1/72 P-51D Mustang Aces of The Eight
Dual Combo
Limited edition
Eduard – 2147
Po wysokomocnej wersji Royal Class (recenzowanej przez Radka) – z grawerowaną blaszką, drewnianą skrzynką i pewnie jeszcze autografem syna, córki, kuzyna projektanta Mustanga – Eduard stwierdził, iż jednak wypadałoby zrobić coś bardziej dla ludzi. No i bach – mamy Double Combo w formacie ProfiPACK. Czyli dalej bogato, ale już bez królewskiego zadęcia.
Bardzo lubię podejście Eduarda do takich wydań, czyli skupienie się na konkretnym teatrze działań albo jednostce. W tym przypadku mamy do czynienie z tym drugim – a dokładnie z asami amerykańskiej 8 Armii Powietrznej.
Jak już ktoś ogarnia modelarstwo na poważnie, to wie, iż nie kupuje się zestawu dla plastiku, tylko dla pudełka. A to tutaj to wręcz galeria sztuki użytkowej. Na froncie – ilustracja autorstwa Piotra Forkasiewicza. Tak, tego Forkasiewicza, od tych hiperrealistycznych samolotów w burzowych chmurach i światłem jak z Władcy Pierścieni.
W środku – uwaga, zaskoczenie – dwa komplety nowiutkiego Mustanga. Każdy z trzema ramkami szarego plastiku, z czego tylko – dwie te z kadłubem – różnią się od siebie. Mimo to, nie ma sensu pochylać się nad tym konkretnym wydaniem bardziej, niż zrobił to kolega Radek w recenzji edycji Royal Class.
W pudełku znajdziemy także zdwojoną przeźroczysta ramkę z oszkleniem.
Blaszki fototrawione – bo w końcu to profipack.
I najważniejszy dodatek czyli maski wycięte w papierze kabuki – również w dwóch egzemplarzach.
Co zatem różni ten zestaw od wspomnianego już wydania Royal Class? Kalkomanie.
Na które składa się jeden arkusz główny, wielkości połowy stołu, z dwunastoma wariantami malowania. Z tej bogatej oferty możesz drogi współmodelarzu wybrać dwa malowania – no bo jednak modelarstwo to sztuka rezygnacji.
W zbliżeniach kalkomanie wyglądają na standard eduardowy – czyli dobrze, momentami bardzo dobrze, chyba iż trafimy na kolor czerwony i żółty, które niezmiennie pozostają wyblakłe i bez życia.
Całości obrazu tego wydania konika dopełnia instrukcja. Kolorowa, błyszcząca, z obrazkami. Czyli wszystko, czego potrzeba, żeby nie pomylić podwozia z anteną. Instrukcje wieńczy 12 profili malowań, które prezentują wszystko, co można powiedzieć w temacie w tym temacie.
Do tego, wreszcie, zdwojony komplet licznych napisów eksploatacyjnych
Podsumowując – jak na Eduarda przystało: plastik świetny (choć jego sklejanie nie zawsze jest bezproblemowe), dodatki na bogato, a cena… no cóż, taniej niż Royal. A i tak zrobisz tylko jednego, bo drugi będzie „na później”.
Tyle w temacie w tym temacie; model interesującego aparatu latającego zdecydowanie wart uwagi
Karol Konwerski
Zestaw przekazany do recenzji przez Eduard
Po relacje ( być może kiedyś) zapraszam na Facts in Scale