Historia jest mniej więcej prawdziwa: Joe Scaravella istnieje naprawdę i rzeczywiście w roku 2007 otworzył na Staten Island restaurację Enoteca Maria, by uczcić pamięć swej zmarłej matki. I tak jak widzimy to na ekranie, jego pomysłem na to, by w knajpie karmiono od serca, było zatrudnienie nie zawodowych kucharzy, ale prawdziwych mistrzyń sztuki kulinarnej, którymi są włoskie babcie (nonnas).
To właściwie cała opowieść, ale jak to często bywa, publiczność zakochała się w niej nie dlatego, że znalazła w niej jakieś niezwykłe zakręty wymyślnej fabuły, ale dlatego, że film Stephena Chbosky’ego dał widzom coś, za czym tęsknili, coś, czego nie można znaleźć w innych premierach, nawet tych najgłośniejszych i najdroższych. I tak ciepła komedia „Babcie” („Nonnas”), która w Netflixie pojawiła się w amerykańskim Dniu Matki (w USA obchodzonym zawsze w drugi weekend maja), stała się za Atlantykiem hitem numer jeden popularnego serwisu. W chwili, gdy piszę te słowa, jest także od niemal dwóch tygodni najchętniej oglądanym filmem w polskim Netflixie.
Celebracja włoskości
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.