Czy dzisiaj chodzi o to, żeby polskie dzieci były głupsze?

kobietytomy.pl 6 godzin temu

Z jednej strony polscy uczniowie odnoszą wysokie wyniki w międzynarodowych wynikach edukacyjnych takich jak PISA, plasując się powyżej średniej. Z drugiej praktycy nauczania, w tym nauczyciele z prestiżowych szkół średnich przygotowujący do konkursów osoby szczególnie zainteresowane przedmiotami wskazują, iż poziom nauczania jest coraz niższy. Dlaczego? Powodów jest dużo. Na pewno odczuwamy negatywne efekty nauczania zdalnego, braku prac domowych, a także szczególnie ubogiej podstawy programowej, na przykład z matematyki. Na zachodzie naszą podstawę programową, jak wskazują praktycy, realizuje się w sześć lat, w Polsce…w osiem (a i tak mimo wielu lat nauki, polscy uczniowie z matematyką radzą sobie nie najlepiej, zwłaszcza w życiu codziennym). Podstawy programowe chociażby z Niemiec, czy Anglii są bardziej zaawansowane. Czy chodzi zatem o to, by polskie dzieci były głupsze?

Czy chodzi o to, żeby polski uczeń był głupi?

Co mówią badania?

Badanie PISA z 2022 roku, oceniające umiejętności piętnastolatków w zakresie czytania ze zrozumieniem, przyrody i matematyki pokazują, iż polscy uczniowie w każdej wskazanej dziedzinie są powyżej średniej. Oznacza to teoretycznie, iż jest dobrze. W praktyce jednak należałoby spojrzeć na tendencję, a ta jest spadająca. W porównaniu z rokiem 2018 wyniki polskich uczniów są zdecydowanie gorsze. Dlaczego? Eksperci wskazują, iż winna jest nauka zdalna, która w Polsce w porównaniu do innych państw europejskich trwała zdecydowanie najdłużej. Druga przyczyna to ciągłe zmiany programowe, brak stabilności i dobrego pomysłu na edukację.

Należałoby wskazać, iż powyższe wyniki z 2022 roku nie obejmują zmian, z którymi trzeba się liczyć z uwagi na brak prac domowych – o czym zdecydowano w 2024 roku. Coś, co dotąd pozwalało trzymać poziom, motywować uczniów do nauki w domu, przestało być skuteczne. W konsekwencji nauczyciele nie kryją, iż brak prac domowych sprawił, iż poziom spadł, uczniowie przychodzą do szkoły nieprzygotowani, po chorobie nie nadrabiają zaległości, nauczyciel nie ma możliwości oceny zeszytu, tego czy uczeń uzupełnił braki. W konsekwencji zaległości się piętrzą, poziom spada. Cierpią na tym wszyscy, także uczniowie, którzy naprawdę chcą się uczyć…Nauczyciel bowiem dłużej tłumaczy, nie może iść z programem dalej…

Ciągłe zmiany

Nauczyciele praktyce wymieniają całą listę problemów i błędów. Zaczynają od tego, iż edukacją zajmują się osoby, które nie uczą, teoretycy, a nie praktycy, niemający pojęcia, jak wygląda polska szkoła. Mimo zapowiedzi, iż przykładowo egzamin z języka polskiego będzie bez niespodzianek, ósmoklasiści spotkali się z wieloma pułapkami. Oczywiście, iż tak zwany dobry uczeń sobie poradzi, tylko czy o to chodzi, żeby sobie „jedynie poradził”?

Ciągłe zmiany, niestabilność – utrudniają naukę. Brak wiedzy, czego można się spodziewać – także. Podobnie jak realizacja bardzo złożonego pod względem treści podręcznika a nie prostszej podstawy programowej. Brak czasu w powtórki, itd.

Teoria a praktyka?

Można uczyć się matematyki 8 lat i nie umieć obliczyć kwoty obniżki w sklepie o 10 czy 20%. Tak, to się zdarza. Można mieć szóstki z angielskiego i nie umieć się dogadać na wakacyjnym wyjeździe. Zdarza się, iż wygrywa się konkursy z języka polskiego, a nie umie się czytać ze zrozumieniem.

Polska szkoła przez cały czas zdaje się nie przygotowywać dobrze do życia. Nie uczy rzeczy naprawdę przydatnych. Tymczasem to one decydują o tym, jak radzimy sobie, gdy dorastamy. Mało jest zajęć uczących krytycznego myślenia, kreatywności, za dużo takich, które skupiają się jedynie na pamięciowym opanowaniu materiału. Często brakuje nawiązywania do życia codziennego, pokazywania, dlaczego warto się czegoś uczyć, za mało łączy się przedmioty, które w gruncie rzeczy nawiązują do siebie, tymczasem traktuje się je jak wycinki, które kompletnie nie mają ze sobą nic wspólnego.

Brak zaangażowania nauczycieli

Wydaje się, iż nikomu nie zależy na tym, żeby polscy uczniowie byli mądrzy. Głośno mówi się o tym, iż z maturą z polskiego na poziomie podstawowym bez problemu poradziłby sobie absolwent podstawówki, czyli osoba piętnastoletnia. Dzisiaj maturę stosunkowo łatwo zdać, trudno dobrze zdać. Dawniej matura była jakimś wyznacznikiem, o czymś mówiła, dzisiaj wykształcenie się dewaluuje. Można mieć tytuł za pieniądze, studia robić online, w praktyce choćby nie wiedzieć, co się na nich dzieje.

Słabo opłacani nauczyciele robią tylko to, co muszą. Tylko nieliczni naprawdę się starają. Większość jest sfrustrowana i wypalona. Brak zaangażowania widać też po stronie dyrekcji. Słabe perspektywy to bolączka także pracowników naukowych. Ryba psuje się od głowy, im wyżej tym gorzej. W konsekwencji tego młode osoby obserwujące, jak jest, wolą planować karierę TouTubera, zamiast się uczyć. Nauka jest dzisiaj dla naiwniaków…liczy się przecież coś innego.

Bez wsparcia od rodziców

Nauczyciele bronią się, iż to nie ich wina, iż nie mogą robić wszystkiego, przerzucają odpowiedzialność na rodziców. Podkreślają (czy słusznie?), iż rodzice dzisiaj nie są zaangażowani. Olewają naukę (tak samo jak dzieci), zostawiają wszystko tak, jak jest. Może niekoniecznie ze złej woli, ale ze zmęczenia. Jesteśmy zabiegani, mamy mnóstwo obowiązków, pracujemy, nie starcza nam siły i determinacji, żeby nadzorować swoje dzieci. Tymczasem nie robiąc tego, popełniamy błąd i w przyszłości mierzymy się ze sporymi konsekwencjami. Niestety dzieci muszą być nadzorowane, pilnowane i sprawdzane, wtedy mają większą motywację, żeby się uczyć. Pozostawione same sobie być może „ogarną” i okażą się odpowiedzialne, ale niestety w praktyce bywa z tym różnie.

Dlatego zamiast poświęcać aż 3 godziny na scrollowanie mediów społecznościowych (tak, właśnie tyle czasu online spędza dzisiaj przeciętny Polak), warto ustawić sobie limit na telefon! Dzięki temu uświadomimy sobie, jak mnóstwo czasu marnujemy na aktywności, które – co już dzisiaj wiadomo – są silnie uzależniające i …ogłupiają, zmniejszają poziom koncentracji, rozleniwiają i czynią nas osobami łaknącymi ciągłych wrażeń. To samo, a choćby więcej robią naszym dzieciom, które nie mają jeszcze ukształconego układu nerwowego i które są szczególnie podatne na negatywny wpływ sieci internetowej. Zyskując 3 godziny dziennie, mamy ogromne możliwości zadbania o siebie i dzieci – o edukację całej rodziny!

Czy chodzi zatem o to, żeby dzieci były głupsze?

Patrząc na rzeczywistość globalnie, można dojść do wniosku, iż chodzi o to, żeby nas ogłupić. Od maleńkości uzależnić od niezdrowego jedzenia, płytkich form rozrywki, zmniejszyć nasze umiejętności krytycznego myślenia, tworząc z nas istotę uzależnioną od wytworów oferujących przez wielkie korporacje. Chodzi o to, żebyśmy chorowali, nie zadawali za dużo pytań, żyli bez wsparcia najbliższych, tak, aby łatwiej było nami sterować i manipulować. Im mniej świadome dziecko, tym bardziej zagubiony dorosły, robiący dokładnie to, czego się od niego wymaga, to, co dobre dla innych, niekoniecznie dla niego. Osoba nieznająca historii, skazana jest, aby powtarzać błędy przodków, nieumiejąca wykorzystać wiedzy w praktyce, gwałtownie zapomina czego się nauczyła, z brakiem wiedzy, po co jej to wszystko – staje się jak marionetka, traci szanse na szczęście i świadome życie. Wpatrzona w telefon, nieczytająca dobrych książek, skupiona na swoim wyglądzie, a nie na pracy nad swoim intelektem popada w depresję i coraz większą beznadzieję….Może o to właśnie chodzi, żeby być jak masa, szara i przygnębiająca, a nie jak jednostka przebojowa, umiejąca zadbać o to, co dobre i zmieniająca świat na lepsze?

A może nie jest wcale tak źle? Może tylko w tradycyjny sposób robimy to, co pokolenia wcześniej – narzekamy na młodych i nie wierzymy, iż po prostu tak ma być? Jak sądzisz? Jest dobrze? Czy może niekoniecznie?

Idź do oryginalnego materiału