DWA LATTE.
– Dobry wieczór, Danuta Januszewska! Jak zwykle dwa latte? zapytałam z uśmiechem, patrząc z troską na drobną twarz klientki, pooraną głębokimi zmarszczkami, ale wciąż pełną wdzięku.
– Witaj, Kasiu! Tak, jak zawsze, dwa latte. I byłabyś tak miła, dorzuć jeszcze rogalik poprosiła Danuta Januszewska, opierając laskę o oparcie krzesła i z trudem przysiadając przy stoliku przy oknie, tłumiąc grymas bólu.
– Wszyscy się martwiliśmy, co mogło przeszkodzić w pańskim porannym rytuale. Nie wyobrażałam sobie, by pani zapomniała, jaki dziś dzień. Wychodziłam choćby na ulicę, sądząc, iż może pana zobaczę powiedziałam, rzucając nowej kelnerce dyskretne wskazówki.
– Moja droga! To, co przeczuwasz, na pewno kiedyś nadejdzie, ale nie dziś odparła Danuta Januszewska z lekkim uśmiechem, choć widać było, iż jest wyczerpana. Rano poszłam po emeryturę, a bankomat połknął kartę. Musiałam iść do banku po nową, a tam kolejki! Chyba wszystkie babcie z dzielnicy postanowiły dziś załatwić swoje sprawy.
Jej dłonie, zwykle w czarnych koronkowych rękawiczkach, drżały, a kąciki ust opadły. Tam, gdzie niegdyś płonęło życie, teraz pozostał tylko cień czasu.
Pracuję jako menedżerka w małej kawiarence w samym sercu Krakowa. To miasto, które kocham, skrywa niezliczone historie i tajemnice. Zaczęłam tu pracować w wieku piętnastu lat, chcąc zarobić na nowy telefon dla mamy. Najpierw zmywałam naczynia, później zostałam kelnerką. Teraz studiuję psychologię zaocznie, a praca w kawiarni to moja życiowa praktyka tu codziennie obserwuję ludzi, ich emocje, dramaty i radości.
Od lat przychodziła tu jedna para Jerzy Nowak, wysoki, dostojny starszy pan, i Danuta Januszewska, która, mimo upływu lat, wciąż starała się wyglądać elegancko. W każdą sobotę, bez względu na pogodę, spacerowali pod rękę wąskimi uliczkami i zatrzymywali się na kawę.
– Zmarzłaś, uparta istoto? Mówiłem ci, żebyś wzięła parasol! gderał Jerzy Nowak, patrząc, jak Danuta, z miną rozkapryszonego dziecka, sączy latte.
– Nic mi nie będzie! odpowiadała, udając złość.
– Zapomniałaś, jak ostatniej jesieni przemoczyłaś nogi i potem leżałam z zapaleniem oskrzeli? krzyczał, choć w głosie czuć było czułość. Nie można być tak lekkomyślną w naszym wieku!
– Och, Jerzy, nie dramatyzuj machnęła ręką. Zamów mi jeszcze rogalik z cynamonem.
Jerzy uśmiechał się, patrząc, jak jego żona z rozkoszą gryzie świeże ciasto, przymykając oczy.
– Lubię patrzeć, jak jesz mówił. To lepsze niż jeść samemu. Jak ty to robisz, iż tyle pochłaniasz i nie tyjesz? Po mojej ostatniej operacji ledwo zmuszam się do jedzenia.
Rok temu Jerzego zabrakło. Ale Danuta wciąż przychodzi zawsze zamawia dwa latte, a pije tylko jedno. Drugie stoi nietknięte. Siedzi przy oknie, miesza cukier i milczy. Czasem płacze, ocierając łzy batystową chusteczką. Wiem, iż wtedy lepiej nie przeszkadzać niech pozostanie sama ze swoimi wspomnieniami.
Pewnego dnia opowiedziała mi swoją historię. Poznali się w bibliotece, gdy osiemnastoletnia Danuta spadła z drabiny, układając książki.
– Nie uderzyłaś się? spytał Jerzy. Jego głos przeszył mnie na wskroś. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Pobraliśmy się po trzech miesiącach. Tamtej Danucie nikt nie wmówiłby, iż pośpiech to zły doradca bo wiedziała.
Gdy była chora, Jerzy sam zakładał jej wełniane skarpety i przynosił herbatę z malinami.
– Brakuje mi go, Kasiu szepnęła. Kiedy zamykam oczy, słyszę, jak szura nogami, stukając laską. Połowa mnie odeszła. Ale mam nadzieję, iż się zobaczymy Tam.
Właścicielka kawiarni nie raz chciała zwolnić ją z opłaty, ale Danuta zawsze odmawiała.
– Za wszystko w życiu trzeba zapłacić mówiła.
I dziś, wypiwszy swoją kawę, wyszła powoli, opierając się na lasce. Patrzyłam za nią przez okno, a łzy same napływały mi do oczu. Chcę mieć taką wiarę jak ona.
Na stoliku zostały dwie filiżanki jedna pusta, druga pełna.
Dopóki na świecie są tacy ludzie, warto żyć. I kochać. Pomimo wszystko.