Cena niska, widok jak marzenie. A po meldunku? "18 zł za talerz" i opłata za otwarcie drzwiczek

kobieta.gazeta.pl 11 godzin temu
Czy hotel może pobierać dodatkowe opłaty? Warto o tym pomyśleć jeszcze przed kliknięciem "rezerwuj". Bo choć cena noclegu wygląda atrakcyjnie, a zdjęcia kuszą relaksem bez zmartwień, to prawdziwe "atrakcje" mogą zacząć się dopiero przy wymeldowaniu. A te mocno uderzają po kieszeni.
Podczas małego dziennikarskiego śledztwa postanowiliśmy sprawdzić, czy Polacy czują się "naciągani" przez hotele po zakończeniu pobytu. I chociaż w luźnych rozmowach nie brakowało śmiechu i anegdotek, często też wybrzmiewała frustracja. Bo o ile cena samego noclegu bywa przystępna, o tyle końcowy rachunek potrafi zaskoczyć niczym nieoczekiwany zwrot akcji w thrillerze klasy B. Wystarczy jedno zdanie, "to będzie dodatkowo płatne", i cały klimat wymarzonych wakacji może wyparować jak zapach kawy z bufetu… który też, nawiasem mówiąc, nie zawsze jest w cenie.


REKLAMA


Zobacz wideo Mamy coraz większe oczekiwania na wakacjach. Polscy hotelarze widzą to


Czy hotel może pobierać dodatkowe opłaty? Tak. I chętnie korzysta z tego przywileju
Cennik wygląda pięknie. Na pierwszym planie słowo "promocja", świetna lokalizacja, zdjęcia jak z katalogu... A potem przychodzi dzień wymeldowania i moment prawdy. Marta, która rezerwowała nocleg dla pięciu osób, zdziwiła się, iż cztery łóżka w pokoju nie oznaczają piątego gratis. Dostawka kosztowała 50 zł za dobę. Dodatkowe 50 zł poszło na możliwość skorzystania z grilla. Pies, choć mały i grzeczny, kosztował ich 100 zł, a potem jeszcze 60 zł za samo "sprzątanie po zwierzęciu". O wszystkim dowiedzieli się dzień przed przyjazdem, kiedy bezkosztowa anulacja rezerwacji nie była już możliwa.
Mnie to irytuje, bo jeżeli wpisuję specjalnie kryteria, to chciałabym mieć już cenę końcową, a nie szukać jeszcze kruczków
- przyznała. Podobną przygodę przeżyła Maria, która na każdy urlop zabiera swojego pupila. I choć zawsze upewnia się, iż hotel akceptuje zwierzęta, ją również dodatkowe opłaty potrafią zaskoczyć.
W jednym z czeskich hoteli chcieli ok. 100 zł za noc (dowiedzieliśmy się, jak zadzwoniliśmy). Kiedy jechaliśmy na Słowenię, wynajmująca nam pani dowiedziała się o psie dzień przed przyjazdem, jak do niej napisałam, i na miejscu też musieliśmy dopłacać kilka euro
- opowiada, wspominając zagraniczne noclegi, zarezerwowane przez jeden z popularnych portali.


Minibarek to z kolei legenda sama w sobie. Mała butelka wody mineralnej? 12 zł. Sok w kartoniku? 18 zł. Batonik? 14 zł. To dopiero początek, bo mogą nas skasować za jeden ruch ręką.


Zajrzałam do lodówki z ciekawości, a potem przy wymeldowaniu kazali mi zapłacić za "uruchomienie czujnika". Serio? Za otwarcie drzwiczek?
- wspomina Kasia, która w rocznicę ślubu spędziła wraz z mężem weekend w czterogwiazdkowym hotelu w Krakowie. A co ze śniadaniami? W ofercie wygląda, jakby były w cenie. W rzeczywistości kawa i rogalik są, ale za jajka lub warzywa trzeba czasem dopłacić.
Zapytałam obsługę, czemu naliczyli mi 18 zł za talerz. Odpowiedzieli, iż bufet obejmuje tylko "podstawę śniadaniową". A ja myślałam, iż hotel nie prowadzi diety eliminacyjnej
- dziś Magda śmieje się z tego, choć wtedy nie miała najlepszego humoru.


Recepcja hotelowa (zdjęcie ilustracyjne)Fot. iStock / Getty Images


Bywa też, iż doliczane są opłaty za klimatyzację, za zużycie prądu (na południu Europy to coraz częstsze), a choćby za dodatkowy papier toaletowy, jeżeli przekroczysz "przydział". Absurd? Może. Jednak wszystko zależy od regulaminu, który często wisi w recepcji lub jako plik PDF jest przesłany po rezerwacji. A umówmy się, rzadko kto go czyta.


W regulaminie było, iż pokój wyposażony jest w papier toaletowy. Nie, iż dwa razy dziennie przychodzi ktoś z nową rolką - a właśnie to się wydarzyło. Na końcu dostaliśmy rachunek za zapasowe rolki, których choćby nie tknęliśmy
- ironizuje Tomek, który nocował w pensjonacie na Mazurach. Dlaczego hotele stosują takie praktyki? To zwykła kalkulacja. Gdy klient zobaczy niską cenę, łatwiej kliknie "rezerwuj". Dopiero później, w ferworze pakowania i planowania wyjazdu, nie zwróci uwagi na detale. A gdy dojdzie do płatności, trudno się kłócić, bo przecież "wszystko było w regulaminie".


Jak nie dać się "naciągnąć" na tanią rezerwację? Sprawdź, zanim wydasz pieniądze
Po pierwsze, czytaj wszystko od deski do deski. Opisy ofert bywają lakoniczne, a szczegóły, zwłaszcza te dotyczące dodatkowych kosztów, zwykle ukryte są w regulaminach lub dopiskach drobnym drukiem. To właśnie tam mogą pojawić się punkty o opłacie za parking, korzystanie z klimatyzacji, sprzątanie po pobycie i obecność zwierząt domowych.
Dobrym nawykiem jest także bezpośredni kontakt z obiektem. Wysłanie krótkiego zapytania mailowego lub rozmowa telefoniczna pozwala rozwiać wątpliwości, zanim jeszcze zdecydujemy się na rezerwację. Warto dopytać nie tylko o udogodnienia, ale także o zakres usług objętych ceną. Zwłaszcza jeżeli zdjęcia obiektu sugerują dostępność jacuzzi, śniadań i innych atrakcji, które mogą okazać się kosztowne.


Przydatnym źródłem informacji są też opinie innych gości. Recenzje w serwisach rezerwacyjnych i Google'u potrafią ujawnić więcej niż sama oferta, szczególnie jeżeli powtarzają się uwagi o kosztach, których nie przewidzieliśmy. Często to właśnie użytkownicy ostrzegają przed dodatkowymi opłatami za ręczniki, prąd lub choćby za otwarcie minibaru. Warto również zadbać o finansową elastyczność. Podczas planowania wakacyjnego budżetu dobrze zostawić sobie niewielką rezerwę na nieprzewidziane koszty. Taki zapas może się okazać bezcenny, jeżeli po drodze pojawią się nieoczekiwane wydatki.


Czy kiedykolwiek zaskoczyła Cię dodatkowa opłata w hotelu, o której nie było mowy przy rezerwacji? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.


Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału