Nikt nie chce zbierać truskawek. Plantatorzy mają coraz większy problem
Jeszcze 15–20 lat temu zbiór truskawek był dla wielu młodych ludzi rytuałem wakacyjnego zarobku. Dziś – mimo rosnących stawek i bardziej komfortowych warunków – rolnicy mają poważny problem ze znalezieniem chętnych do pracy. Co się zmieniło?
Kiedyś to była norma – plecak, gumiaki, termos z herbatą i wyjazd o świcie na zbiory truskawek. Dziś ta scena to bardziej wspomnienie niż rzeczywistość. Polska wieś się zmieniła, młodzi mają inne plany, a praca w polu przestała być "na start" dla uczniów i studentów. Nawet Ukraińców zaczyna brakować. Mimo że zarobki się poprawiły, wielu plantatorów łapie się za głowę – truskawki dojrzewają, a ludzi do zbiorów jak na lekarstwo.
Zbiory w stylu lat 2000. – walka o miejsce w autobusie
Wspomnienia z początku XXI wieku przypominają, jak wielką mobilizacją były sezonowe prace polowe.
- Jak nie byłeś na przystanku o 4:30, to mogłeś zapomnieć o siedzącym miejscu – wspomina pan Łukasz w rozmowie z Faktem (w 2003 roku jeździł z Grudziądza na pola pod Chełmżą).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wracają związki partnerskie. Kotula złożyła projekt poselski
Za kobiałkę truskawek płacono wtedy 1–1,5 zł, ale nikogo to nie zrażało. Liczyło się to, by w kilka tygodni "dorobić" do wakacji, szkoły czy domowego budżetu.
2025: wyższe stawki, ale mniej chętnych
Dziś stawki są znacznie wyższe – 3,5–4 zł za kobiałkę, a miesięcznie można teoretycznie zarobić nawet do 10–12 tys. zł brutto, o ile pogoda dopisze, a tempo pracy będzie odpowiednie. Rolnicy oferują często zakwaterowanie, czasem nawet transport i codzienne wypłaty. A mimo to… chętnych jak na lekarstwo.
Kiedyś – uczniowie i bezrobotni. Dziś – Ukraińcy, ale też coraz rzadziej
Zmiany na rynku pracy sezonowej to nie tylko kwestia pieniędzy. Polska gospodarka przeszła przez ostatnie dwie dekady ogromną transformację – niskie bezrobocie, praca zdalna, lepsze alternatywy dla młodych ludzi.
Co więcej, wielu Ukraińców, którzy przez ostatnią dekadę zasilali sektor rolniczy, wyjeżdża teraz dalej na Zachód – np. do Niemiec, Holandii czy Czech, gdzie zarobki są bardziej konkurencyjne, a sezon często krótszy.
Pokoleniowa zmiana i inne podejście do pracy
Z jednej strony mamy większe oczekiwania młodszych pokoleń względem pracy fizycznej, z drugiej – rosnącą presję na szybki zysk i komfort. Praca na plantacji kojarzy się z wysiłkiem, brakiem klimatyzacji i "brudną robotą". Nawet jeśli warunki są lepsze niż kiedyś, to społeczny obraz tej pracy się nie zmienił. A to przekłada się na chęci.
Plantatorzy z okolic Słupska, Czerska, a także Lubelszczyzny otwarcie mówią: jeśli trend się utrzyma, nie opłaci się już prowadzić małych plantacji. Koszty wzrosły – sadzonki, opłaty, utrzymanie maszyn – a brak ludzi powoduje straty, których nie pokryją nawet wyższe ceny na rynku hurtowym.
Źródło: Fakt.pl