– Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem – oznajmiła z dumą córka.
Piotr wyjrzał z łazienki, owinięty tylko ręcznikiem. Krople wody lśniły na wyrzeźbionych mięśniach klatki piersiowej. Nie mężczyzna, tylko marzenie. W piersiach Klaudii zabiło serce słodkim bólem.
Piotr usiadł na skraju łóżka i sięgnął po nią, by ją pocałować. Odwróciła głowę.
– Nie, bo nigdy stąd nie wyjdę. Muszę już iść. Zosia pewnie wróciła – Klaudia przytuliła się do jego ramienia.
Westchnął.
– Klaudiu, ile można? Kiedy powiesz córce o nas?
– Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i świetnie sobie radziłeś – wstała i zaczęła się ubierać.
– Czuję, jakbym wcześniej w ogóle nie żył, tylko na ciebie czekał. Nie mogę bez ciebie…
– Nie rozdzieraj mi serca. Nie odprowadzaj mnie – powiedziała Klaudia i wymknęła się z pokoju.
Szła ulicą, ignorując spojrzenia przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd wraca. Mężczyźni patrzyli z ciekawością, a kobiety… z dezaprobatą.
Nic dziwnego – figura jak marzenie, urodę miała nie z tej ziemi: wyraziste oczy, pełne usta. Ciemne włosy wymykały się spod spinki. A Klaudia chciała po prostu zniknąć.
***
Wyszła za mąż młodo, w wieku dwudziestu lat, z wielkiej, odwzajemnionej miłości. Prawie od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował ją namówić na aborcję – mówił, iż za wcześnie, iż trzeba stanąć na nogi, iż jeszcze zdążą. Ale Klaudia się nie ugięła i urodziła zdrową dziewczynkę, licząc, iż z czasem mąż się zmieni. Nigdy jednak nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych na dzieci.
Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, pod którym jej mąż bywał wieczorami. Klaudia nie rzuciła się na przeszukiwanie miasta, tylko czekała na męża i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:
– Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty od razu uwierzyłaś? Sama nie wiele się od niej różnisz. Wychodzę, a ty pożałujesz…
Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Klaudia nie chciała żyć, ale córka potrzebowała jej uwagi – musiała przetrwać. Po dwóch tygodniach nie wytrzymała, poszła pod wskazany adres, stanęła za drzewem na podwórku i czekała. niedługo minął ją mąż, prowadząc pod rękę młodą kobietę. Weszli razem do klatki.
Nazajutrz Klaudia złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie potrafiłaby wybaczyć – nie taki miała charakter. Oddała córkę do żłobka i wróciła do pracy.
Czasem w jej życiu pojawiali się mężczyźni, ale żaden nie zrobił na niej wrażenia na tyle, by związać z nim życie. Aż po wielu latach pojawił się Piotr. Wysoki, przystojny, w sam raz dla niej. Między nimi wybuchł burzliwy, namiętny romans. Pewnego dnia Zosia zapytała, dokąd mama tak się stroi.
– Na randkę – odparła półżartem, półserio.
– Aaa… – przeciągnęła córka znacząco.
Więcej pytań nie zadawała.
Figurą Zosia wyszła w matkę, ale twarz miała przeciętną. Wszyscy dziwili się, jak u tak pięknych rodziców mogła urodzić się zwyczajna dziewczyna. Klaudia jednak się cieszyła. Piękno nie nakarmi, a samo ściąga kłopoty.
Nigdy nie miała przyjaciółek. Nie z jej winy – po prostu dziewczyny zazdrościły jej urody. Bały się wyglądać przy niej blado. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż – liczyła, iż w mężu znajdzie przyjaciela.
– Za niski poziomem i zbyt prosty, choć przystojny – mawiała matka.
***
– Zosia, jestem w domu – zawołała Klaudia, wchodząc do mieszkania.
– Odrabiam lekcje – odpowiedziała córka z pokoju.
Klaudia przebrała się i poszła do kuchni. niedługo dołączyła do niej Zosia, usiadła przy stole i ukroiła kawałek chleba.
– Nie psuj apetytu, zaraz będzie kolacja – powiedziała Klaudia, stawiając talerze i siadając naprzeciw córki. – Chciałam z tobą porozmawiać.
– Chciałaś, to mów – Zosia zajadała z apetytem.
– niedługo moje urodziny.
– Pamiętam, mamo.
– Chciałam zaprosić… mojego znajomego – wykrztusiła Klaudia.
– Z którym sypiasz? – Zosia patrzyła na nią bez zmrużenia oka.
– Spotykam się. W końcu rozmawiasz z matką – zbeształa ją Klaudia.
– Jaka różnica? W twoim wieku randki i seks to to samo.
– Więc zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? – doprecyzowała Klaudia.
– A co mnie to obchodzi. Babcia przyjdzie? – odparła z nonszalancją.
Klaudia odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat – trudny wiek. Ale wyglądało na to, iż córka przyjęła wiadomość spokojnie.
– Babcia będzie w niedzielę. Ważne, żebyście się z nim dogadali.
– Oj, mamo, zaproś go już – machnęła ręką Zosia.
Całe sobotnie przedpołudnie Klaudia gotowała, chcąc zaimponować Piotrowi kulinarnymi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż, podarował pierścionek. Klaudia była zaskoczona. Jego natarczywość ją onieśmieliła.
Co więcej, chcąc przypodobać się Zosi, zachowywał się głośno, opowiadał dowcipy. Córka przeciwnie – była powściągliwa i poważna. Gdy Piotr wyszedł, Klaudia posprzątała ze stołu, zajrzała do pokoju córki, usiadła obok i spróbowała ją przytulić. Zosia się wymknęła.
– Nie spodobał ci się? – spytała Klaudia.
– Nie – odparła krótko.
– Dlaczego? – Klaudia nie ukrywała rozczarowania.
– Nie podoba mi się i już. – Zosia zamilkła na chwilę. – Rozumiem, iż jesteś jeszcze młoda, iż miłość i te sprawy. Ale mamo, on cię wykorzystuje. Jak możesz tego nie widzieć?
– Babcia ci tak nastroiła przeciwko niemu?
– Co ma babcia do tego? Mam oczy.Kiedy kilka tygodni później spotkała przypadkiem Piotra w sklepie i zobaczyła, jak delikatnie pomaga starszej sąsiadce nieść zakupy, zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie potrzebuje błyskotek, tylko zwykłej, codziennej dobroci.