Wyprowadzam się. Klucze od twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką” – napisał mąż

twojacena.pl 15 godzin temu

Wyprowadzam się. Klucze od twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką napisał mąż.

Znowu to samo, Danuto! Ile można? Każda złotówka się liczy, a ty chcesz nowe palto. Stare się już zupełnie rozpadło?

Marek, nie rozpadło się, po prostu jest stare! Ma siedem lat. Siedem! Wyglądam w nim jak straszydło na wróble. Wszyscy w pracy już trzykrotnie odświeżyli garderobę, tylko ja wyglądam jak z poprzedniej epoki. Czy nie zasłużyłam na jedno marne palto?

Zasłużyłaś, oczywiście, iż zasłużyłaś! Marek rozłożył ręce, a jego twarz wykrzywiła się w znany już grymas irytacji. Tylko nie teraz. Wiesz, iż mam gorący projekt, wszystkie pieniądze są w obrocie. Jak zamknę tę transakcję, kupimy ci choćby futro z norek. A na razie musisz poczekać.

Czekam już dwadzieścia lat, Marku. Całe nasze życie czekam. Najpierw aż skończysz studia. Potem aż uzbieramy na pierwszy samochód. Potem na to mieszkanie, a adekwatnie na jego remont, bo dostałam je od rodziców. Zawsze jest coś ważniejszego niż ja.

Danuta sama się zdziwiła swoim słowom. Zwykle milczała, połykała urazę i szła zaparzać herbatę, żeby się uspokoić. Ale dziś coś w niej pękło. Nagromadziło się. Zmęczonym wzrokiem patrzyła na męża kiedyś ukochanego, bliskiego, a teraz prawie obcego człowieka o wiecznie niezadowolonej twarzy i zgaszonych oczach.

Zaczyna się syknął, ściągając z wieszaka kurtkę. Koncert życzeń. Wystarczy, nie mogę tego słuchać. Muszę na spotkanie.

Jakie spotkanie o dziewiątej wieczorem? cicho zapytała Danuta, choć znała odpowiedź. Te spotkania stały się zbyt częste w ostatnim półroczu.

Biznesowe, Danuto, biznesowe! Nie każdy może wdychać kurz w bibliotece do szóstej. Są ludzie, którzy pracują, żeby tacy jak ty mogli marzyć o płaszczach.

Trzasnął drzwiami tak, iż zadzwoniły szyby w starej witrynce. Danuta drgnęła i została w przedpokoju. Cisza, która zapanowała po jego wyjściu, była ogłuszająca, gęsta jak kisiel. Powoli przeszła do kuchni, automatycznie nastawiła czajnik. Ręce jej drżały. Nie ze złości, ale z jakiejś ssącej pustki w środku. Wiedziała, iż nie był na żadnym spotkaniu. Wiedziała, iż jest inna kobieta młoda, błyskotliwa, z jego pracy. Nie chciała w to wierzyć, odpędzała myśli, ale one wracały jak natrętne muchy.

Telefon w kieszeni szlafroka zadrżał. Pewnie przeprasza, jak zwykle. Zaraz napisze coś w stylu Przepraszam, wybuchnąłem. Jak wrócę, pogadamy. Danuta wyjęła telefon. Wiadomość od Marka. Ale słowa były zupełnie inne.

Wyprowadzam się. Klucze od twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką.

Tylko osiem słów. Krótkich, urywanych jak uderzenia siekierą. Danuta przeczytała je raz, drugi, trzeci. Litery tańczyły przed oczami, nie układając się w sensowną całość. To niemożliwe. Jakiś okrutny żart. Nie mógł tak postąpić. Po dwudziestu latach małżeństwa. Po prostu wyjść, wysyłając SMS-a.

Rzuciła się do sypialni. Otworzyła szafę. Jego połowa była prawie pusta. Zniknęły najlepsze garnitury, koszule, swetry. Na półce samotnie leżał zapomniany krawat. Na nocnej szafce nie było jego zegarka ani ładowarki. Zebrał się wcześniej. Ta awantura o płaszcz była tylko pretekstem. Wygodnym powodem, by wyjść.

Nogi się pod nią ugięły, Danuta osunęła się na łóżko. Brakowało tchu. Patrzyła na puste miejsce w szafie i nie mogła uwierzyć. Dwadzieścia lat. Całe jej dorosłe życie. Poznali się na studiach, pobrali zaraz po dyplomie. Mieszkali w tym samym mieszkaniu, które dostała od rodziców. Razem kleili tapety, wybierali meble, marzyli o dzieciach, które nigdy nie przyszły. Pracowała w miejskiej bibliotece, on budował swój mały biznes. Życie nie było usłane różami, ale było ich wspólnym życiem. A teraz on po prostu to wszystko wymazał jednym tekstem.

Pierwsze, co zrobiła, to zadzwoniła do Ewy, swojej jedynej bliskiej przyjaciółki.

Ewa on odszedł wyszeptała do słuchawki, ledwo powstrzymując łzy.

Kto odszedł? Gdzie odszedł? nie zrozumiała senna Ewa. Danuś, o co chodzi?

Marek. Odszedł. Na dobre. Napisał, iż się wyprowadza.

W słuchawce zapadła na chwilę cisza.

No cóż, ch*j mu w dupę! w końcu wybuchnęła Ewa swoim donośnym głosem. Mówiłam ci, iż te jego 'nocne narady’ na dobre się nie skończą! Słuchaj, bez paniki. Wróci. Otrzeźwieje i wróci, gdzie on pójdzie?

Nie, Ewo. Zabrał swoje rzeczy.

Wszystkie?

Prawie wszystkie. Napisał, iż klucze zostawi pod wycieraczką.

A niech go! Ewa szukała słów. Dobra, siedź w domu, nigdzie nie wychodź. Zaraz przyjadę. Kup wina. Albo lepiej wódki. Będziemy leczyć twoje złamane serce.

Ewa przypędziła po czterdziestu minutach z torbą zakupów i butelką koniaku. Stanowczo przeszła do kuchni, wyłożyła na stół ser, kiełbasę, cytrynę.

No, mów. O co się pokłócili?

Danuta, już trochę oprzytomniała, opowiedziała o płaszczu, o jego wiecznym zirytowaniu, o chłodzie w relacjach ostatnich miesięcy.

Jasne kiwnęła głową Ewa, nalewając koniak do kieliszków. Znalazł sobie młodą i uznał, iż teraz jest macho. A ty ze swoimi płaszczami nie pasujesz do jego nowego, błyszczącego życia. Typowa historia. Faceci w jego wieku tracą rozum. Kryzys wieku średniego, niech go szlag.

Wypiły. Koniak sparzył gardło, a po ciele rozlało się ciepło.

Co ja teraz zrobię, Ewo? Jak mam żyć?

Żyć, Danusia, żyć! Po pierwsze, zmień zamek. Natychmiast. Jutro wezwij majstra. Bo nie wiadomo, co mu jeszcze strzeli do głowy. Po drugie, składaj pozew o rozwód i podział majątku. Miał tam jakąś firmę, nie?

Idź do oryginalnego materiału