Nazywa siebie „sommelierem perfum”, ale mi bardziej przypomina czarnoksiężnika, który potrafi spełnić najbardziej szalone perfumeryjne marzenia. Gdy prezentuje swoje perfumy ekspertom, pytają o rodowód – Paryż, Florencja, Dubaj? On odpowiada: „Made in Berlin”, wprawiając ich w osłupienie, bo przecież Niemcy potrafią zrobić dobre samochody i sprzęt AGD, ale nie perfumy… Philip Birkholz, bo o nim mowa, to dyrektor kreatywny niemieckiej marki zapachów, która w zaledwie kilka lat stała się mocnym graczem na światowym rynku niszowych perfum. Z Philipem Birkholzem rozmawiam o perfumach, które pachną jak milion dolarów, współczesnym ultra luksusie i zapachach, które mogą są jak biała magia.