- Moja historia jest banalna, mam sytuację jak wiele innych kobiet w naszym kraju – opowiada Iga – Jestem mężatką od sześciu lat i mamą cudownych bliźniaczek. Dziewczynki mają po pięć lat. Choć je uwielbiam, to potrafią dać w kość, muszę non stop na nie uważać, bo są bardzo ruchliwe. Wszystko je interesuje i wymagają ciągłego zaangażowania, bo zadają tysiące pytań. Po całym dniu z córeczkami, jestem wieczorem, dosłownie nieprzytomna. Chyba wszystkie mamy małych dzieci znają ten stan, ale nie narzekałam. Myślałam, iż to taki etap w życiu, dam radę. W idealnym świecie mogłabym liczyć na męża, ale trafił mi się samolub. Choć na początku myślałam, iż to idealny kandydat na męża i ojca. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.
Iga ma 34 lata. Gdy poznała swojego przyszłego męża, była zadbaną, szczupłą kobietą. Lubiła się ładnie i oryginalnie ubierać, mimo, iż nie miała zbyt dużo pieniędzy na modną odzież. Polowała na promocje i interesujące ubrania w sklepach z używaną odzieżą. Gust odziedziczyła po ojcu artyście. Miała duże powodzenie u płci przeciwnej, ale nie chciała popełnić błędu swojej matki, więc unikała zbyt atrakcyjnych mężczyzn i wszystkich, którzy wydawali się jej „lekkoduchami”. Poznała Dominika w pracy, dostała etat jako ekonomistka w wydziale zamówień publicznych, w jednym z urzędów w dużym mieście. Dominik brał udział w przetargu, który organizowała, był przedstawicielem firmy ubiegającej się o zamówienie. Jego firma wygrała, miała najlepszą ofertę. Potem ścieżki Igi i Dominika znowu się skrzyżowały, współpracowali przy kolejnym zleceniu. Ten młody mężczyzna wpadł jej w oko od samego początku.
- Miał poczucie humoru, był miły. Choć nie jest wysoki, mojego wzrostu 168 cm, to miał w sobie siłę i pewność siebie dającą poczucie bezpieczeństwa – wspomina Iga – Mimo lekkiej nadwagi, oczarował mnie. Brakowało mi takiego ciepłego mężczyzny, czułam się przy nim spokojna, tak wyobrażałam sobie prawdziwą męskość. W moim domu tego nie było. Ojciec, artysta plastyk, pił, robił awantury i znikał. Ponieważ był typem wiecznego chłopca, z rozwianą, gęstą czupryną, miał zawsze grono wielbicielek, które go chętnie przygarniały. Z pracą było gorzej, ta się go nie trzymała, tak samo jak pieniądze. Jak dostawał jakąś fuchę, po zakończeniu projektu wszystko przepuszczał na zabawę i alkohol. Znikał na całe dnie. W końcu w ogóle nie wrócił. Matka odetchnęła z ulgą, ale została z trójką dzieci i musiała sobie z tym wszystkim poradzić. Często nie wytrzymywała psychicznie, swoje frustracje wylewała na nas. Czasami choćby mnie uderzyła, nie miała cierpliwości do moich nastoletnie bunty. Marzyłam, aby od niej uciec, o spokojnym domu z mężczyzną, który zawsze mnie wesprze. Będzie silny i stały w uczuciach. Dominik wydawał mi się wtedy takim ideałem.
Po roku „chodzenia” para wzięła ślub. Iga, by nie wprawiać Dominika w zakłopotanie, założyła do ślubnej sukienki płaskie obuwie, które zaczęła nosić odkąd zaczęli się regularnie spotykać. Na głowie miała prosty wianek z rumianków, żadnych wysokich koków, aby nie wyglądała na wyższą. Zauważyła aprobatę w oczach teściów, gdy pokazała im się w ślubnej, prostej i skromnej kreacji. Dominik w czarnym fraku, w lakierkach i eleganckim cylindrem prezentował się okazale. Wesele było skromne, oboje nie chcieli wyprawiać wystawnego balu, woleli wydać pieniądze na urządzenie mieszkania. Zresztą ze strony matki Igi i tak nic nie dostali, oprócz starej zastawy rodzinnej. Jedynej wartościowej rzeczy, którą posiadała matka. Swoje mieszkanie zawdzięczali wydatnej pomocy rodziców Dominika i jego oszczędnościom. Teściowie od lat prowadzili małą, rodzinną hurtownię z materiałami budowlanymi. Dominik pracował z rodzicami od ukończenia szkoły średniej. Robił wszystko, od dostaw towarów, po prowadzenie magazynu i zdobywanie zleceń. Został zastępcą prezesa, czyli swojego ojca. Wiadomo, iż za jakiś czas to on przejmie interes.
- Choć może dla ojca Dominika nie byłam wymarzoną synową, zbyt biedna, to jednak jego matka nie okazała mi żadnej niechęci – wspomina Iga – Na ślubie powiedziała, iż chce tylko, aby jej syn był szczęśliwy. Wzięłam sobie to do serca. Po roku dałam mojemu mężowi i jego rodzicom, dwie piękne dziewczynki. Moja matka była oszczędna w zachwytach, stwierdziła jedynie, iż ma nadzieję, iż nie będę robiła takich samych błędów z młodości jak ona. Wtedy pomyślałam, iż mówi tak z zazdrości, bo mi się ułożyło lepiej niż jej. Nie zaprosiłam ojca na ślub, nie zasługiwał na to, po tym jak nas zostawił na pastwę losu.
Idealna pani domu
Przez kilka lat życie Igi koncentrowało się wyłącznie na potrzebach dzieci i męża. Wzięła choćby bezpłatny urlop macierzyński. Dominik twierdził, iż ich utrzyma, a dzieciom jest potrzebna matka. Ciężko pracował w ich firmie, niczego im nie brakowało. Ale to były jego pieniądze, co szczególnie teść dawał jej to do zrozumienia. Dlatego, aby rodzinę zadowolić, Iga urządzała rodzinne obiady w każdą niedzielę i święta. Dominik z dumą zapraszał mamę i ojca do suto i wykwitnie zastawionego stołu. Iga na początku też była zadowolona z siebie wysłuchując, jak dobrze gotuje, ale po takich imprezach czuła się wyczerpana. To ona gotowała, podawała do stołu, a potem po wszystkich sprzątała. Do tego dochodziła opieka nad dziećmi i prowadzenie domu. Nawet, gdy mąż wracał do domu, a dzieci chciały się pobawić, to ona była na ich każde zawołanie. Dominik był zbyt zmęczony po pracy, zwykle odpoczywał na kanapie z kieliszkiem wina – odstawił piwo jako zbyt kaloryczne, oglądając jakiś mecz. Mąż wydawał się rozkwitać w małżeństwie, stracił sporo na wadze, stawał się autorytarny, nie pozwalał Idze na dyskusje czy inne zdanie w jakimś temacie. Gdy miał wolne chwile albo czas w weekend. brał torbę sportową, całował żonę w policzek i znikał z domu. Tłumaczył jej, iż musi się zrelaksować z chłopakami. Chodził na tenisa, grał w golfa i jeździł na wyczynowym rowerze.
- Rozumiałam tę potrzebę poczucia męskości, wykazania się w sporcie i rywalizacji. To, iż tak dbał o siebie. Przecież jest niezbyt wysoki, krępej budowy po ojcu, gdyby przestał ćwiczyć gwałtownie zamieniłby się w małego grubaska – tłumaczy Iga - Poza tym musiał gdzieś się wyładować, po całych dniach uśmiechania się do klientów. Nie ma łatwej pracy i wiem, iż to robi dla nas. On ma straszne kompleksy z powodu wyglądu i jakiegoś głupiego przekonania, iż prawdziwy mężczyzna to taki, co ma prawie dwa metry wzrostu. Sami faceci robią sobie krzywdę tym głupim stereotypem i przezwiskami. Usłyszałam, iż mąż miał w szkole przezwisko „torba”, ponieważ jako dziecko wszystko w siebie wrzucał. Miał ogromny apetyt na słodycze. Teraz robi wiele, by pokazać całemu światu jaki jest męski i lepszy od innych, szczególnie od tych co go wtedy wyzywali.
Iga z czasem dowiedziała się od siostry ciotecznej Dominika, Marzeny, iż w latach 90 tych rodzina męża była bardzo biedna. Ojciec stracił pracę, mama pracowała w supersamie jako ekspedientka. Żyli skromnie, czasami pożyczali pieniądze na życie od kuzynów, między innymi od rodziców Marzeny. To wtedy Dominik doświadczył przemocy i wyzwisk od rówieśników. Teraz żona lepiej go rozumiała, ale Dominik zdawał się nie rozumieć jej. Iga miała być dla niego idealną żoną, tylko, iż ona po jakimś czasie zaczęła czuć się jak w pułapce. Jej świat skurczył się do potrzeb małych dzieci, męża, przyjęć dla teściów i ogłupiającej pracy domowej.
- Gdy mówiłam mężowi, iż potrzebuję kontaktu z dorosłymi ludźmi, pracy zawodowej to się śmiał – opowiada – Uważał, iż nie wiem co mówię, bo inne kobiety biły by się, aby siedzieć w domu z dziećmi i nic nie robić! To mnie właśnie dobiło, on uważał, iż ja wyleguje się na kanapie, dzieci są „cudownie” zaopiekowane, wszystko się samo sprząta, pierze i gotuje. Przestałam być szczęśliwa. Opowiedziałam o swojej sytuacji matce, ale ta tylko stwierdziła, iż „wszyscy mężczyźni tacy są”, iż mnie ostrzegała. Zaczęłam zajadać stres. No i tyłam. Szczególnie przeżyłam informację z dawnej pracy, iż moje stanowisko zostało obsadzone, byłam zbyt długo nieobecna. Nie miałam do czego wracać. Zostałam gospodynią domową. Podczas jakiejś kłótni mąż obrzucił moją sylwetę krytycznym spojrzeniem i stwierdził, iż się zapuściłam, bo wrzucam w siebie jedzenie, jak w pusty garnek. To mnie zraniło. On wyglądał super, wysportowany, opalony na świeżym powietrzu, odnoszący sukcesy biznesmen, z zadbanymi dziećmi i żoną, która wszystko ogarnia. A ja? Z atrakcyjnej dziewczyny zamieniłam się w grubą kobietę, wielofunkcyjny robot domowy. Dostałam depresji. Nie mogłam podnieść się z łóżka, przestałam sprzątać, prać i gotować. Miałam siłę tylko na karmienie dzieci, bawiły się w pokoju, gdy ja leżałam obok i gapiłam się w ścianę.
Czas powiedzieć „dość”
Dominik bagatelizował sprawę, uznawał to za fochy. W końcu teściowie zorientowali się, iż coś jest nie tak z Igą. Przestali być zapraszani na niedzielne obiady. Gdy przyszli z niespodziewaną wizytą, doznali szoku na widok zapuszczonego domu. Iga przedstawiała sobą żałosny widok. Akurat wtedy z treningu wrócił ich syn, był niemile zaskoczony ich widokiem. Kłamał im, iż żona się przeziębiła i nie może z tego wyjść. Doszło do kłótni, teść z synem zaczęli narzekać na współczesne kobiety, które nie potrafią docenić tego, co mają. Nie to, co dawne babcie, które miały po ośmioro dzieci w jednej izbie i pracowały w polu bez narzekania, choć chłop ich bił i pił. Iga się nie odzywała, było jej już wszystko jedno.
- Wiedziałam, iż jestem na dnie, ale nie miałam siły już walczyć. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam, moja teściowa wzięła moją stronę – przyznaje Iga – Nawrzeszczała na męża i syna, spytała czy nie widzą, iż ja jestem już u kresu sił? Pierwszy raz słyszałam jak łaja swoje ukochane dziecko. Powiedziała Dominikowi, iż zachowuje się jak gówniarz, a nie mężczyzna, który dba o swoją rodzinę, a nie o muskulaturę i ile dołków zaliczył na polu golfowym. Zapowiedziała, iż teraz wszystko się zmieni, bo już dosyć tych męskich rządów! Teściowie zabrali wnuczki i wyszli. Mąż przestał się odzywać, wywarczał tylko „czy teraz jestem zadowolona”.
Faktycznie, sytuacja uległa diametralnej zmianie. Teściowa skontaktowała się z mamą Igi. Panie ustaliły, iż wspólnie odciążą Igę w wychowywaniu dziewczynek, które miały także pójść do przedszkola. Iga poszła do psychiatry, dostała leki. W czasie gdy ona dochodziła do siebie, Dominik miał się zajmować dziećmi i domem. To było zbyt wiele dla niego, więc wynajął panią do sprzątania dwa razy w tygodniu. Ponieważ teściowa miała już swoje lata, była już zmęczona ciągłą pracą w księgowości firmy, postanowiła wciągnąć do biznesu rodzinnego Igę. Teść kręcił trochę nosem, ale gwałtownie zrozumiał, iż wykształcenie Igi tylko ich wzmocni. Skończyły się też rodzinne obiady w ich mieszkaniu.
- To było jak zdjęcie złego czaru, w niedzielę chodzimy wspólnie do restauracji, teściowie zapraszają od czasu do czasu choćby moją mamę. Ja czuję, iż zaczynam żyć od nowa – mówi Iga – Mam czas na ćwiczenia pilates, i bieganie, muszę zgubić te koszmarne kilogramy, z czasów bycia idealną żoną. Ponieważ mam już swoją pensję, to stać mnie na kosmetyczkę, fryzjera i ładne ubrania. Dominik z początku się dąsał, był jak skarcony chłopczyk, nie mógł już tyle czasu spędzać na zabawie z kolegami. Ale jakoś przywykł do większych obowiązków. Z ochotą zabiera dziewczynki na basen, uczy je pływać i bardzo przeżywa ich postępy. A co najlepsze w tej historii, to moja teściowa, która niedawno stwierdziła, niby żartem, iż widzi jej syn jest teraz szczęśliwy. Jeszcze jej nie powiedziałam, iż ja też, ale niedługo to zrobię. To ona uratowała mi życie.