Biedronka w tarapatach. Klienci mieli dość promocyjnych pułapek. Do akcji wkroczył UOKiK

kobieta.gazeta.pl 6 godzin temu
Co sprawdza UOKiK w sieci sklepów Biedronka? Po skargach klientów urząd skupił się na fałszywych promocjach, które miały wyglądać korzystnie, a w praktyce budziły wątpliwości. Wyniki kontroli pokazują, iż to nie incydenty, ale mechanizmy stosowane w całej sieci.
W Polsce działa dziś blisko 4 tys. sklepów Biedronka, należących do portugalskiej grupy Jeronimo Martins. To jedna z najpopularniejszych sieci dyskontów w kraju, do której codziennie zaglądają miliony klientów. Jej pozycję przez lata wzmacniały rozbudowana oferta i liczne akcje rabatowe. Od pewnego czasu pojawiały się jednak głosy, iż nie wszystkie promocje są tak przejrzyste, jak oczekiwali kupujący. To właśnie te wątpliwości sprawiły, iż UOKiK postanowił zbadać sprawę i wykazał poważne nieprawidłowości.


REKLAMA


Zobacz wideo Przyjeżdżała do sklepu luksusową limuzyną i udawała, iż kasuje towar


Biedronki na celowniku UOKiK. Powodem były skargi niezadowolonych klientów
Wszystko wskazuje na to, iż Jeronimo Martins wpakował się w niemałe kłopoty. Klienci zaczęli zgłaszać do UOKiK, iż w gąszczu haseł i obniżek trudno było policzyć, ile naprawdę kosztuje jeden produkt. 9 września 2025 roku urząd poinformował, iż po kontroli Inspekcji Handlowej postawił sieci zarzuty wprowadzania konsumentów w błąd. Do materiałów dowodowych trafiły zdjęcia etykiet, na których wielkie slogany reklamowe przykuwały wzrok, a szczegóły promocji oraz informacja o najniższej cenie z ostatnich 30 dni były ukryte drobnym druczkiem. Klienci skarżyli się, iż to, co sugerowała cenówka, często nie pokrywało się z tym, co ostatecznie widzieli na paragonie.
UOKiK zwrócił też uwagę, iż rabaty w wielu przypadkach naliczano nie od faktycznie najniższej ceny z ostatnich 30 dni, ale od ceny regularnej. Tymczasem przepisy jasno wskazują, jak powinno się to robić, a ich interpretację potwierdził w 2024 roku Trybunał Sprawiedliwości UE. Co ważne, urząd podkreślił, iż nie były to pojedyncze pomyłki w sklepach, ale decyzje podejmowane na poziomie całej sieci. Dlatego zarzuty usłyszała zarówno spółka, jak i trzej menedżerowie odpowiedzialni za te działania. Stawką jest nie tylko porządek na półce, ale także przejrzystość, która pozwala klientom porównać oferty i gwałtownie ocenić, czy promocja faktycznie się opłaca.


Biedronka w swoim oświadczeniu zadeklarowała gotowość do rozmów z UOKiK na temat wprowadzenia zmian w sposobie pokazywania cen.
Jesteśmy gotowi do konstruktywnego dialogu z prezesem UOKiK, aby wypracować satysfakcjonujące dla wszystkich rozwiązanie, uwzględniające interesy klientów i zasady uczciwej konkurencji. Tym bardziej iż dyrektywa Omnibus jest stosunkowo nową regulacją prawną, a praktyki prezentowania cen promocyjnych są różne na polskim rynku i wymagają harmonizacji
- poinformowało biuro prasowe sieci. Może się więc okazać, iż głośna sprawa Biedronki stanie się początkiem szerszej dyskusji o tym, jak uczciwie i jasno pokazywać promocje w całej branży.


sklep BiedronkaFot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl


Nowe standardy promocji. Sprawa Biedronki może zmienić zasady w handlu
Dalsze decyzje zależą od wyniku postępowania. jeżeli urząd potwierdzi naruszenia, spółce grożą kary do 10 proc. obrotu za każdy z trzech zarzutów, a menedżerowie mogą odpowiadać finansowo do 2 mln zł. W praktyce tak wysokie sankcje rzadko są stosowane w pełnym wymiarze, choć część mediów wylicza, iż teoretyczny sufit mógłby sięgać ponad 30 mld zł. Już sama perspektywa takich kar sprawia jednak, iż firmy zmieniają praktyki, obejmujące podstawowe elementy sprzedaży: etykiety, gazetki, aplikacje czy systemy kasowe.
W branży i w analizach urzędu coraz częściej pojawia się temat wspólnych zasad oznaczania obniżek, czytelniejszej czcionki dla "najniższej ceny z 30 dni" i obowiązkowej prezentacji ceny jednostkowej w zestawach. Klient zyskuje na prostocie, porównuje oferty bez kalkulatora. Sieci zyskują spokój: mniej ryzyka wizerunkowego i łatwiejszą obronę kampanii.


UOKiK prowadzi podobne działania także wobec innych sieci i platform, takich jak Lidl, Dino, Zalando czy Glovo, więc standardy mogą objąć cały rynek, zarówno offline, jak i online. W tym kontekście deklaracja Biedronki o chęci konstruktywnego dialogu wydaje się naturalnym krokiem. jeżeli do rozmów usiądą również organizacje branżowe, można stworzyć jednolite zasady prezentowania obniżek. Jasne reguły oznaczają mniej sporów i łatwiejsze kontrole, a dla konsumentów - prostsze i bardziej przejrzyste zakupy. Czy często robisz zakupy w Biedronce? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.


Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału