Mała, uważna obserwatorka: Historia dziewczynki i tajemniczej wizyty ojca.
Mała Brygida ukryła się w kącie, by nikt jej nie zauważył, i w milczeniu patrzyła, jak ojciec wprowadza starszą panią do jej maleńkiego pokoju. Kobieta była niska i pomarszczona.
Tak, mamo, tutaj nie jest tak przestronnie jak w twoim domu, ale warunki są lepsze: centralne ogrzewanie, bieżąca woda, ciepła łazienka. Jak sprzedamy twój dom i kupimy większe mieszkanie, będziesz miała swój własny pokój.
Dlaczego to łóżko jest tak małe? głos staruszki był łagodny, ale stanowczy. choćby ja bym się tu nie zmieściła
To łóżko Brygidy, twojej wnuczki. Nie martw się, znajdziemy ci większe.
Ale nie starczy miejsca!
Chcesz biegać tu jak dziecko? ojciec zaśmiał się życzliwie. Wszystko się ułoży, dasz radę!
A Brygida?
Tak! głos ojca nagle stał się twardy. Córka Barbary.
A także twoja córka spokojnie poprawiła starsza pani, nie zrażona tonem syna. Niech Bóg ma ją w opiece, Basiu.
Brygida automatycznie przeżegnała się.
Jej matka była piękna i kochająca, uwielbiała swoją córkę, którą nazwała na cześć bohaterki ukochanej powieści. Brygida pamiętała uśmiech mamy, gdy wracał do domu jej ojciec, Wojciech. On też był czuły i wesoły, zawsze przynosił jej zabawki i głaskał po głowie.
Ale pewnego dnia wszystko się zawaliło. Mama nie obudziła się. Brygida nie rozumiała, dlaczego wszyscy płaczą i współczują jej, dlaczego ojciec jest ciągle zły i daleki. Straszne słowo zmarła, powtarzane przez wszystkich, którzy przychodzili do domu, prześladowało ją, choć nie wiedziała, co oznacza.
Wkrótce pojechali z ojcem w długą podróż samochodem. Milczał i nie odpowiadał na jej pytania. W końcu zatrzymał auto i ciężkim głosem oznajmił:
Mamy już nie ma, Brygida. Będziesz mieszkać ze mną i moją rodziną. Masz dwóch braci.
Brygida trochę się uspokoiła. Ale gdy dotarli do mieszkania ojca, powitała ich rozczochrana kobieta, krzycząc:
Po co mi to obciążenie? Sam się nią zajmij! Nie będę wychowywać twojej córki z nieprawego łoża!
Brygida przytuliła się do ściany. Dwunastoletni bliźniacy wybiegli na hałas. Spojrzeli na nią z pogardą.
A ty kto? spytał jeden. Co za dziwadło?
Drugi wyrwał jej torbę, wysypał zawartość na podłogę i zaczął deptać jej rzeczy.
Co to ma być? Śmieci? Znalazłaś w śmietniku?
Brygida krzyknęła. Na hałas przybiegli rodzice.
Widzisz?! kobieta znów się wściekła. Ledwo przyszła, a już robi problemy. Czego beczysz, smarkulo?
Brygida spojrzała na ojca łzawymi oczami. On ocenił sytuację i zimno powiedział:
Do pokoju! A ty zwrócił się do niej chodź ze mną!
Dziewczynka posłusznie poszła za ojcem. Słyszała, jak kobieta mruczy za ich plecami.
Brygida! ojciec wprowadził ją do maleńkiego pokoju z okienkiem, który wyglądał jak spiżarnia. Twoja mama odeszła. Będziesz żyć z nami. Ta kobieta to moja żona, Halina. A chłopcy to moi synowie, Kacper i Tomek. Postaraj się z nimi dogadać.
Ojciec wyszedł, ale niedługo wrócił ze starym łóżkiem i zniszczonym stolikiem.
Urządzaj się!
Życie Brygidy zmieniło się diametralnie. Mimo starań, rodzina ojca nigdy jej nie zaakceptowała. Ciocia Halina wściekała się na sam jej widok, narzekając, iż ma za dużo obowiązków. Chłopcy celowo szczypali ją lub popychali. Brygida gwałtownie zrozumiała, iż najlepiej będzie, jeżeli nie będzie wychodzić ze swojego kąta, gdy ktoś jest w domu. Spędzała dnie w pokoju, bawiąc się starą lalką jedyną pamiątką po dawnym życiu.
Czasem chłopcy wpadali i wyśmiewali się z niej. Aż ojciec to zauważył i surowo ich ukarał. Potem już nie podchodzili do jej drzwi, ale wykorzystywali każdą okazję, by dokuczyć jej, gdy wychodziła do łazienki, jadła lub myła się. Nie zawsze jadła to samo co reszta, często w samotności. Czuła zapach drożdżówek na śniadanie, ale dostawała tylko owsiankę i wodnistą zupę. Ojciec czasem po kryjomu podsuwał jej słodycze.
Brygida marzyła, by pójść do szkoły, znaleźć przyjaciół i być wśród innych dzieci. Ale do tego jeszcze daleko.
Teraz babcia została jej nową sąsiadką. Brygida skuliła się w łóżku i obserwowała, jak starsza pani się urządza. Widziała, jak ojciec z chłopcami wnosi stary tapczan i małą szafkę. Po ich ustawieniu ledwo było miejsca, by przejść.
Poznajmy się powiedziała starsza pani, siadając na tapczanie. Jestem pani Helena, matka twojego ojca, więc jestem twoją babcią. Możesz mnie tak nazywać.
Brygida szepnęła dziewczynka.
Nie miała ochoty rozmawiać z babcią, nie wierzyła, iż może być dla niej miła.
Mimo to zaprzyjaźniły się. Łączyło je to, iż obie były odrzucone przez rodzinę ojca. Nikt jednak nie odważył się mówić źle przy pani Helenie. Brygida słyszała tylko, jak ciocia Halina narzeka, iż ojciec przyprowadził jej starą wariatkę. Chłopcy za to próbowali dokuczać babci raz tłukli jej okulary, raz rozlewali herbatę, raz rozsypali pinezki w kapciach. Ale babcia jadła z wszystkimi w kuchni, co Brygida uważała za dziwne.
Wojciech, dlaczego Brygida nie siada z nami do stołu? spytała, widząc, iż dziewczynka je w pokoju.
Nie ma miejsca! ostro odparła Halina.
Jak to nie ma? Mogę się przesunąć, chłopcy też.
Co za bezczelność! warknął Kacper. Nie będę siedział z intruzem!
Jak możesz tak mówić? westchnęła babcia. Przecież to twoja siostra!
Wojciech! wrzasnęła Halina. Proszę, pogadaj z matką! Nie jej sprawa, jak wychowujemy dziewczynkę!
Mamo zaczął Wojciech, ale babcia przerwała.
Wygląda na to, iż Brygida żyje tu jak












