Ciasto i inne rozczarowania

polregion.pl 4 godzin temu

Ciasto i inne rozczarowania

Dominika ubijała bitą śmietanę na biszkopt, jej ruchy były precyzyjne jak u zegarmistrza. Tort dla Kasi, jej córki, miał być arcydziełem: trzy piętra, waniliowy mus, świeże maliny, delikatne zawijasy z czekolady. Dzisiaj Kasia kończyła osiemnaście lat, a Dominika miała nadzieję, iż ten tort jej najlepszy w dwudziestoletniej karierze cukierniczej stopi mur, który wyrósł między nimi w ciągu ostatniego roku.

Mamo, jeszcze nie gotowe? Kasia wpadła do kuchni, jej adidasy zaskrzypiały na linoleum. Wika już jedzie, a tu taki bałagan!

Już prawie Dominika uśmiechnęła się, wycierając ręce w fartuch. No jak, podoba ci się?

Kasia rzuciła okiem na tort, jej twarz pozostała obojętna.

No spoko. Tylko, wiesz, Wika mówi, iż takie torty już są passé. Teraz wszyscy robią minimalistyczne, bez tych wszystkich zawijasów.

Dominika poczuła, jak łyżka w jej dłoni stała się cięższa.

To nie są zawijasy, Kasiu. To twoje ulubione wzory, jak na torcie na dziesiąte urodziny. Pamiętasz?

Mamo, miałam wtedy dziesięć lat Kasia przewróciła oczami. Dobra, ogarnę salon. Tato znowu zawalił wszystko swoimi papierami.

Wyszła, zostawiając za sobą lekki zapach perfum i wrażenie, iż Dominika rozmawia z pustką.

O szóstej salon był już przebrany: balony, girlandy, stół z przekąskami. Dominika postawiła tort na honorowym miejscu, jego owoce lśniły w świetle żyrandola jak małe rubiny. Przypomniała sobie, jak rok temu Kasia odmówiła rodzinnego świętowania, uciekając z przyjaciółmi do kawiarni. Jestem dorosła, mamo rzuciła wtedy. Dominika pół roku oszczędzała na ten tort, rezygnując z nowych butów i kursu cukierniczego, żeby dziś wszystko było idealne.

Dzwonek do drzwi przerwał jej myśli. Kasia pognała otworzyć, a do mieszkania wpłynęła Wika wysoka, z neonowo-różowymi paznokciami i wzrokiem, który skanował wszystko jak czytnik kodów.

O kurczę, co to, tort? Wika zatrzymała się przed dziełem Dominiki, przechylając głowę. Kasia, serio? Toż to dla dzieci!

No taka mama ma odjazd Kasia zachichotała, ale jej policzki zaróżowiły się. Ona lubi takie retro klimaty.

Retro? Wika parsknęła śmiechem, jej głos brzmiał jak tłuczone szkło. To jest z lat 90.! Teraz modne są naked cakes, z owocami i bez tej całej masy. No nie, Kasia?

Dominika ścisnęła brzeg fartucha, czując, jak kuchnia robi się coraz mniejsza.

Witaj, Wika próbowała się uśmiechnąć. To tort wg ulubionego smaku Kasi. Zawsze kochała wanilię i maliny.

Kochała Wika zaakcentowała ostatnie słowo, patrząc na Kasię. Ale gusta się zmieniają, no nie? Kasia teraz jest w wegańskim klimacie, co?

Kasia zawahała się, nerwowo bawiąc się bransoletką.

No, nie do końca Ale Wika ma rację, mamo. Może w przyszłym roku zrobisz coś bardziej na czasie?

Dominika poczuła, jak serce się ściska, ale skinęła głową.

Dobrze, Kasiu. A teraz przyjmujmy gości.

Goście, przyjaciele Kasi ze szkoły i studiów, wypełnili salon śmiechem i muzyką. Dominika roznosiła kanapki, starając się nie zauważać, jak Wika coś szepcze Kasi, wskazując na tort. Jej mąż, Marek, siedział w kącie, wpatrzony w laptop. Jego pilny projekt zawsze był ważniejszy niż rodzinne sprawy.

Dominika, jak tam? Marek na chwilę oderwał wzrok. Tort jak zwykle pierwsza klasa.

Dzięki Dominika wymusiła uśmiech. Może pomożesz z napojami?

Za chwilę, tylko wyślę ten mail znów zanurzył się w ekranie.

Dominika wróciła do stołu, gdzie Wika opowiadała głośno o trendowych imprezach.

W Warszawie była ostatnio akcja perorowała tort bez glutenu, bez cukru, z matchą. To jest poziom! A tu skinęła głową w stronę tortu Dominiki jakby babcia upiekła.

Goście zaśmiali się. Kasia poczerwieniała, ale milczała, gniotąc róg obrusa.

Wika, to mama go zrobiła powiedziała cicho. Starała się.

Starała? Wika uniosła brew. Kasia, starać się to jedno, a być na czasie to drugie. Nie chcesz chyba, żeby twoje osiemnastki wyglądały jak impreza w przedszkolu?

Dominika poczuła, jak policzki ją pieką. Chciała zaprotestować, ale jej wzrok padł na Kasię, która spuściła oczy, jakby się zgadzała.

Kulminacja wieczoru nadeszła, gdy przyszło czas zdmuchiwania świeczek. Dominika wjechała z tortem na wózku, jej ręce drżały ze wzruszenia. Goście zamilkli, telefony skierowały się w stronę Kasi. Dominika zapaliła świeczki, ich płomienie odbijały się w oczach córki, jak kiedyś.

Kasiu, życzenie Dominika uśmiechnęła się, czując gulę w gardle.

Czekaj Wika wystąpiła do przodu, jej głos przeciął ciszę. Co to, zwykłe świeczki? Kasia, przecież mówiłaś, iż chcesz race! To twój dzień!

Race? Dominika zbladła. Kasia, nic mi nie mówiłaś

Bo i tak zrobiłabyś po swojemu! Kasia nagle wybuchnęła, jej głos się załamał. Mamo, prosiłam o coś prostego, nowoczesnego, a ty znów ze swoimi tortami jak na wesele! Mam osiemnaście lat, nie jestem dzieckiem!

Goście zamarli. Dominika poczuła, jak zapada się pod ziemię.

Kasiu, chciałam, żeby ci się podobało jej głos był ledwo słyszalny. To twój ulubiony smak

Ulubiony? Kasia zaśmiała się, ale w jej oczach błysnęły łzy. choćby nie wiesz, iż od roku nie jem malin! Wika ma rację, żyjesz w swoim świecie!

Kasia, nie dramatyzuj Wika położyła dłoń na jej ramieniu, jak dyrygent prowadzący orkiestrę. Zdmuchnijmy świeczki i spDominika zamknęła za sobą drzwi wejściowe, gdy pierwsze płatki śniegu zaczęły wirować wokół latarni, a jej oddech mieszał się z mroźnym powietrzem, jak ostatnie westchnienie porzuconego tortu.

Idź do oryginalnego materiału