Małgorzata zamyśliła się, wpatrując w piękny bukiet, który pół godziny wcześniej dostarczył jej kurier. Nie mogło być pomyłki – kwiaty były zdecydowanie dla niej. Świadczyła o tym dołączona karteczka z tylko dwoma słowami: „Cudownej Małgorzacie”.
Od rozwodu dziewczyna miała tajemniczego wielbiciela. Rozstanie z Jackiem przeżyła ciężko. Nie chodziło choćby o uczucia, ale o całe błoto, jakie wylała na nią teściowa. A Jack, teraz już były mąż, zawsze stawał po stronie matki.
Jakże dziwnie się potoczyło. Tego samego wieczoru, gdy Małgosia wróciła do domu z dokumentami rozwodowymi, zadzwonił kurier. Na widok wspaniałych róż pomyślała nawet, iż to Jacek się z niej naśmiewa. Ale kwiaty były drogie, zwłaszcza taki luksusowy bukiet. A były mąż tylko raz okazał jej hojność, i to dawno temu.
Od tamtego dnia Małgorzata dostawała kwiaty dwa, trzy razy w tygodniu. Zawsze z krótką karteczką. Łamała sobie głowę, zastanawiając się, kto przysyła te cudowne bukiety.
Przyglądając się zachwycającym różom, nagle przypomniała sobie tamten jeden raz, gdy kwiaty podarował jej Jacek. Było to po okropnej kłótni. Halina, jego matka, wtedy postarała się, by poróżnić syna z synową.
– Roztrząsasz pieniądze! – wrzeszczał mąż, gdy dowiedział się, iż żona zrobiła manicure w drogim salonie.
– To nie są aż takie wielkie sumy – sprzeciwiła się Małgosia. – W końcu też pracuję i mam prawo wydawać na siebie.
– Umawialiśmy się, iż duże wydatki omawiamy wspólnie – denerwował się Jacek. – A twój manicure kosztuje majątek! Mama mi powiedziała, ile to kosztuje!
Małgorzata uśmiechnęła się gorzko. Oczywiście, znów nie obyło się bez teściowej. Halina od pierwszego wejrzenia nie znosiła synowej i ciągle ją krytykowała.
Jacek nigdy nie stanął w obronie żony. Zawsze słuchał matki. Halina kapała mu do ucha na różne tematy. Gdy przychodziła do młodych, tragicznie załamywała ręce, wskazując na brudne – jej zdaniem – okna. Jacek potem robił żonie awanturę, nazywał ją złą gospodynią i fleją.
Pewnego razu teściowa zobaczyła, jak Małgosia wraca z pracy. Przerażona jej wyglądem, nie omieszkała poinformować syna, iż jego żona – sądząc po ubraniu i fryzurze – pewnie zajmuje się w pracy czymś niestosownym.
– Widziałeś, jaki rozcięcie ma jej sukienka? – oburzała się Halina. – A przecież jej szef to mężczyzna. Pewnie kręci się przed nim, żeby dostać awans.
Zamiast postawić matkę do pionu, Jacek się z nią zgodził. Po każdej takiej rozmowie urządzał żonie „słodkie życie”.
Tamta awantura – gdy Małgosia „ośmieliła się” wydać swoją pensję na manicure – skończyła się straszną kłótnią. Jacek obrażał żonę, nazywał ją rozrzutnicą i utrzymanką.
– Tobie samemu nie wstyd mówić mi takie rzeczy? – oburzyła się Małgorzata. – Nawiasem mówiąc, zarabiam więcej niż ty!
Rzeczywiście, Małgosia dostawała większą pensję niż mąż. Jackowi od dłuższego czasu nie szło w pracy – skakał z miejsca na miejsce. Raz warunki były za ostre, innym razem płacili za mało.
Pieniędzy od Jacka Małgosia nigdy nie widziała. choćby zakupów nie robił. Jego obowiązkiem było opłacanie rachunków, ale i z tym nie zawsze sobie radził. To właśnie przez zaległą czynsz wybuchł wtedy konflikt.
– Nie mamy za co zapłacić za mieszkanie, a ty wydajesz szalone pieniądze na paznokcie! – krzyczał Jacek.
– Żeby płacić czynsz, trzeba zarabiać – ze złością odpowiedziała Małgorzata. – A ty, jak widać, straciłeś tę umiejętność. Ja kupuję jedzenie, leki, paliwo i naprawy samochodu. choćby ubrania kupuję za swoje!
– Mieszkasz w moim mieszkaniu i jeszcze śmiesz mi wypominać pieniądze? – krzyknął obrażony Jacek. – Słusznie mówi mama: wpuść babę do domu, a zaraz będzie się uważała za panią.
Jackowi było przykro. Matka wmówiła mu, iż to on wszystko utrzymuje. Mieszkanie należy do niego, więc żona jest tam tylko na łasce. Powinna więc sprzątać, gotować, robić zakupy i słuchać męża.
– Nie jadłem mięsa od trzech dni – krzyczał obrażony mąż – a ty wydajesz kasę na paznokcie.
– Wczoraj była kurczak, przedwczoraj ryba – odparła Małgosia. – jeżeli chcesz coś innego, znajdź w końcu porządną pracę i zacznij zarabiać.
Jacek nie mógł znieść takiej bezczelności od żony. Żyje w jego domu, a jeszcze czegoś wymaga! Nazwał ją więc pasożytem i utrapieniem. A w przypływie gniewu rzucił nawet, iż jeżeli chce wydawać swoje pieniądze, to niech się wynosi z jego mieszkania.
Matka mówiła mu, iż żona nigdzie nie pójdzie. On to świetna partia, a ona zwykła przeciętność. Wspomniawszy jej słowa, Jacek wygonił żonę z domu. Oczywiście nie na poważnie, tylko tak, by ją nastraszyć.
Nie spodziewał się jednak, iż Małgosia spakuje swoje rzeczy i odejdzie. Dziewczyna miała własne, przedślubne mieszkanie na obrzeżach miasta. Było maleńkie, z babcinym remontem, ale dało się w nim żyć – uznała Małgorzata.
Z paniką Jacek przybiegł do matki. Opowiedział jej, iż wygnał żonę, a ta po prostu wyszła.
– Zwymyślałem Małgosię za wydanie kasy na paznokcie – skarżył się. – Powiedziałem, iż mam dość życia bez mięsa. I przypomniałem o czynszu. A ona choćby się nie zawstydziła – spakowała się i wyszła.
– Co za bezczelna! – oburzyła się Halina. – Porządna żona nigdy by nie porzuciła męża. Zwłaszcza po tym, jak ukradła pieniądze z domowego budżetu.
– Jak to ukradła? – wtrącił się teść.
Jan nigdy nie sprzeczał się z żoną i nie mieszał do jej rozmów z synem. Siedział cicho z boku. Wiedział, iż Halina nie lubi synowej. Ale żeby tak dręczyć dziewczynę za manicure – to już przekraczało wszelkie granice!
– Oczywiście, ukradła! – oznajmiła pewnie Halina. – Mąż i żona pracują dla dobra rodziny. Pieniądze są wspólne. A skoro taJednak tym razem Małgorzata nie wróciła, a kiedy po latach spotkali Jacka na ulicy, już choćby nie poznała w zgorzkniałym, przedwcześnie postarzałym mężczyźnie tego chłopaka, za którego niegdyś wyszła za mąż.