– Ależ rozumiesz, Alu, iż na takich jak ty się nie żeni, – powiedział spokojnie Arsen.

twojacena.pl 1 dzień temu

A więc rozumiesz, Jagienko, iż z takimi jak ty nie wyjdzie małżeństwo powiedział spokojnie Marcin, są kobiety do miłości i przyjemnego spędzania czasu. Są też te, które zachowują się do ślubu. Niestety nie należysz do nich.

Co we mnie ci nie pasuje, Marcinie? Gotuję znakomicie, wyglądam świetnie, w domu panuje czystość. Jako kobieta mam się podobać? spytała Jagienka, patrząc na mężczyznę, którego uważała za ukochanego.

To właśnie jest problem! Już się zepsułaś. Zrozum: z takimi nie biorą się za żony. Z nimi spotykają się po prostu bez zobowiązań. A żenią się z dziewczynami cnotliwymi, w których jesteś pierwsza. Żeby gotowa była myć mu nogi i pić wodę, jak w przysłowiu dodał Marcin, zadowolony z ostatniego słowa, odwrócił się do ściany i ziewnął.

Tydzień wcześniej Jagienka siedziała z przyjaciółkami w kawiarni przy Krakowskiej 12 w Warszawie, snując plany: życie się układa, trzydzieści lat nie jest już dziewczyną, ale ma karierę, mieszkanie, samochód, wygląda bosko. Może i wziąć męża, i mieć dzieci! Do tego kandydat jak z bajki. Marcin: nigdy nie był żonaty, mieszkał sam, choć mieszkanie kupił sąsiad z mamą. Czternaście lat różnicy, przystojny, zadbany, prawie bez złych nawyków i z poważnym stanowiskiem. Czyste szczęście.

Spotkali się w pracy on przyszedł do niej na wizytę jako pacjent do gabinetu dentystycznego, a wyszedł już zakochany. Jagienka wtedy pracowała w przychodni i w prywatnej klinice, więc czasu osobistego brakowało. A tu kwiaty, nie zwykłe róże, a piwonie. W lutym! Restauracja I zakręciło się.

Jedynym zmartwieniem było to, iż po drugim roku związku nie było propozycji ręki i serca. Przyjaciółki podpowiadały: pora Jagienkę uprowadzić pod mąż. Ona sama to czuła. Odważyła się więc porozmawiać przed snem i usłyszała: jest zpsuta, nie do małżeństwa.

W głowie nie mogło się zmieścić. Co on sobie pozwala?! Następnego wieczoru Jagienka znów spotkała się z przyjaciółkami w kawiarni potrzebna była rada.

Wyobraźcie sobie, dziewczyny zaczęła Jagienka on powiedział mi, iż już nie jestem! Że z takimi nie wyjdzie małżeństwo!

Serio?! zdziwiła się Katarzyna. Jesteś piękna, mądra, samodzielna!

Twierdzi, iż żeni się tylko z cnotliwymi. A ja, podobno, trzeciego gatunku uszkodzona. I co teraz mam zrobić? W każdym innym aspekcie mi pasuje: mądry, z pieniędzmi, w łóżku wszystko gra.

Jag, odrzuć go, zanim zniszczy twoją samoocenę jęknęła Lidia.

A jeszcze lepiej dodała Katarzyna przywieźcie go do nas! U nas z Michałem właśnie dziesiąta rocznica ślubu! Niech zobaczy, czym jest rodzina.

Postanowiono zaprosić go. Marcin, który zwykle nie lubił takich spotkań, nagle się zgodził i sam usiadł za kierownicą. Jagienka już wyczuwała przyjemny wypoczynek z przyjaciółkami w końcu nie ona będzie prowadzić do domu.

Na domku letnim Katarzyny i Michała, położonym nad jeziorem w Mazurach, panował domowy klimat: dzieci, grill, ptaszki, pies Burek biegł jakby miał niewidzialny akumulator.

Uczta trwała od południa do wieczora. Starsi poszli spać, dzieci zasnęły. Przy stole zostali swoi przyjaciółki, gospodarze i Marcin. Pili herbatę z jagodowym ciastkiem, rozmawiali. I nagle Marcin znów rozpoczął swój monolog:

Powiedzcie mi, Katarzyny, czemu Jagienka wciąż nie jest mężatką? Wy już dziesięć lat w małżeństwie.

No, nie każdemu udało się zakochać na trzecim roku, jak mnie wzruszyła ramionami Katarzyna. Jagienka wtedy studiowała, pracowała, nie miała czasu.

A wy wyszliście za mąż cnotliwie?

Co ty! wybuchła Katarzyna. My z Michałem od pierwszego roku razem!

Ale on był pierwszy?

A co, pokażesz paszport? oburzył się Michał. Moja żona została i tyle.

Widzicie! To znaczy, iż była czysta. To szacunek. A jak poślubić kobietę, która już miała kilku? To wstyd dla rodziny!

A co to za ród taki szlachetny, iż wymaga bez przeszłości? zaśmiała się Lidia. Dlaczego więc Jagienka dawała ci nadzieję?

Nic nikomu nie obiecywałem wzruszył ramionami Marcin. Twoja przyjaciółka powinna sama zrozumieć: jest kobietą drugiego gatunku. Do małżeństwa z nią potrzebne są poważne powody. Nie widzę ich.

Czyżby więc i ja byłam trzeciego gatunku, rozwiedziona z dzieckiem? uśmiechnęła się Lidia. Szkoda ci, człowieku. Ciebie i twój ród.

Jak ty rozmawiasz z kobietami w moim domu? wstał Michał. Gatunki u niego! Sam jesteś przeterminowany śledź! Chwycił Marcina i wyciągnął na podwórze. To nie było trudne dwa metry wzrostu, muskularny.

Zejdź stąd! Nie psuję święta. Gdyby nie dziewczyny, dawno byś dostał porażki. Nie jesteś naszym gościem.

Jagienko, jadę. Zostajesz ze mną czy zostajesz? dumnie wykrzyknął Marcin, chwycając torbę.

Jagienka, kipiąc śmiechem, nie potrafiła odpowiedzieć. Marcin, nie czekając na jej wsparcie, zamknął wrota i odjechał.

No, Michał, dzięki chichotała Jagienka. To koniec! Żadnego mężczyzny więcej! choćby przeterminowanego!

To był zły pomysł, oświecać go w temacie małżeństwa uśmiechnęła się Katarzyna. Ale jakiż to bohater! Dziewczyny, słyszycie? Ja pierwszy gatunek! A wy już jak widać.

Żartów wystarczyło na całą noc. Potem Lidia odwieźała Jagienkę do domu. Życie wróciło do zwykłych przyjęć pacjentów i wypełniania kart historii choroby. Marcin już nie dzwonił.

Jagienko, zostawiłem ci kopertę na recepcji.

Dziękuję, Leno, obejrzę później.

Po zakończeniu dyżuru Jagienka otworzyła kopertę. W środku było

Idź do oryginalnego materiału