Cierp, córko! Teraz jesteś w innej rodzinie i musisz się dostosować do ich zasad. Wyszłaś za mąż, nie przyszłaś w gości. Jakie zasady, mamo? Oni tu wszyscy są stuknięci! Zwłaszcza teściowa! Ona mnie nienawidzi, to oczywiste! A słyszałaś kiedyś, żeby teściowe były dobre?
Hulaj dusza! Znowu się włóczy! Stanisława Piotrowna stała na środku kuchni, jej twarz była czerwona ze złości, a oczy płonęły wściekłością. jeżeli facet się włóczy, to baba sama jest winna. Mam ci wszystko tłumaczyć, czy jak?
Teściowa była w szałowym gniewie. Krzyczała na swoją synową, Jadzię, jak opętana. A wszystko przez to, iż ta podejrzewała swojego męża, jej syna Krzysztofa, o niewierności.
Jadzia, młoda, delikatna dziewczyna z dużymi, naiwnymi oczami, stała przyciśnięta do ściany, próbując przemówić rozwrzeszczanej kobiecie do rozsądku.
Stanisławo Piotrowno, ale to nie jest w porządku. On ma rodzinę, dzieci… próbowała się bronić Jadzia, ale teściowa natychmiast ją przerwała, machając ręką, jakby odpędzała natrętnego komara.
To ty jesteś rodziną? A twoje dziecko, które choćby nas z dziadkiem nie dopuszcza do siebie? wzgardliwie prychnęła teściowa. Twoje wychowanie, swoją drogą!
Jakie wychowanie, Stanisławo Piotrowno? Jasiu ma dopiero rok. pozostało malutki cicho zaprotestowała Jadzia.
Malutki? Kobieta skrzywiła się. U Kowalskich wnuk pozostało mniejszy, a już na ręce idzie i nie drze się jak ten… twój… machnęła ręką w kierunku pokoju dziecięcego.
adekwatnie to wasz wnuk odparła Jadzia, choć jej głos drżał. I wie pani, dzieci wyczuwają złych ludzi. Może dlatego do was nie idzie.
My jesteśmy źli? O, kozioł ofiarny! teściowa podniosła głos. A u kogo ty, nasza piękna, mieszkasz za darmo? Czyje jedzenie jesz? Czyje pieniądze wydajesz? Niewdzięcznica!
Jadzia nie miała już siły kłócić się z awanturniczą teściową. Tysiąc razy mówiła Krzysztofowi, iż chce żyć osobno od jego rodziców, ale Krzysztof, rozpieszczony maminek synek, nie widział w tym potrzeby.
Jemu podobało się mieszkanie z rodzicami. Czul się tu jak u Pana Boga za piecem. Spokojnie chodził do pracy, a wszystkie domowe sprawy załatwiali starsi pranie, sprzątanie, gotowanie. Nie życie, a bajka!
Tymczasem z Jadzią złośliwa teściowa rozliczała się po całości. Najpierw dziewczyna starała się jakoś dogadać ze starą.
Pomagała jej w domu, wspierała ją we wszystkim, choćby słuchała jej wiecznych narzekań na życie i sąsiadów. Ale z czasem zrozumiała, iż to wszystko na marne.
Nieważne, jaka dobra i uległa była Jadzia dla teściowej, ta i tak jej nienawidziła i choćby nie próbowała tego ukrywać.
Przyprowadził do domu tę głupią, jakby normalnych dziewczyn brakowało opowiadała Stanisława Piotrowna sąsiadce, podczas gdy Jadzia stała za węgłem domu, zbierając porozrzucane przez Krzysztofa zabawki i wszystko słyszała.
Aż do sąsiedniej wioski po nią jeździł! Żeby było za co! Nasze baby są o niebo lepsze, pracowite i rozgarnięte.
I to mówię! potakiwała jej sąsiadka, miejscowa plotkarka, babcia Marysia, która już przeorała całą wieś językiem.
Rozumiem, gdyby coś umiała. A ty, Piotrowno, sama mówiłaś, iż ręce ma nie od tej strony. Nie potrafi nic zrobić porządnie.
choćby nie wiesz, jak bardzo! Nic jej nie można powierzyć. Albo zgubi, albo zepsuje. A i dziecko jakieś… nie takie.
U Kowalskich wnuk to zupełnie inna rzecz. Spokojny, rozgarnięty chłopczyk. A ten tylko wrzeszczy i marudzi. Widać geny nie te.
Gdy życie stawało się nie do zniesienia, Jadzia dzwoniła do matki do sąsiedniej wsi, skarżyła się, płakała, a matka odpowiadała:
Cierp, córko! Jesteś w innej rodzinie, musisz się dostosować. Wyszłaś za mąż, nie w gości.
Jakie zasady, mamo? Oni tu wszyscy są stuknięci! Zwłaszcza teściowa! Ona mnie nienawidzi!
A słyszałaś kiedyś, żeby teściowe były dobre? Wszystkie przez to przechodzimy, i ty też musisz. Tylko nie pokazuj, iż ci ciężko. Wytrzymaj.
Wiedząc, iż z lękliwą i niezdecydowaną matką nic nie ugrasz, Jadzia zagroziła, iż zadzwoni do ojca.
Zlituj się nad tatą! przestraszyła się matka. Wiesz, iż jest na warunkcie. Krok w bok, i zamkną go za kratki!
Jadzia to rozumiała. Wiedziała, iż ojciec bardzo kocha swoją jedyną córkę. Dostał zawiasy za burdę, któlą urządzi