Dramatyczne dane o zarobkach w Polsce. Tragedia ośmiu na dziesięciu Polaków

warszawawpigulce.pl 3 godzin temu

Ośmiu na dziesięciu Polaków nie zarobi nigdy średniej krajowej. Osiem tysięcy siedemset pięćdziesiąt złotych trzydzieści cztery grosze brutto. Tyle według Głównego Urzędu Statystycznego wyniosło przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu dwa tysiące dwudziestego piątego roku. Brzmi nieźle, prawda? Problem w tym, iż dla ogromnej większości Polaków to liczba abstrakcyjna. Nie zarobisz tyle, twoi znajomi nie zarabiają tyle, a jednak statystyka mówi, iż to przeciętna płaca. Jak to możliwe? Witaj w świecie, gdzie matematyka nie kłamie, ale prawdy też do końca nie mówi.

Fot. Shutterstock

Kiedy średnia rozmija się z rzeczywistością

Wzrost płac we wrześniu wyniósł siedem i pół procenta rok do roku. To stabilnie niski poziom po sierpniu, gdzie było to siedem przecinek jeden procenta. Dla porównania jeszcze rok temu podwyżki sięgały dwucyfrowych wartości. W marcu dwa tysiące dwudziestego piątego roku padł rekord, kiedy średnie wynagrodzenie wyniosło dziewięć tysięcy pięćdziesiąt pięć złotych brutto. Od tamtej pory trend jest malejący. Ekonomiści mówią wprost: tempo wzrostu płac zwalnia.

Problem z tak zwaną średnią krajową polega na tym, iż liczą ją tylko dla firm zatrudniających minimum dziesięć osób. Małe i mikroprzedsiębiorstwa, które stanowią ogromną większość polskiego rynku pracy, w ogóle nie wchodzą w statystyki. Nie liczone są również osoby na umowach zlecenia czy dzieło. A takich umów w Polsce jest mnóstwo, często gorzej płatnych niż etaty.

Rezultat? GUS pokazuje ośmiotysięczną pensję, a większość pracujących patrzy na swoje przelewy i widzi kwoty dużo niższe. Cztery tysiące sześćset sześćdziesiąt sześć złotych to minimalna krajowa w dwa tysiące dwudziestym piątym roku. Średnia jest ponad dwa razy wyższa. To pokazuje, jak bardzo statystyka rozmija się z codziennym życiem milionów ludzi.

Co to oznacza dla ciebie?

Jeśli zarabiasz poniżej ośmiu tysięcy złotych brutto, nie jesteś w mniejszości. Wręcz przeciwnie. Według danych GUS mediana wynagrodzeń w kwietniu dwa tysiące dwudziestego piątego roku wyniosła siedem tysięcy dwieście sześćdziesiąt dwa złote. Mediana to wartość, poniżej której zarabia połowa pracujących. Oznacza to, iż pięćdziesiąt procent Polaków dostaje mniej niż siedem dwieście na rękę brutto. Znacznie mniej niż ta mityczna średnia.

Twoja pensja zależy od kilku kluczowych czynników. Przede wszystkim od tego, czy pracujesz w sektorze publicznym czy prywatnym. W publicznych firmach mediana wyniosła osiem tysięcy sześćset pięćdziesiąt jeden złotych, podczas gdy w prywatnych tylko sześć tysięcy pięćset czterdzieści dziewięć złotych sześćdziesiąt cztery grosze. Różnica prawie dwa tysiące. Sektor państwowy wciąż płaci lepiej, mimo iż to podatnicy finansują te pensje.

Wielkość firmy również ma znaczenie. W gigantach zatrudniających tysiąc i więcej osób mediana wynagrodzeń sięga ośmiu tysięcy osiemset trzech złotych czterdzieści cztery grosze. W mikrofirmach do dziewięciu pracowników? Cztery tysiące sześćset sześćdziesiąt sześć złotych. To dokładnie płaca minimalna. jeżeli pracujesz w małej firmie, szanse na zarobienie powyżej średniej są praktycznie zerowe.

Pan Krzysztof z Torunia czuje się oszukany przez statystyki

Historia pana Krzysztofa pokazuje, jak bardzo średnia krajowa może być oderwana od życia. Mężczyzna od dziesięciu lat pracuje jako magazynier w średniej wielkości firmie logistycznej. Ma umowę o pracę, stałe godziny, płaci składki. Wszystko zgodnie z prawem. Zarabia pięć tysięcy czterysta złotych brutto, czyli około cztery tysiące netto po odliczeniu ZUS i podatków.

Kiedy w wiadomościach usłyszał o średniej krajowej przekraczającej osiem tysięcy siedemset złotych, poczuł się oszukany. Jak to możliwe, iż statystyka mówi o tylu pieniądzach, a on zarabia prawie o połowę mniej? Zaczął pytać kolegów z pracy. Okazało się, iż nikt w jego dziale nie zbliża się choćby do tej kwoty. Kierownik ma sześć tysięcy, brygadziści po pięć i pół. Tylko dyrektor zarządzający zarabia prawdopodobnie znacznie powyżej średniej.

Pan Krzysztof czuje, iż państwo manipuluje danymi, żeby wyglądało lepiej niż jest naprawdę. W rzeczywistości to nie manipulacja, tylko sposób liczenia. Średnia sumuje wszystkie pensje i dzieli przez liczbę pracowników. jeżeli w firmie jest dziesięciu pracowników zarabiających po pięć tysięcy i jeden zarabiający sto tysięcy, średnia wyniesie czternaście tysięcy pięćset. Ale dziesięciu ludzi czuje, iż statystyka nie ma nic wspólnego z ich życiem.

Trzy powody, dlaczego zarabiasz mniej niż średnia

Pierwszy powód to branża, w której pracujesz. We wrześniu największy wzrost wynagrodzeń odnotowano w dostawie wody, gospodarowaniu ściekami i odpadami. Tam płace wzrosły o dziesięć przecinek jeden procenta rok do roku. W transporcie i gospodarce magazynowej było to osiem przecinek osiem procenta. Natomiast w górnictwie wzrost wyniósł zaledwie jeden procent. jeżeli pracujesz w sektorze, gdzie płace rosną wolno, nigdy nie dogonisz średniej.

Drugi powód to wielkość firmy i lokalizacja. Duże korporacje w Warszawie płacą dużo lepiej niż małe firmy w mniejszych miastach. W stolicy mediana wynagrodzeń jest znacznie wyższa niż w województwach wschodnich. jeżeli mieszkasz w Olsztynie albo Rzeszowie i pracujesz dla lokalnej firmy, możesz być doskonałym pracownikiem i wciąż zarabiać mniej niż ktoś przeciętny w warszawskim biurowcu.

Trzeci powód to rodzaj umowy. Umowa o pracę daje wyższe zarobki niż zlecenie czy dzieło. Firmy oszczędzają na składkach ZUS zatrudniając ludzi na umowy cywilnoprawne. Dla ciebie oznacza to niższą pensję i brak pewności zatrudnienia. GUS nie liczy tych umów do średniej krajowej, więc oficjalnie nie istniejesz w statystyce, mimo iż hardujesz po czterdzieści, pięćdziesiąt godzin tygodniowo.

Jak żyć za pięć tysięcy, gdy wszędzie mówią o ośmiu?

Najważniejsza zasada brzmi: nie porównuj się do statystyk. Porównuj się do swojej sytuacji rok temu. Czy dostałeś podwyżkę? Czy twoja pensja rosła szybciej niż inflacja? To jedyne rzeczywiste pytania. Średnia krajowa to wskaźnik makroekonomiczny przydatny dla ekonomistów i polityków. Dla ciebie nie ma znaczenia.

Skup się na tym, co możesz kontrolować. Negocjuj podwyżki, zmieniaj pracę, jeżeli obecna nie daje perspektyw rozwoju. Inwestuj w umiejętności, które są poszukiwane na rynku. Angielsk na poziomie komunikatywnym, podstawy IT, umiejętności miękkie. To rzeczy, które faktycznie zwiększają twoją wartość dla pracodawcy i przekładają się na wyższe zarobki.

Budżetowanie to klucz do przetrwania na niższych pensjach. jeżeli zarabiasz pięć tysięcy netto, to nie dużo, ale da się przeżyć, jeżeli planujesz wydatki. Dwadzieścia procent na oszczędności, trzydzieści na mieszkanie, dwadzieścia pięć na jedzenie, reszta na transport i życie. To trudne, wymaga dyscypliny, ale możliwe. Ludzie żyją za mniej i jakoś funkcjonują.

Społeczne konsekwencje rosnących nierówności

Średnia krajowa rośnie, ale dla większości ludzi tempo wzrostu płac jest coraz wolniejsze. Dwucyfrowe podwyżki odeszły do przeszłości. Teraz mamy siedem, osiem procent. Brzmi przyzwoicie, dopóki nie odjmiesz inflacji. Realna siła nabywcza zwiększyła się o cztery przecinek dwa procenta. To oznacza, iż większość wzrostu płac zżera drożyzna.

Jednocześnie rozpiętość między najlepiej a najgorzej zarabiającymi rośnie. Dziesięć procent najmniej zarabiających dostaje maksymalnie cztery tysiące sześćset sześćdziesiąt sześć złotych, czyli minimalna krajowa. Dziesięć procent najwięcej zarabiających dostaje minimum czternaście tysięcy sto siedemdziesiąt dwa złote czterdzieści jeden groszy. To trzykrotna różnica. I to tylko dziewiąty decyl, nie najwyższe pensje, które sięgają dziesiątek czy setek tysięcy.

Taka polaryzacja rynku pracy prowadzi do społecznego napięcia. Ludzie widzą, iż inni żyją coraz lepiej, podczas gdy oni tkwią w miejscu. Frustracja rośnie, zwłaszcza gdy politycy i media mówią o wzroście gospodarczym i rosnących płacach. Dla kogoś na minimalnej wszystkie te liczby nie mają znaczenia. Liczą się rachunki, ceny w sklepie, koszty życia. I te rosną szybciej niż pensje.

Zatrudnienie spada, płace rosną wolniej. Co nas czeka?

We wrześniu zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło o zero przecinek osiem procenta rok do roku. Od stycznia ubyło ponad czterdzieści pięć tysięcy etatów. To niepokojący sygnał. Firmy nie tylko nie podnoszą płac tak gwałtownie jak wcześniej, ale również zwalniają ludzi albo nie zatrudniają nowych.

Eksperci tłumaczą to demografią. Nie mamy wystarczającego napływu nowych pracowników, żeby pokryć ubytki osób odchodzących na emeryturę. Polski rynek pracy kurczy się naturalnie. Jednocześnie popyt na pracę nie rośnie tak szybko, bo gospodarka zwalnia. Firmy są ostrożniejsze, odkładają inwestycje, ograniczają koszty. Zatrudnienie to jeden z pierwszych kosztów do cięcia.

Dla ciebie oznacza to trudniejszy rynek pracy w najbliższych latach. Więcej kandydatów na jedno miejsce, większa konkurencja, mniejsza siła negocjacyjna przy rozmowach o podwyżce. Pracodawcy wiedzą, iż mają przewagę. jeżeli nie chcesz tych warunków, ktoś inny przyjmie. Taka rzeczywistość wymusza elastyczność i gotowość do zmiany branży czy lokalizacji.

Czy można zarobić tę mityczną średnią?

Można. Ale musisz spełnić kilka warunków. Pracuj w dużej firmie, najlepiej powyżej tysiąca pracowników. Wybierz branżę, która płaci powyżej przeciętnej: IT, finanse, górnictwo, energetyka. Mieszkaj w dużym mieście, najlepiej w Warszawie. Miej wyższe wykształcenie i umiejętności poszukiwane na rynku. Negocjuj podwyżki regularnie i zmieniaj pracę co dwa, trzy lata, jeżeli obecna nie daje rozwoju.

Brzmi jak lista wymagań, która wyklucza większość ludzi. I tak faktycznie jest. Średnia krajowa to przywilej wąskiej grupy. Dla reszty to cel nieosiągalny albo osiągalny dopiero po latach ciężkiej pracy i szczęściu. Nie można się z tym pogodzić, ale warto to zrozumieć. System jest tak skonstruowany, iż większość zarabia poniżej średniej. To nie twoja wina ani porażka. To po prostu matematyka i struktura rynku pracy.

Niektórzy próbują dorabiać. Prawie połowa Polaków zwiększa swoje dochody dzięki dodatkowej pracy. Zlecenia wieczorami, weekendowe projekty, praca zdalna dla zagranicznych firm. To męczące, ogranicza życie prywatne, ale dla wielu to jedyny sposób na zbliżenie się do tych ośmiu tysięcy, o których mówią statystyki.

Osiem tysięcy to nowa norma czy wciąż luksus?

Dla części społeczeństwa osiem tysięcy brutto to norma. Specjaliści IT zarabiają znacznie więcej. Menadżerowie średniego szczebla dostają dwucyfrowe tysiące. Lekarze, prawnicy, inżynierowie w korporacjach przekraczają tę kwotę bez problemu. Dla nich średnia krajowa to punkt wyjścia, nie cel.

Dla drugiej części społeczeństwa osiem tysięcy to nieosiągalny luksus. Kasjerki w sklepach, pracownicy produkcji, sprzątaczki, ochroniarze. Ci ludzie zarabiają minimalną albo kilka powyżej. Pracują ciężko, często w trudnych warunkach, i nie mają szans na podwyżkę do poziomów, o których mówią statystyki. To dwie Polski. Jedna żyje dobrze i coraz lepiej. Druga walczy o przetrwanie.

GUS publikuje liczby, politycy chwalą się wzrostem płac, ekonomiści analizują trendy. A gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi danymi gubi się człowiek. Ten, który codziennie wstaje do pracy, zarabia swoje pięć, sześć tysięcy i zastanawia się, dlaczego statystyka mówi, iż ma lepiej, skoro portfel mówi co innego. Może czas przestać mówić o średniej i zacząć mówić o medianie. Bo mediana pokazuje prawdę, której średnia wolałaby nie ujawniać.

Idź do oryginalnego materiału