Magda otworzyła drzwi, wciągnęła przez próg ciężką torbę i złapała oddech. W tym momencie z pokoju dobiegł głos:
„No wreszcie! Co smacznego przyniosłaś? I gdzie ty się włóczysz, ja tu zaraz z głodu zdechnę!”
Nastroju, i tak już nie najlepszego, jakby ubyło. Nic dziwnego – Wojtek znów cały dzień królował na kanapie przed telewizorem albo grał w gry. Podłoga, jak była brudna, tak i została. Pewnie choćby nie wrzucił prania do pralki. Ale ona, oczywiście, przyszła za późno – dorosłe dziecko nie nakarmione! A pieniądze? Cóż, one pewnie same się materializują w szufladzie!
Ciężkim krokiem, jak hydraulik po całym dniu pracy, Magda weszła do kuchni, rozpakowała torbę i bez przebierania się zabrała się za przygotowanie kolacji – sama też była głodna! Ofiarami jej frustracji padły niewinne garnki i patelnie.
Wojtek słuchał przez chwilę, jak z wściekłością grzmi naczyniami, aż w końcu nie wytrzymał – hałas zagłuszał choćby telewizor. Z jękiem zsunął się z kanapy i ruszył zaprowadzić porządek.
„Magda, no co ty tak walisz, jak w kuźni? choćby wiadomości nie słychać!”
Magda cisnęła talerz na stół:
„Jedz, póki gorące! Jak chcę, tak rąbię! A ty w kuźni, leniu, nigdy choćby nie byłeś!”
Wojtek naburmuszył się, ale jednak usiadł i wziął się za ziemniaki z mięsem. Magda dalej coś grzmiała, choćby nie siadając do stołu, jadła na stojąco. Pytanie żony zaskoczyło go – myślał o czymś innym.
„A ty, jak tam kanapę wypoczywałeś, to wrzuciłeś w końcu pranie do pralki?”
Rozłożył ręce:
„Magda, jakie pranie? Żartujesz sobie? Pranie to sprawa kobiet, a ja jestem facetem, ja się na tym nie znam i znać nie muszę! Jak wrzucę, to potem znowu będziesz wrzeszczała, iż wełniane rzeczy ugotowałem albo kurtkę puchową uprałem na programie do butów!”
„Facet z ciebie jak ze mnie królowa Jadwiga! I oczywiście przez całe życie nie miałeś choćby najmniejszej szansy nauczyć się podstaw obsługi pralki!” – warknęła Magda. Wojtek poczuł się naprawdę urażony.
„Magda, no teraz to już przesada! Za bardzo sobie pozwalasz! Jasne, wiem, iż jesteś niezadowolona, bo teraz nie mam pracy. Ale to chwilowe! Nie mogę przecież iść byle gdzie, gdzie haruje się jak wół, a płacą grosze! Poza tym, mężczyzna musi znaleźć swoje powołanie! To nie dzieje się ot tak! A ty ocierasz się o mnie tylko, żeby nogi wytrzeć! Za co?”
Z instynktem samozachowawczym Wojtka tego wieczora coś było nie tak. Inaczej wyczułby, iż coś jest już nie w porządku. Zbyt podejrzanie nagle Magda zamilkła. Ale on nie wyłapał żadnych alarmujących sygnałów i ciągnął dalej.
„Ty jesteś kobietą, Magda! Powinnaś być uosobieniem troskliwości i delikatności! A ty tylko wrzeszczysz i grzmisz jak hydraulik Stasiek! Można by chociaż chodzić cicho i nie rzucać przedmiotami, tylko odkładać je ostrożnie, Magda!”
Magda prychnęła przez zęby, ale instynkt Wojtka przez cały czas spał mocno i chyba choćby pochrapywał. Dokończył ziemniaki, wrzucił talerz do zlewu i zaczął chodzić po kuchni jak Lenin po Smolnym.
„I w ogóle, Magda, powinnaś okazywać mi trochę szacunku! W końcu jestem mężczyzną, twoim mężem, to mi się, powiedzmy, prawnie należy! Zobacz chociaż na Halinę! Jak ona kręci się wokół swojego Jacka – dmucha na każde pyłki! I żyją jak para gołębi – nigdy u nich krzyku, hałasu. O, tak powinno być! Dlaczego ja cię takich prostych rzeczy muszę uczyć?”
Wojtek wykonał kolejne okrążenie przy parapecie i dopiero wtedy coś go tknęło. Magda mrużyła oczy jak kot na mysz, aWojtek zrozumiał swój błąd dopiero wtedy, gdy spojrzał w oczy Magdy i zobaczył w nich błysk, który przypomniał mu, iż jego żona potrafi być równie groźna jak patronka polskich królowych, o której właśnie w tak nieodpowiednim momencie wspomniał.