Głośny proces byłego hiphopowego oligarcha, który wiódł życie niczym "Wielki Gatsby", rozpoczął się od zeznań jego byłej ukochanej, a zarazem wokalistki i protegowanej Cassie Ventury. Kobieta, która była w związku z Combsem przez ponad dekadę przedstawiła na sali sądowej obraz relacji pełnej przemocy, manipulacji i nadużyć. W rezultacie kobieta walczyła latami z myślami samobójczymi.
W środę na wokandzie pojawił się były asystent gwiazdora. Kaplan rozpoczął karierę w przemyśle rozrywkowym, pojawiać się w programach telewizji dla dzieci Nickelodeon, a w 2013 r. zaczął pracę w Combs Enterprises. Z czasem został osobistym asystentem Seana "Diddy’ego” Combsa. Twierdzi, że pracował od 80 do 100 godzin tygodniowo za roczną pensję wynoszącą 125 tys. dolarów. Do jego obowiązków należało głównie szykowanie wszystkiego na orgie szefa, a po fakcie tuszowanie dowodów.
Przed sądem 34-latek wyjaśnił, że jego dzień pracy zwykle zaczynał się około 9:30 rano. Kaplan Upewniał się, że kucharz i sprzątaczka są gotowi do pracy, a łazienka Diddy'ego była zaopatrzona w przybory toaletowe i leki. Kilka razy dziennie kontaktował się ze swoim szefem, organizując mu ubrania, żywność i narkotyki.
Czasami płacono gotówką w Miami, czasami w Los Angeles, a numer telefonu do dilera pochodził bezpośrednio od Diddy'ego. Kaplan często nawet nie wiedział, co dokładnie odbiera od człowieka od narkotyków dla swojego szefa.
Kaplan towarzyszył raperowi także w licznych podróżach, czasami latał z nim prywatnym odrzutowcem, innym razem przylatywał wcześniej, aby "przygotować pokoje hotelowe” na przyjazd Combsa. Za pierwszym razem dostał torbę z ubraniami, głośnikiem, świecami, alkoholem, oliwką dla dzieci i lubrykantem. Od tamtej pory regularnie kupował te przedmioty, korzystając z firmowej karty kredytowej, zazwyczaj na polecenie rapera lub ówczesnej kierowniczki jego biura, Kristiny Korram.
"Prawie co miesiąc groził mi zwolnieniem z pracy” – powiedział Kaplan. Diddy zawsze podkreślał, że chce wokół siebie tylko tego, co najlepsze – i często czuł, że jego ludzie nie są wystarczająco dobrzy.
W pierwszym tygodniu pracy Kaplan otrzymał zadanie specjalne: zdobycie 1-galonowej butelki na wodę niezawierającej BPA (organiczny związek chemiczny z grupy fenoli, stosowany do produkcji tworzyw sztucznych - przyp. red). W sklepie ich nie było, więc Kaplan przyniósł dwie półlitrowe butelki. Reakcja Diddy'ego? "Podszedł bardzo blisko mojej twarzy – i był wściekły” - zeznał Kaplan.
Pokoje hotelowe również musiały być zawsze perfekcyjnie przygotowane. Raper zatrzymywał się w nich pod pseudonimem "Frank Black” – nawiązując tym samym do legendarnego rapera Notoriousa B.I.G, którego Diddy odkrył.
Kaplan zajmował się przygotowaniem miejsca orgii. Upewniał się, że na miejscu są świece, lubrykant, oliwka dla dzieci, alkohol, a po fakcie sprzątał. Pokoje hotelowe często wyglądały na zdewastowane po pobytach Diddy’ego. "Puste butelki wszędzie, Gatorade, alkohol, oliwka dla dzieci” - relacjonował w sądzie.
Pewnego razu odkrył na komodzie "brązowy, skrystalizowany proszek”. "Nie miałem pojęcia, co to jest, więc po prostu to zabrałem” – powiedział ławie przysięgłych. Jakie było jego najważniejsze zadanie w pracy?
"Ochrona wizerunku Diddy’ego. To było dla mnie niezwykle ważne” - mówi wprost Kaplan. W przeszłości hotele często sprzedawały prasie zdjęcia zdewastowanych apartamentów należących do gwiazd – właśnie tego należy za wszelką miał uniknąć.
Artykuł powstał na podstawie tłumaczenia tekstu z serwisu Bild.de. Jego autorami są John Puthenpurackal i Katie Pfleghar
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.