Stałam przed lustrem w łazience, w dłoni trzęsła się maskara. Ostatni raz tak się malowałam siedem lat temu, przed tym pamiętnym firmowym przyjęciem, gdzie poznałam Jacka. Zostawił nas rok po urodzeniu syna, „wspaniałomyślnie” zostawiając nam mieszkanie.
Moja ręka sięgnęła po zwykły błyszczyk, ale nagle złapała jaskrawoczerwoną szminkę. Leżała nietknięta od czasu, gdy zostałam tylko „mamą Kacpra”.
Telefon zadrżał na krawędzi umywalki, z hukiem spadając na podłogę. Ręka z pędzelkiem drgnęła, zostawWtedy zaśmiałam się przez łzy, bo zrozumiałam, iż czas znów zostać nie tylko mamą, ale też sobą.