BEZDOMNY – O ZMAGANIACH I NADZIEI W ŻYCIU NA ULICY

newsempire24.com 8 godzin temu

Nie było dokąd iść. Dosłownie nigdzie Można parę nocy przenocować na dworcu kolejowym. A potem? Nagle wpadła w głowę uratująca myśl: Domek na wsi! Jak mogłam o tym zapomnieć? Choć domek to mocne określenie! Trochę zrujnowany, ale i tak lepszy niż dworzec rozmyślała Jadwiga.

Wsiadając do pociągu podmiejskiego, przycisnęła twarz do zimnego okna i zamknęła oczy. Na nią spłynęły ciężkie wspomnienia ostatnich lat. Dwa lata temu straciła rodziców, została sama, bez wsparcia. Nie stać jej było na czesze, więc musiała porzucić studia i podjąć pracę na targu.

Po tym wszystkim los uśmiechnął się do niej i niedługo spotkała swoją miłość. Tomasz okazał się życzliwym i przyzwoitym człowiekiem. Po dwóch miesiącach para zorganizowała skromny ślub.

Wydawało się, iż już można żyć spokojnie ale los przygotował kolejny test. Tomasz zaproponował sprzedaż rodzinnego mieszkania w centrum miasta i otwarcie własnego biznesu.

Mężczyzna namalował tak piękne obrazy, iż Jadwiga nie miała żadnych wątpliwości. Była przekonana, iż mąż postępuje słusznie i niedługo ich rodzina zapomni o materialnych trudnościach. W końcu staną się stabilni, będzie można pomyśleć o dziecku. Tak bardzo chcę zostać mamą! marzyła naiwnie.

Biznes Tomasza się nie udał. Stałe kłótnie o roztrwonione pieniądze rozerwały relację. niedługo Tomasz przywiózł do domu inną dziewczynę, odsyłając Jadwigę w drzwi.

Najpierw chciała zadzwonić na policję, ale zdała sobie sprawę, iż nie ma czego go oskarżać. Sama sprzedała mieszkanie i wręczyła pieniądze Tomaszowi

***

Wysiadła na peronie, samotnie wędrując wzdłuż pustego toru. Wczesna wiosna, sezon podwórkowy jeszcze nie rozkwitł. Po trzech latach działka zarosła i była w fatalnym stanie. Nic, uporządkuję i wszystko wróci do poprzednio pomyślała, choć wiedziała, iż stare już nigdy nie powróci.

Jadwiga bez trudu znalazła klucz pod werandą, ale drewniane drzwi zacięły się i nie chciały się otworzyć. Usilnie próbowała, ale bezskutecznie. Zrozpaczona usiadła przy werandzie i zaczęła płakać.

Nagle z sąsiedniej działki popłynął dym, a donośny hałas podbudził ją. Radośnie pobiegła w stronę sąsiada.

Dzień dobry, panie! Czy jest pan w domu? zawołała.

W ogrodzie stał starszy mężczyzna, którego twarz zaskoczyła i przerażyła jednocześnie. Nieznajomy rozłożył mały ognisko, pod którym podgrzewał wodę w brudnym kubku.

Kim pan jest? Gdzie jest pani Róża? spytała, cofa się wprost.

Nie bójcie się mnie. Proszę nie wzywać policji. Nic złego nie robię. Nie wchodzę do domów, mieszkam tutaj, na podwórku

Jego bariton brzmiał łagodnie, jakby mówili wykształceni ludzie.

Czy jest pan bezdomny? zapytała nieco nieczuco.

Tak. Ma pan rację wyszeptał, unikając wzroku. Czy mieszka pan w pobliżu? Nie martwcie się, nie będę wam przeszkadzał.

Jak się pan nazywa?

Michał.

A panieńskie nazwisko?

Mikołajewicz.

Jadwiga przyjrzała się mu uważnie. Jego ubranie, choć podarte, było w miarę czyste, a sam mężczyzna wyglądał na zadbanego.

Nie wiem, do kogo się zwrócić po pomoc westchnęła ciężko.

Co się stało? zapytał współczująco.

Drzwi się zacięły Nie mogę ich otworzyć.

jeżeli pozwolisz, zerknę zaoferował bezdomny.

Będę wdzięczna! wykrzyknęła rozpaczliwie.

Michał majstrował przy drzwiach, a Jadwiga siedziała na ławce, rozmyślając: Kim jestem, by go potępiać? Przecież i ja jestem bezdomna, nas łączy podobna sytuacja.

Jadweczko, przyjmij pomoc! uśmiechnął się Michał i popchnął drzwi. Czekacie, by tu przenocować?

Tak, a gdzie? zdziwiła się.

Czy w domu jest ogrzewanie?

Piec musi być pogubiła się, nie wiedząc nic o miejscu.

Rozumiem. A drewno? dopytał.

Nie wiem spuściła ramiona.

Dobrze. Idźcie do środka, zaraz wymyślę coś, odrzekł stanowczo i wyszedł z podwórka.

Jadwiga spędziła godzinę na sprzątaniu. W domu było zimno, wilgotno i przytłaczająco. Zrozpaczona nie wiedziała, jak tu przetrwać. niedługo Michał wrócił z kłodą drewna. Niespodziewanie poczuła radość, iż choć jedna żywa dusza jest w pobliżu.

Mężczyzna odkurzył nieco piec i rozgrzał go. Po godzinie w domu zrobiło się ciepło.

Gotowe! Piec rozpalony, dorzucajcie od czasu do czasu drewno, a na noc go zgaście. Nie martwcie się, ciepło wystarczy do rana wyjaśnił.

A pan dokąd? Do sąsiadów? dopytała.

Tak. Nie oceniajcie surowo, zamieszkam trochę u nich przy działce. Nie chce mi się jeździć do miasta Nie chcę dręczyć duszy wspomnieniami.

Michałie, poczekaj. Najpierw zjemy, napijemy się herbaty, a potem pan pójdzie powiedziała stanowczo.

Stary nie protestował. Cicho zdjął kurtkę i usiadł przy piecu.

Przepraszam, iż wtrącam się w wasze sprawy zaczęła Jadwiga. Po prostu nie wyglądacie na typowego bezdomnego. Dlaczego żyjecie na ulicy? Gdzie jest wasz dom, krewni?

Michał opowiedział, iż całe życie nauczał na uniwersytecie. Młode lata poświęcił pracy i nauce. Starość przykradła się cicho. Gdy zrozumiał, iż został zupełnie sam na starość, było już za późno, by coś zmienić.

Rok temu zaczęła go odwiedzać jego siostrzenica. Delikatnie sugerowała, iż pomoże mu, jeżeli poświęci jej mieszkanie w spadku. Mężczyzna, zachwycony, zgodził się.

Potem Tadeusz, podstępny jak zawsze, wdarł się w zaufanie wujka. Zaproponował sprzedaż mieszkania w dusznym centrum i zakup pięknego domu na przedmieściach, z dużym ogrodem i przytulną altanką. Miał już w głowie idealną ofertę tanio i szybko.

Michał całe życie marzył o świeżym powietrzu i ciszy, więc bez wahania zgodził się. Po sprzedaży mieszkania Tadeusz nalecił otworzyć konto w banku, by nie trzymać gotówki przy sobie.

Mój wujku, usiądźmy na ławce, a ja sprawdzę, co się dzieje. Wezmę torbę, bo kto wie, czy nas ktoś obserwuje rzekła siostrzenica przy wejściu do banku.

Zniknęła z wnętrza, a Michał czekał. Minęły godziny, a gość nie wrócił. Wchodząc do banku, zauważył, iż nie ma klientów, a po drugiej stronie był dodatkowy wyjście.

Michał nie mógł uwierzyć, iż własna rodzina tak go oszukała. Został na ławce, czekając na Tadeusza. Następnego dnia poszedł do jej domu. Otworzyła go nieznajoma kobieta, tłumacząc, iż Tadeusz już dawno wyjechał. Mieszkanie sprzedała dwa lata temu.

To smutna historia westchnął ciężko. Od tego czasu mieszkam na ulicy. Nie mogę uwierzyć, iż nie mam już domu

Ja też myślałam, iż jestem jedyną Mam podobną sytuację odpowiedziała Jadwiga, opowiadając mu wszystko.

To przykre. Przeżyłem już całe życie A ty? Opuściłaś uczelnię, nie masz mieszkania Nie poddawaj się, każda przeszkoda ma rozwiązanie. Jesteś młoda, wszystko będzie dobrze pocieszał ją starzec.

Coś myślisz o smutku? Chodźmy zjeść! uśmiechnęła się Jadwiga.

Patrzyła, jak starszy pan z apetytem pożera makaron z kiełbasą. Wtedy poczuła wielki żal do niego. Widać było, iż jest samotny i bezradny.

Jak przerażająco jest być zupełnie samemu na ulicy i czuć, iż nie jest się potrzebnym rozmyślała Jadwiga.

Jadweczko, mogę pomóc ci wrócić na uczelnię. Mam wciąż wielu przyjaciół. Myślę, iż możesz studiować na stypendium, powiedział niespodziewanie. Oczywiście nie mogę przyjść w takiej postaci do byłych kolegów. Napiszę list do rektora, a ty spotkasz się z Konstantynem, moim starym przyjacielem. On na pewno pomoże.

Dziękuję. To wspaniale! rozpromieniła się.

Dziękuję za kolację, za to, iż mnie wysłuchałeś. Idę już, jest późno odezwał się mężczyzna, wstając.

Proszę, nie ruszaj się tak szybko. Dokąd zmierzasz? szepnęła nieśmiało.

Nie martw się. Mam ciepły szopę na sąsiedniej działce. Jutro wpadnę do ciebie uśmiechnął się.

Nie musisz iść na zewnątrz. Mam trzy przestronne pokoje. Możesz zająć którykolwiek, jaki ci się podoba. Szczerze mówiąc, boję się zostawać sama. Boję się tego pieca, czego nie rozumiem. Nie zostawisz mnie w potrzebie?

Nie zostawię zapewnił.

***

Dwa lata minęły. Jadwiga zdała sesję z sukcesem i w oczekiwaniu na letnie wakacje wróciła do domu. Mieszkała w akademiku, a w weekendy i ferie jeździła na wieś.

Cześć! zawołała radośnie, obejmując dziadka Michała.

Jadweczko! Moja kochana! Dlaczego nie zadzwoniłaś? Spotkałbym cię na stacji. Jakie wyniki? rozpromienił się starzec.

Tak! Prawie wszystko na piątkę! pochwaliła się. Kupiłam ciasto. Nalej czajnik, będziemy świętować!

Z Michałem pili herbatę i wymieniali się nowinami.

Posadziłem winogrona. Za chwilę zrobię altankę. Będzie przytulnie i wygodnie opowiadał.

Wspaniale! A adekwatnie, jesteś tu panem, rób, co uważasz. Ja przyjeżdżam, odjeżdżam zaśmiała się Jadwiga.

Mężczyzna całkowicie się przemienił. Nie był już samotny. Miał dom, wnuczkę Jadweczkę. Jadwiga wróciła do życia. Michał stał się dla niej ojcem, a ona była wdzięczna losowi, iż zesłał jej dziadka, który zastąpił rodziców i podtrzymał ją w najtrudniejszym momencie.

Idź do oryginalnego materiału