Ślub nie odbędzie się

newsempire24.com 14 godzin temu

**Ślubu nie będzie**

Agnieszka ukończyła liceum pedagogiczne z czerwonym paskiem, marzyła o studiach na uniwersytecie. Jednak jej plany legły w gruzach. Ojciec miał poważny wypadek i długo leżał w szpitalu. Gdy go wypisano, mama wzięła urlop, by opiekować się nim w domu, zanim oswoi się z wózkiem inwalidzkim.

W ich mieście nie było uniwersytetu, trzeba było jechać do wojewódzkiego. Agnieszka zdecydowała, iż złoży papiery za rok. Nie mogła zostawić rodziców samych w tak trudnym czasie. Zaczęła pracować w szkole.

Lekarze dawali nadzieję, iż z czasem ojciec wstanie na nogi, jeżeli będzie ćwiczył, masował się i brał leki. Mama sprzedała działkę rekreacyjną, by opłacić rehabilitanta, masażystę i lekarstwa. Ale ojciec nigdy nie wstał z wózka.

— Dość! Nie marnujcie już pieniędzy. I tak nie wstanę — powiedział pewnego dnia.

Jego charakter się popsuł, stał się kapryśny i podejrzliwy, wszystko krytykował. Najbardziej cierpiała na tym mama. Gdy wołał, musiała wszystko rzucać i biec do niego. zwykle chciało mu się pić, albo o coś zapytać, albo po prostu pogadać. A w tym czasie obiad przypalał się na kuchence.

— Władek, mógłbyś sam podjechać do kuchni. Teraz ziemniaki się spaliły — strofowała go mama.

— Mi życie się spaliło, a tobie ziemniaków żal. Tobie łatwo mówić, chodzisz o własnych siłach. Co to za problem podać szklankę wody? — warczał ojciec.

W przypływie złości potrafił rzucić w mamę kubkiem lub talerzem. Coraz częściej prosił o wódkę. A gdy się napił, wyładowywał złość na matce, jakby to ona była winna wypadkowi.

— Tato, nie pij, to nie pomoże. Znajdź sobie zajęcie — graj w szachy, czytaj książki — prosiła Agnieszka.

— Co ty tam wiesz? Chcesz mi odebrać ostatnią przyjemność? W twoich książkach same kłamstwa. Sam je czytaj. W życiu jest inaczej. Jestem do niczego — mruczał ojciec.

— Mamo, nie kupuj mu więcej wódki — błagała Agnieszka.

— Jak nie kupię, będzie wrzeszczał. Ciężko mu. Co tu zrobić… — wzdychała mama.

— Powinien ćwiczyć, a nie pić! Lekarze mówili, iż może chodzić. Sam nie chce. Po prostu lubi nas męczyć — złościła się Agnieszka.

Ojca oczywiście żal, ale i życie z nim nie było łatwe. Pewnego dnia Agnieszka wróciła ze szkoły zmęczona, bolało ją gardło, chciała się położyć. A ojciec co chwilę ją wołał. W końcu straciła cierpliwość.

— Dość! Ledwo stoję na nogach. Ty masz wózek, sam podjedź do kuchni i pij, ile chcesz. Nie jesteś jedyny. Setki ludzi tak żyją, pracują, startują w paraolimpiadach. A ty do kuchni nie możesz podjechać? No, ruszaj sam! Ja mam lekcje do przygotowania. — Agnieszka wyszła do swojego pokoju.

Słyszała, jak po podłodze skrzypią koła wózka, jak ojciec stukał szklanką w kuchenny stół, jak koła przejechały koło jej drzwi, na chwilę zwalniając. Spodziewała się, iż wjedzie do niej z krzykiem. Ale wózek odjechał dalej. Od tamtej pory ojciec stał się bardziej samodzielny.

W ciepłe dni Agnieszka zostawiała otwarte drzwi balkonowe. Ojciec podjeżdżał i siedział przed nimi — „spacerował”. Przez wąskie drzwi i próg nie mógł przejechać. Oczywiście, trzeba by przebudować mieszkanie, ale skąd wziąć pieniądze?

— Oddajcie mnie do domu opieki — prosił po drinku.

— Co ty mówisz? Jesteś żywy, to najważniejsze. Reszta się ułoży — pocieszała go mama.

— Teraz tak mówisz, ale kiedyś znudzi ci się wynoszenie nocników. Będziesz żyć ze mną z litości. Po co ci kaleka? Jesteś jeszcze młoda…

Tak mijali dni. Niepostrzeżenie minął rok, znów nadeszła deszczowa jesień. Pewnego dnia Agnieszka wyszła ze szkoły, ale zanim dotarła do przystanku, zaczął się ulewny, zimny deszcz. Schroniła się pod szklanym daszkiem przystanku, ale krople i tam docierały. Przejeżdżające samochody nie zwalniały, bryzgały błotem na przechodniów. Agnieszka stałaZabrał ją pod swój parasol, spojrzał w oczy i powiedział: “Zawsze będę przy tobie, Agnieszko, tak jak w dzieciństwie obiecaliśmy”.

Idź do oryginalnego materiału