Cienie przeszłości: niespodziewany zwrot wydarzeń

twojacena.pl 1 dzień temu

**Taniec z przeszłością: nieoczekiwany zwrot losu**

Siedziałam w kuchni, patrząc przez okno z ciężkim sercem. Mój jedyny syn, Krzysztof, zapomniał o rocznicy naszego ślubu i choćby nie zadzwonił. Łzy płynęły mi po policzkach, gdy rozmyślałam, jak przetrwać ten smutny dzień. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. „W końcu! Na próżno myślałam źle o synu” – pomyślałam z nadzieją, biegnąc do aparatu. ale gdy podniosłam słuchawkę, zaniemówiłam, słysząc głos synowej. „Halina Stanisławowo, mam do pani istotną sprawę” – zaczęła stanowczo Kinga, nie dając mi dojść do słowa, i rzuciła propozycję, od której aż mi dech zaparło.

„Jak to? Sprzedaliście bez mojej zgody?” – wykrzyknęłam, nie panując nad emocjami. „Jak mogłeś, Krzysiu? Tego się po tobie nie spodziewałam!”

„Mamo, no co ty się unosisz? Tak wyszło. Kupiec znalazł się szybko, a my pilnie potrzebowaliśmy pieniędzy. Wiesz przecież, iż Kinga otwiera własny interes. Mieliśmy czekać, aż wrócisz z sanatorium, żeby spytać o naszą działkę?” – odparł rozdrażniony Krzysztof.

„Jak mogłeś, synu? Tyle wspomnień wiąże się z tym domu!” – mówiłam przez łzy. „I dla ciebie też. Mogliście choć poradzić się!”

„Mamo, już wszystko wyjaśniłem” – rzucił zmęczony Krzysztof i się rozłączył.

Byłam wściekła. Ostatnio czułam się niepotrzebna, odrzucona, jak wyrzutek we własnej rodzinie. I winą za to obarczałam Kingę.

Od kiedy pojawiła się w życiu Krzysztofa, mój syn się zmienił. Stał się obojętny na moje potrzeby i rady. Dzisiejsza wiadomość złamała mi serce. Gdy mój mąż, Andrzej, nalegał, by podarować synowi na ślub rodzinną działkę w Sandomierzu, protestowałam. ale Andrzej był nieugięty.

„Po co ci ten dom? – mówił. – Nam wystarczy mieszkanie. Niech młodzi decydują, czy chcą tam żyć, czy sprzedać. Nie uzbieraliśmy tyle, by dać synowi porządny prezent. Działka to najlepsze, co mamy. Nie dyskutuj, postanowiłem.”

I oto pięć lat po ślubie Krzysztof oznajmił, iż działkę sprzedali. Byłam pewna, iż gdyby Andrzej żył, nigdy nie pochwaliłby tego kroku.

Domek był prawdziwym skarbem – drewniany, dwupiętrowy, z rzeźbionymi okiennicami, przestronną werandą i balkonem, stał nad jeziorem, otoczony sosnowym lasem. Tam, zaraz po ślubie, mieszkałam z Andrzejem, a tamte dni wspominałam jako najszczęśliwsze. Przyroda, cisza, dobrzy sąsiedzi, świeże mleko, jajka, pachnące truskawki – wszystko to było jak raj. Tam też dowiedziałam się, iż będę matką. Ten dom przesiąknięty był najpiękniejszymi wspomnieniami.

Kinga, moim zdaniem, nigdy nie doceniła tego daru. Rzadko przyjeżdżała tam z Krzysztofem, a o noclegu czy dłuższym pobycie nie było mowy. „Jestem miejską kobietą – mawiała. – Na wsi nudno, upalnie, kurz i komary. Potrzebuję komfortu, klimatyzacji!” – mówiła, poprawiając idealny manicure.

Ja wciąż jeździłam na działkę, najpierw z mężem, potem sama. W głębi duszy uważałam to miejsce za swoje, marząc, iż syn odda mi je, bym mogła tam zamieszkać na stałe. Zapraszałam przyjaciółkę, Jadwigę, i spędzałyśmy dni w spokoju, z dala od miejskiego zgiełku.

„Piękna masz działkę, Halinko – mówiła Jadzia. – Gdyby sprzedać, można by dostać niezłe pieniądze. Takie domy teraz w cenie, a i przyroda tu – lepsza niż na wakacjach.”

„Nie sprzedamy – odpowiadałam. – Tu jest tak dobrze. To pamięć o rodzicach Andrzeja.” Marzyłam, by tam zamieszkać, przyjmować gości, może choćby wynajmować pokoje, by dorobić do emerytury.

Kinga, z wykształcenia ekonomistka, po urlopie macierzyńskim nie wróciła do księgowości w klubie fitness. „Nie zamierzam harować za grosze – oznajmiła. – To upokarzające.” Krzysztof, inżynier w fabryce, wspierał ją: „Zostań w domu z Jasiem, mojej pensji starczy.”

Lecz Kinga zaczęła się nudzić. Gdy syn podrósł, postanowiła otworzyć salon urody. „Wpadłam na pomysł! – oznajmiła Krzysztofowi. – Sprzedamy działkę i kupimy lokal na salon. Już znalazłam odpowiedni, w dobrej cenie.”

„Jesteś pewna, iż dasz radę? – wątpił Krzysztof. – Nie masz doświadczenia w biznesie.”

„Oczywiście! – odparła pewna siebie. – Zatrudnię dobrych fachowców, a wykształcenie mam odpowiednie. Trzeba tylko gwałtownie sprzedać dom.”

„Szkoda działki – westchnął Krzysztof. – To pamięć o dziadkach, o tacie. Może weźmiemy kredyt?”

„Żadnych kredytów! – ucięła Kinga. – Działka jest warta fortunę, starczy na wszystko. Stary dom, po co się nim przejmować? jeżeli nie sprzedamy teraz, potem straci na wartości. Wykupią ziemię pod deweloperkę, i tyle.”

Jej argumenty, jak zawsze, brzmiały przekonująco. „Mama będzie zła” – szepnął Krzysztof.

„Nic się nie stanie, ma mieszkanie – odparła Kinga. – jeżeli chce grzebać w ziemi, niech wynajmie działkę w ROD. Dom jest nasz, nie jej.”

Krzysztof wynajął firmęKiedyś myślałam, iż nigdy im tego nie wybaczę, ale teraz, patrząc na uśmiech Kingi i małą Zosię w ramionach Krzysztofa, zrozumiałam, iż rodzina to coś więcej niż cztery ściany starego domu.

Idź do oryginalnego materiału