Alarm włoskiej Krajowej Unii Konsumentów. Chodzi o Capri. Wyspa w Zatoce Neapolitańskiej blokowana jest przez tłumy turystów. Dlatego unia wystosowała apel o wprowadzenie przepisów, dzięki którym uda się ograniczyć to zjawisko i uregulować napływ ludzi.
Dantejskie sceny rozgrywały się na Capri w miniony weekend. Tłumy turystów wypełniły słynny plac (piazzetta) i wszystkie uliczki oraz środki komunikacji. Wszędzie ustawiały się bardzo długie kolejki.
Krajowa Unia Konsumentów zaapelowała o uchwalenie przepisów, które uregulują napływ turystów, zagwarantują ochronę środowiska, a także - jak dodano - "tożsamość wyspy i jej historię liczącą tysiące lat".
Organizacja przekazała ten apel burmistrzowi Capri i wszystkim odpowiednim władzom. Podkreśliła, że konsekwencje tzw. nadmiernej turystyki ponoszą przede wszystkim mieszkańcy, zwłaszcza ci, którzy podróżują do pracy i szkoły.
W minionych latach władze wyspy ostrzegały, że niekontrolowany napływ turystów stanowi również zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy gromadzą się na nabrzeżu w oczekiwaniu na wejście na pokład statków i wodolotów.
Capri to kolejne miejsce we Włoszech, w którym mieszkańcy mają dość tłumów turystów. Na początku maja prawdziwe oblężenie przeżyło 7-tysięczne Sirmione nad Jeziorem Garda na północy kraju.
Lokalne władze podały, że w pierwszych dniach maja do Sirmione przyjechało o 40 tysięcy osób więcej niż w tym samym okresie przed rokiem. Mieszkańcy twierdzą, że sytuacja jest nie do wytrzymania. Po tym najeździe władze miasteczka chcą wprowadzenia ograniczeń dla turystów.
Wśród rozważanych kroków jest wprowadzenie, wzorem Wenecji, systemu rejestracji przyjazdu w dniach szczytu turystycznego oraz pobierania opłat od tych osób, które przybędą do Sirmione tylko na kilka godzin, bez noclegu.