Brak miejsca w domu

newsempire24.com 1 tydzień temu

Nie zostało miejsca w domu

Wracając od córki, Jadwiga wstąpiła po drodze do sklepu po zakupy. Szła w stronę przejścia, gdy nagle zobaczyła Annę, postarzałą i w jakiejś przygarbionej postawie. Najpierw pomyślała, iż się pomyliła, ale przyjrzawszy się uważniej, zrozumiała – to na pewno ona.

— Aniu! — zawołała do kobiety, która szła ciężkim, szurającym krokiem. Od razu przemknęła w jej głowie myśl:
— Coś nie najlepiej wygląda…

Anna podniosła głowę i uśmiechnęła się jakimś zmęczonym uśmiechem.

— Jadziu, witaj, moja droga, od razu cię poznałam, choć tak dawno się nie widziałyśmy.

Kiedyś pracowały razem, przyjaźniły się, choć różnica wieku między nimi wynosiła pięć lat. Gdy Jadwiga odeszła na emeryturę, Anna już dawno była emerytką, ale ciągle pracowała.

— Och, jak ja czekam na tę emeryturę, ani dnia dłużej nie będę harować — mówiła Jadwiga, a kolega patrzyła na nią z zazdrością.

— Tobie dobrze, a ja nie wiem, ile jeszcze będę musiała pracować, dzieciom pomagam, kredyty spłacam.

Po odejściu Jadwigi już się więcej nie widziały.

— Aniu, sto lat, sto zim! Dawno cię nie widziałam — ucieszyła się Jadwiga.

— Ano, czas leci… Mnie już siedemdziesiąt, właśnie wracam z apteki. Mieszkam teraz tu blisko.

— Jak to blisko? — zdziwiła się Jadwiga, wiedziała przecież, iż Anna mieszkała w swoim domu na wsi. — Dom sprzedałaś?

— Mieszkam u siostry w dwupokojowym mieszkaniu, a jeszcze matkę sprowadzili z wioski, ma już dziewięćdziesiąt dwa lata, opiekujemy się nią. Oczywiście w swoim domu było mi dobrze, ale… — zamilkła na chwilę — nie mogę się przyzwyczaić do mieszkania, duszno tu, w tym betonowym pudełku trudno oddychać, całe życie przecież mieszkałam w drewnianym domu.

— Iii? Dlaczego nie mieszkasz u siebie? — usiadły na ławce, ani jedna, ani druga nie miała się gdzie spieszyć.

Jadwiga i Anna były przyjaciółkami, odwiedzały się nawzajem. Anna zawsze była uśmiechnięta i miłą kobietą. Jej otwarty uśmiech przyciągał ludzi jak magnes. A jaka była gospodynią! W domu zawsze czysto, na stole pełno smakołyków, ogórki, pomidory, zioła z własnego ogródka, jagody. Zawsze gościnna, wtedy jeszcze miała męża. Ale z mężem nie żyło się jej łatwo – pił i awanturował się, choć nie pożył długo. Została sama z dwójką dzieci, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Tak, trudno było samej wychowywać syna i córkę, ale przynajmniej zrobiło się spokojniej. Wcześniej żyła jak na wulkanie – każdego dnia czekała, co tym razem przyniesie mąż z pracy.

Czas mijał. Dzieci dorosły. Pierwszy ożenił się syn, wynajmował mieszkanie z żoną. Ale gdy żona zaszła w ciążę, przeprowadzili się do Anny.

— Mamo, będziemy mieszkać u ciebie, pomożesz nam z dzieckiem — oznajmił syn.

— No skoro tak postanowiłeś, synku, to zostańcie — odpowiedziała matka.

Było jej trochę przykro, iż syn choćby nie porozmawiał z nią wcześniej, ale nie protestowała. Córka też mieszkała z matką, miejsca starczało dla wszystkich. Gorzej było, gdy urodził się wnuk. Dziecko było niespokojne, często płakało w nocy, więc nikt nie mógł się wyspać. Anna szła do pracy z bólem głowy, ale cóż – dziecko to dziecko.

Pomagała z wnukiem, w weekendy zabierała go na spacery, żeby odciążyć synową. Bywało, iż syn z żoną wyjeżdżali do znajomych, a wnuka zostawiali na całe dwa dni z babcią.

— Dlaczego nie biorą dziecka ze sobą? — pytała Jadwiga, gdy Anna opowiadała o swoich domowych sprawach.

— No cóż, chcą odpocząć, pójść do knajpy, z przyjaciółmi na ryby czy do sauny na działce. Jednym słowem – męczą się.

— A ty się nie męczysz? Pracujesz cały tydzień, też byś chciała odpocząć — dziwiła się przyjaciółka.

Pewnego dnia córka oznajmiła matce:

— Mamo, wychodzę za mąż, więc szykuj się na wesele. Będziesz musiała sama wszystko opłacić.

Anna zdziwiła się, ale córka tłumaczyła, iż narzeczony nie ma rodziny – choć kłamała, był z innego regionu, jego matka piła, a ojca nigdy nie poznał.

— Rozumiem… A może obejdzie się bez wesela? — zaproponowała matka.

— No co ty, mamo?! Brat miał wesele, ty się dołożyła, a ja niby nie zasługuję? Ja też chcę białą suknię! — obraziła się córka.

— Będę musiała wziąć kredyt — powiedziała Anna. — Nie mam takich pieniędzy.

— Dobrze, ja wezmę kredyt, a ty nam pomożesz go spłacić. No i będziemy musieli mieszkać u ciebie. Nie udźwigniemy kredyt i wynajem.

Anna wiedziała, iż będzie musiała się przesunąć. Ale cóż, dzieci to dzieci, trzeba im pomagać. Synowi i synowej też nie było w smak takie rozwiązanie, ale wyprowadzać się nie chcieli. Wygodnie im było z matką – zawsze pomoc z dzieckiem.

Wesele zorganizowali w pobliskiej restauracji, gości nie było wielu, ale wszystko jak należy – panna młoda w białej sukni, pan młody w garniturze. Zięć wydawał się spokojny i szarmancki. Zamieszkali razem, w różnych pokojach, na szczęście dom był przestronny. Anna trochę się martwiła:

— A nuż się nie dogadają, zaczną się kłótnie…

Ale jakoś było cicho.

Pewnego dnia syn oznajmił:

— Mamo, zrobię przybudówkę i osobne wejście dla mojej rodziny. Musisz nam pomóc. Wezmę kredyt, ty pomożesz spłacać. Potem dobudujemy drugie piętro. Rozmawiałem z siostrą, nie ma nic przeciwko, zwłaszcza iż ona z mężem i tak nie zamierzają się wyprowadzać. niedługo będą mieli dziecko. No i co, mamo, pomożesz?

Anna była zaskoczona – jak zwykle syn najpierw decydował, a potem stawiał ją przed faktem.

— No cóż, trzeba będzie pomóc — odpowiedziała, choć myślała: *Ile jeszcze będę musiała pracować? Ile tych kredytów?*

Po jakimś czas syn zrealizował swój plan. Nie od razu, oczywiście. Powiększył dom, dobudował część mieszkalną, zajęło to trochę czasu. Minęły trzy lata, zanim wszystko ukończył, a choćby dobudował piętro. Teraz wejście do ich części było

Idź do oryginalnego materiału