na początku związku, niekoniecznie jest spontanicznością, może być reaktywnością. Bo jeżeli ja nie widzę kogoś przez trzy dni, to bardzo dużo wyobrażam sobie i myślę o tej osobie. A jak już z kimś mieszkam, to nie myślę o tym, co chciałabym zrobić z tą osobą. Wracam do domu i moje pożądanie i tak jest już wygaśnięte i muszę je jakoś zaktywizować. Czytanie erotycznych powieści też jest świetnym pomysłem.
Ważnym elementem jest odświeżenie takich wartości jak bliskość i intymność. Warto odkrywać się na nowo. Można korzystać z zabawek i gadżetów erotycznych. Można też w ramach urozmaicenia sięgnąć po prezerwatywy z dodatkami: prążkami, wypustkami, czy specjalnym żelem, który daje uczucie rozgrzania, chłodzenia i mrowienia. Może to urozmaicić kontakty, rozbudzić ciekawość i przypomnieć młodzieńcze lata. Eksplorujmy. Zauważmy, jak zmieniają się odczucia. Niektórzy mężczyźni, jak proponuję im zastosowanie różnych prezerwatyw, to reagują: "Nie! Po co mam to robić? Przecież już tak dawno tego nie robiliśmy?!". No właśnie... jak dawno tego nie robiliście, to spróbujcie i zobaczcie, co się wydarzy. Chodzi o spotkanie się w tej chwili i w tym momencie i odkrywanie drugiej osoby na nowo.
Czasem popadamy w rutynę i monotonię: "Ja już wszystko wiem o tej osobie, ona nie stanowi dla mnie żadnej tajemnicy". A tajemnicę trzeba podsycać. Możemy walczyć z rutyną, zmieniając wnętrza sypialni. Dodajmy kolorowe poduszki, jakąś świeczkę o zapachu, który przypomina nam o wspólnych wakacjach czy budzi dodatkowe skojarzenia. Żeby pobyć w seksualności, musimy włożyć w to energię, a nie odklepywać to, co było raz za razem.