Dlaczego mój syn powiedział, iż nie jestem zaproszona na jego ślub: Obiecał, iż następnego dnia przyjadą z żoną i przyniosą tort.

polregion.pl 3 tygodni temu

Oto dlaczego mój syn powiedział, iż nie jestem zaproszona na jego ślub: Próbował mnie pocieszyć, obiecał, iż następnego dnia przyjdą z żoną w odwiedziny i przyniosą tort.

Kiedy Kacper był mały, miał zaledwie sześć lat, jego ojciec po prostu zniknął z naszego życia. Pewnego dnia – i już go nie było. Zostałam sama, z małym dzieckiem i pustką w miejscu rodzinnego ciepła. Nie miałam żadnego wsparcia, zostałam dla niego matką, ojcem, oparciem i żywicielką w jednej osobie. Pracowałam na dwie zmiany, brałam dodatkowe zlecenia, nocne dyżury i nie pozwalałam sobie chorować. Najważniejsze było, żeby Kacper miał wszystko. Żeby nie czuł się gorszy od innych dzieci, które miały oboje rodziców.

Nigdy nie myślałam o sobie. Ani razu nie postawiłam swojego życia na pierwszym miejscu. Owszem, byli mężczyźni. choćby tacy, którzy proponowali wspólne życie. Ale nie mogłam. Bałam się, iż Kacper poczuje się niepotrzebny, iż ktoś inny zajmie moje miejsce w jego życiu. Wystarczyła mi jedna miłość – do niego. Całe ciepło, cała uwaga, całe serce – tylko dla niego. Żyłam jego zainteresowaniami, jego sukcesami, jego śmiechem.

Kacper wyrósł na przystojnego, mądrego, niesamowicie kulturalnego chłopaka. Dostał się na uniwersytet, skończył z wyróżnieniem. Znalazł dobrą pracę, stał się pewnym siebie mężczyzną. I wtedy w jego życiu pojawiła się Zosia. Opowiedział mi o niej dopiero po pół roku znajomości. Wydała mi się miła, grzeczna, dobrze wychowana. Ale powściągliwa. Zbyt powściągliwa.

Kilka tygodni po kolejnej wizycie Kacper oznajmił, iż postanowili się pobrać. Cieszyłam się jak dziecko. Już widziałam przed sobą wybór sukni, powitanie gości, uścisk syna przed Urzędem Stanu Cywilnego, życzenia dla panny młodej, wspólne śmiechy, zdjęcia, wznoszenie toastów… To przecież jeden z najważniejszych dni w życiu matki – ślub jej dziecka!

Ale Kacper jakoś zwlekał z szczegółami. Ciągle pytałam: kiedy data? gdzie ceremonia? w czym mam przyjść? W pewnym momencie westchnął ciężko i powiedział: Mamo, nie będzie ślubu. Po prostu się zarejestrujemy w USC. Bez gości. Bez przyjęcia. Tylko my dwoje. Tak postanowiła Zosia.

Na początku choćby nie zrozumiałam. Jak to – bez ślubu? Beze mnie? Wytłumaczył, iż Zosia nie chce wydawać pieniędzy na wesele, iż teraz ważniejsze jest oszczędzanie na własne mieszkanie. Że jeżeli kogoś zaprosić, to trzeba i jej rodzinę, a to już większa skala. A jeżeli wszystkich – to potrzebne są pieniądze. A jeżeli tylko mnie – będzie niezręcznie. Więc postanowili po prostu podpisać dokumenty we dwoje.

A potem Kacper powiedział coś, co rozsadziło mnie od środka: Mamo, ty nie jesteś zaproszona. jeżeli przyjdziesz – będą pytania. A my nie chcemy urazić rodziny Zosi. Więc proszę, zostań w domu.

Stałam w ciszy. W środku jakby ktoś nożem dźgał. Jak to możliwe? To przecież mój syn. Urodziłam go, wychowałam, oddałam mu całą siebie. A w najważniejszy dzień jego życia – nie ma dla mnie miejsca?

Zaproponowałam, iż zapłacę za przyjęcie, choćby częściowo. Powiedziałam, iż to będzie mój prezent – skromnie, ale od serca. Ale odmówili. Stwierdzili, iż i tak już podjęli decyzję. Następnego dnia przyjdziemy do ciebie, przyniesiemy tort, posiedzimy – dodał cicho Kacper. Tak po prostu, po rodzinnemu.

A ja stałam i myślałam: to teraz znaczy po rodzinnemu? Tak się teraz robi – odcina się matkę od ślubu, jak niepotrzebny element? Gdzie miejsce dla wszystkich tych lat moich zmartwień, nieprzespanych nocy, straconych szans, żeby on miał wszystko? Jak w ogóle mogło im przejść przez myśl, iż mogłabym nie być obok?

Nie potępiam Kacpra. Nie jest złym człowiekiem. Po prostu wybrał spokój. Wybrał nie burzyć łódki. Nie kłócić się z żoną. Nie psuć relacji z nową rodziną. A ta stara, moja – może poczekać. choćby jeżeli to ta, która dała mu życie.

Serce mi pęka. I tak, nie wiem, jak ich przyjąć z tym tortem. Nie wiem, jaką minę zrobić – radosną czy wymuszoną. Bo wewnątrz mam łzy, żal i puste miejsce za weselnym stołem, gdzie powinnam siedzieć ja. Matka.

Idź do oryginalnego materiału