Babcia: czułość, której nie da się podrobić
Moje dziecko nie ma żadnej babci. Po prostu: nie ma. Nie było okazji, by choć raz powiedziało słowo "babciu". Nigdy nie poczuło jej dłoni, jej zapachu, jej zmarszczek, które przytulają lepiej niż poduszka.
I chociaż ma dwóch dziadków – cudownych, zaangażowanych, obecnych – to nie to samo. Dziadek to inna bajka.
Bardziej opowiada, niż tuli. Bardziej żartuje, niż głaszcze. Moje dziecko czasami pyta: "A kto mi zrobi budyń, jak będę chory?". Niestety, taką scenę zna tylko z filmów...
Moje dziecko pyta, a ja nie umiem odpowiedzieć
Mój synek ma osiem lat. To wiek, kiedy już zaczyna się porównywać. Widzi, iż inne dzieci "jeżdżą na nockę do babci".
A potem są opowieści z kuchni, wspomnienia o wełnianych skarpetach i pierogach "takich jak tylko u niej". Moje dziecko nie zna takich historii. Czasem pyta: "A czy babcia była miła?" – a ja muszę mówić o kimś, kogo nigdy nie widziało.
To pytania, na które nie ma dobrych odpowiedzi. Żadne słowo nie odda uczucia, kiedy babcia tuli bezwarunkowo, bo "jesteś moim skarbem". I boli mnie, iż moje dziecko tego nie zna.
Mam dwie babcie – i czuję rozdźwięk
Paradoksalnie, moje dziecko nie ma żadnej babci, a ja mam jeszcze dwie. Mają po dziewięćdziesiąt lat.
Czasem, gdy je odwiedzam, mam ochotę zawinąć kawałek ich ciepła do pudełka i przynieść je mojemu dziecku. Ale nie da się. Te relacje są zbudowane na czasie i wspólnych chwilach, a tych nikt nie cofnie ani nie przekaże.
Widzę, iż moje dziecko traci coś bardzo ważnego. Coś, czego żaden dorosły, żaden opiekun, żadna "ciocia" nie jest w stanie mu dać. I nie wiem, jak mu to wynagrodzić.
Nie wiem, jak to zastąpić – i boję się, iż się nie da
Czasem próbuję. Pozwalam na więcej czułości, więcej luzu, więcej rozpieszczania. Ale czuję, iż to nie to samo. Nie jestem babcią. Nie mam tego spokoju w głosie, tej łagodności, tego dystansu, który sprawia, iż babcia może być "cała dla wnuka".
Nie wiem, jak mu to wynagrodzić. Nie wiem, czy w ogóle się da. Może właśnie dlatego czasem czuję się, jakbym zawiodła – mimo iż to nie moja wina. To tylko życie, które ułożyło się tak, a nie inaczej.
Ta pustka nie boli codziennie, ale wraca falami
Czasem mijają tygodnie, w których dziecko nie zapyta. Ale potem przychodzi dzień, w którym kolega mówi: "Moja babcia zawsze przychodzi na noc, jak mama ma dyżur". I wtedy znowu wraca to pytanie: "A czemu ja nie mam babci?".
Nie wiem, jak odpowiedzieć. Mogę tylko przytulić – i mieć nadzieję, iż to wystarczy na dziś. Ale w środku czuję, iż czegoś nigdy mu nie dam. I iż on to wie.
Czasem próbuję sobie wytłumaczyć, iż babcie żyją w opowieściach, iż możemy pielęgnować pamięć, iż ważne, iż dziecko ma kochających dziadków. I wszystko to prawda. Ale to nie zmienia faktu, iż tej babci po prostu nie ma.
A babcia to nie tylko rola – to emocja. Tej emocji moje dziecko nigdy nie pozna.
I to mnie boli najbardziej.