Do czego służy kieszonka w majtkach? Ginekolożka w szoku, co ludziom przychodzi do głowy

kobieta.gazeta.pl 7 godzin temu
Niektóre elementy garderoby skłaniają do refleksji. Należy do nich na przykład ta mała kieszonka w jeansach, która nie wiadomo, do czego ma służyć. Innych zastanawia dodatkowy kawałek materiału, który wszyty jest wewnątrz damskich majtek. My dziś właśnie o tym.
Do czego służy kieszonka w majtkach? To dodatkowa warstwa materiału, który ma za zadanie wchłaniać wilgoć, by okolice intymne pozostawały suche, a dzięki temu mniej narażone na rozwój bakterii. Okazuje się, iż niektórzy dorobili do tego własną teorię. Jedno z nagrań, w których widzimy "wyjaśnienie", skomentowała popularna ginekolożka.


REKLAMA


Zobacz wideo Ola Hamkało o bólu w czasie okresu: Żaden ginekolog mi nie pomógł, mówili, iż taka moja uroda [Okres w moim życiu}


Do czego służy kieszonka w majtkach? "Ochrona przed złym okiem"
- Ona nie jest dekoracyjna ani przypadkowa, ma szczególne przeznaczenie. Kobiety, które znały się na uwodzeniu mężczyzn, zawsze używały tej kieszonki zgodnie z przeznaczeniem. Wiedziały, jak ochronić się przed złym okiem, zapachem i niechcianymi zalotnikami, a przy tym jak otworzyć drogę do odpowiednich mężczyzn - słyszymy na oryginalnym nagraniu.


W jaki sposób kieszonka w majtkach ma rzekomo pomóc w uwodzeniu i odpychaniu uroków? - Kobiety wkładały do środka liść laurowy. Po pierwsze to dezynfekcja, a po drugie to dobry zapach. Kiedy kobieta szła na randkę, wiedziała, iż wszystko ma kontrolą. Można tam włożyć mieszankę ziół, a jeżeli trzeba, wyleczyć swoją "matyldę" z wszelkich przykrości. Włóż liść laurowy do kieszonki majtek, a wszyscy mężczyźni będą twoi - mówi autorka.
Kieszonka w majtkach? Nic tam nie wkładaj!
Podczas oglądania filmiku widzimy reakcję dr n. med. Kariny Barszczewskiej. Ginekolożka otwiera szeroko oczy ze zdziwienia i przykrywa dłonią usta. To już mówi samo za siebie, co o tym sądzi. Postanowiła jednak odpowiedzieć żartem: - A może ta kieszonka jest po to, żeby tam włożyć pieniądze, żeby ich tyle nie wydawać na głupoty. Trochę niewygodne, ale pomoże - szydziła.


Należy tu jasno powiedzieć, iż traktowanie swoich miejsc intymnych domowymi specyfikami, choćby tak naturalnymi jak liść laurowy, lepiej sobie odpuścić. Może to prowadzić do podrażnień i infekcji. Liść laurowy nie posiada też adekwatności dezynfekcyjnych, a sama kieszonka powinna pozostać pusta, by zapewnić odpowiednie wchłanianie wilgoci i wymianę powietrza. o ile cokolwiek nas martwi, lepiej wybrać się do ginekologa, niż ślepo podążać za tym, co pojawia się w mediach społecznościowych. Jak często chodzisz do ginekologa? Zachęcamy do udziału w anonimowej sondzie i komentowania.
Idź do oryginalnego materiału