Mój syn był moim przyjacielem i podporą przez całe życie, ale po jego ślubie staliśmy się obcymi sobie ludźmi.

newsempire24.com 4 dni temu

Mój syn był moim przyjacielem i oparciem przez całe życie, ale po ślubie staliśmy się obcymi ludźmi. Zawsze można było na niego liczyć uprzejmy, pomocny, o złotym sercu. Takim wyrósł i takim pozostał jako dorosły mężczyzna. Dopóki się nie ożenił, byliśmy nierozłączni: spotykaliśmy się często, godzinami rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, dzieliliśmy smutki i radości. Oczywiście, w rozsądnych granicach nie wtrącałem się w jego życie bardziej, niż było to konieczne. Wszystko się zmieniło, gdy pojawiła się ona Alicja.

Na ich ślub rodzice Alicji podarowali im odnowione, jednopokojowe mieszkanie w samym centrum Warszawy. Stało się ich własnością, przytulnym gniazdkiem. Nigdy mnie tam nie zaprosili, ale syn pokazywał zdjęcia: jasne ściany, nowe meble, ciepłą atmosferę. Po śmierci żony nie miałem oszczędności, więc postanowiłem przekazać młodym niemal całą swoją biżuterię złote łańcuszki, pierścionki, kolczyki zbierane przez lata. Powiedziałem Alicji: jeżeli wolicie je przetopić, nie widzę przeszkód. Chciałem im pomóc na starcie.

Ale Alicja od razu pokazała swoje prawdziwe oblicze. Kobieta z charakterem twarda jak stal. Zauważyłem, jak przegląda koperty z weselnymi pieniędzmi, sprawdzając, ile w nich jest. Z jednej strony mogłaby być dobrą żoną, ale z drugiej trzeba było mieć się na baczności. Dzisiejsze kobiety często traktują męża jak portfel, wydają jego pieniądze jak swoje, a potem biorą rozwód, zabierają połowę i szukają następnej ofiary. Nie życzę takiego losu mojemu synowi, ale niepokój gryzie mnie od środka.

Pół roku po ślubie Alicja oznajmiła, iż nie chce dzieci. Nie teraz mówiła w takim małym mieszkaniu to niemożliwe. Rozkładała ręce: Co zrobimy? Nie chcę brać kredytu, a nie wiadomo, kiedy nas stać na większe mieszkanie. Twój syn jeszcze nie został dyrektorem. Udawała, iż tylko rozważa opcje, ale słyszałem w jej głosie wyrachowanie. Ja sam mieszkam w domu, który zaczął budować mój nieżyjący ojciec. Jest niedokończony, w ścianach dziury, zimą przejmująco wieje emerytury nie starcza na ogrzewanie. Wtedy Alicja rzuciła: Sprzedaj ten dom, kup sobie kawalerkę, a resztę daj nam na nowe mieszkanie. Wtedy pomyślimy o dzieciach.

Rozumiecie? Chce, żebym ja, stary i schorowany, zamienił się w klitkę, a oni wzięli wszystko, co najlepsze. A potem kto wie może jeszcze zabraliby mi to mieszkanie i wsadzili do domu opieki. Na początku myślałem, żeby się zgodzić gdyby choć trochę mi pomagali. Ale teraz? Nigdy! Z kimś takim jak Alicja trzeba być czujnym można spodziewać się po niej wszystkiego.

Po tej rozmowie mój syn kilka razu do mnie przyszedł. Delikatnie sugerował, iż ich pomysł nie jest taki zły: Po co ci taki duży dom? W mieszkaniu byłoby wygodniej, mniejsze rachunki. Stałem twardo: Miasto rośnie, za pięćdziesięć lat ta działka będzie więcej warta. Teraz sprzedawać to głupota. Pewnego dnia zaproponowałem zamianę: niech oni wprowadzą się do mojego domu, a ja do ich kawalerki. W końcu to to samo, prawda? Ale Alicja odmówiła. Nie podobało się jej, iż dom wymaga remontu, a ja miałbym żyć wygodnie w ich nowym mieszkaniu. Ona chce wygody, choćby gdy moja propozycja jest lepsza. Taka już jest i nic na to nie poradzę.

Potem ciężko zachorowałem. Leżałem w łóżku, bez sił, by wstać gorączka, kaszel, potworny ból głowy. Zadzwoniłem do syna, błagałem, żeby przyszedł, przywiózł jedzenie, leki. Wiedziałem, iż młodzi mają mało czasu, ale sam choćby nie miałem siły zagotować wody. Kiedyś nigdy bym nie pomyślał, iż mnie zostawi. A teraz? Przyszedł dopiero następnego dnia. Zostawił mi jakieś proszki, otwarte opakowanie aspiryny, pewnie przeterminowanej, wzruszył ramionami i poszedł. Na szczęście sąsiadka mnie uratowała przyniosła zupę, leki, wszystko, co trzeba. A gdyby jej nie było? Co by się ze mną stało?

Mój syn był moim światłem, moją podporą przez całe życie. Ufałem mu ślepo był więcej niż synem, był przyjacielem, częścią mnie. Ale ślub wszystko zmienił. Staliśmy się obcy, a ja nie mogę tego naprawić. To moje jedyne dziecko, moja miłość, moja duma ale teraz widzę, iż jego serce już nie jest przy mnie. Wybrał ją. Alicja stanęła między nami jak mur, a ja zostałem po drugiej stronie samotny, porzucony, niepotrzebny. Rozum podpowiada: więzi zostały zerwane. Czas, by dokonał wyboru matka czy żona. A wybór jest oczywisty. Ale moje serce wciąż ma nadzieję, iż przypomni sobie, kim dla niego byłem, iż wróci. Choć z każdym dniem ta nadzieja topnieje jak śnieg pod wiosennym słońcem.

Idź do oryginalnego materiału