Do rachunku doliczono im wysoki serwis. Zdziwienie wzbudziło to, co było pod nim

gazeta.pl 2 dni temu
Paragony z restauracji zaskakują nie tylko cenami. Jak się okazuje, równie szokujące mogą być zawarte na nich dodatkowe informacje, o czym niedawno przekonali się klienci. Na podsumowaniu zamówienia zobaczyli niecodzienny dopisek.
Wraz z nadejściem wakacji w sieci coraz częściej pojawiają się tzw. paragony grozy, głównie z restauracji nad morzem lub w górach. Internauci dzielą się nimi, gdy do rachunków doliczono niecodzienną opłatę lub uważają, iż ceny w lokalach były zdecydowanie za wysokie, a w niektórych przypadkach zaskakujące. Nie tak dawno wspominaliśmy o podobnej sytuacji w Zakopanem, gdzie za dwie jajecznice, dwie kawy i serwis (22 zł) turyści zapłacili 240 złotych. Tym razem w sieci pojawiło się podsumowanie zamówienia z krakowskiej restauracji.


REKLAMA


Zobacz wideo Wiktor Dyduła był kelnerem. "Z napiwków można było wyciągnąć wypłatę" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Poszli do restauracji. Na podsumowaniu zamówienia zobaczyli taki dopisek
Zdjęcie podsumowania zamówienia znalazło się na facebookowym profilu "Paragony Grozy". Widzimy na nim, iż klienci zamówili kilka dań, w tym kotleta schabowego, żurek, maczankę po krakowsku i pierogi ruskie oraz napoje. Najdroższą pozycją, bo kosztującą 59,90 zł, było drugie danie, jednak jak zauważył założyciel konta, w podobnych przypadkach "zarabia się na dodatkach". Na drugim miejscu znalazł się krakowski specjał w cenie 49,90 zł, zaś na trzecim... serwis, który wyniósł 47 zł. Co więcej, to właśnie on wzbudził najwięcej emocji. Wszystko przez dopisek pod rozliczeniem.
Podany napiwek, w wysokości 15 proc., ma charakter dobrowolny. o ile nie jesteście Państwo zadowoleni z obsługi, prosimy o jego niepłacenie
- zaznaczono na wystawionym kwitku. Warto tu zaznaczyć, iż najprawdopodobniej nie był to docelowy paragon fiskalny wydrukowany z kasy, gdyż brakowało na nim części istotnych informacji (m.in. NIP-u, napisu "Paragon fiskalny" i wielu innych). Na uwagę zasługuje też 19,90 zł za herbatę. Jak zaznaczył autor, w tej cenie można kupić opakowanie 100 sztuk. Niemniej, na pewno była ona podana w menu, tak więc nie powinno być zaskoczenia tak jak w przypadku doliczonego napiwku.


Czy w Polsce zostawia się napiwek? To kwestia sporna
W Polsce napiwek jest dobrowolny, zaś samo rozwiązanie ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Pierwsza grupa uważa, iż jest to miły zwyczaj i sposób na docenienie obsługi, druga z kolei jest zdania, iż pracownikom powinien płacić pracodawca, a nie klienci, którzy i tak wykosztują się za jedzenie. Przyjęło się, iż jeżeli już go zostawiasz, powinien wynieść co najmniej 10 proc. wartości rachunku. Oczywiście nie jest to z góry ustalona kwota, a wiele zależy od zasobności portfela, poziomu obsługi i jakości dań.


Nieco inaczej wygląda sytuacja, gdy odwiedzasz restaurację sporą grupą. Coraz więcej lokali automatycznie nalicza opłatę za serwis przy określonej liczbie osób, a informacja o tym zwykle znajduje się w menu. Powinna być klarowna i wyraźnie zaznaczona.


W jakim kraju nie daje się napiwku? Tu może to zostać przyjęte źle
Warto również wspomnieć, iż kwestia napiwków różni się w zależności od kraju. Przykładowo we Włoszech doliczanie do rachunku tzw. coperto jest powszechnie stosowaną praktyką. W Hiszpanii, Grecji, Portugalii, Czechach i Rumunii zwykle zostawia się tyle, ile w Polsce, czyli 10 proc. W Belgii najczęściej opłata za serwis wpisana jest w rachunek. Z kolei w Japonii takie docenienie kelnerów może zostać uznane za obrazę. Podobnie zresztą w Chinach, gdzie wręcz zabrania się podobnych praktyk. Zaskoczeniem może być USA, gdzie sytuacja jest odwrotna. Brak napiwku może oznaczać urazę, co więcej, ten powinien wynosić co najmniej 20 proc. Zostawiasz napiwek w restauracji? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału