Filtr dobra: marzenie na skraju rzeczywistości

newsempire24.com 5 dni temu

— Zosieńko, pamiętasz, prosiłeś, żebym ci mówiła, jeżeli usłyszę o czyjejś potrzebie — takiej, która jeszcze choćby nie została zrealizowana? Właśnie taki przypadek mi się trafił — Róża zatrzymała się w progu gabinetu męża, patrząc na niego z nadzieją.

— Już mnie zaciekawiłaś, Różyczko. Mów.

— Wiesz, czego mi brakuje najbardziej w tym całym online’owym świecie? — usiadła obok niego i cicho dodała: — Filtra dobra. Takiego „tłumacza światła”, który zamieniałby chamstwo, złośliwość i agresję w uprzejmą i zrozumiałą mowę. Żeby czytając komentarze albo służbową korespondencję, nie chciało się schować pod kołdrę.

— Różko, ktoś cię uraził?

— Nie, kochanie, nikt konkretny. Ale wiesz, od kilku miesięcy, czytając social media, fora, służbowe czaty, coraz częściej czuję, jakby wylewano na mnie wiadra złości, irytacji, agresji. Ludzie się nie hamują. Atakują, wyśmiewają, zniekształcają. Jakby zniknęły hamulce.

Zamilkła na chwilę, spuszczając wzrok.

— Czasem myślę, iż to może ze mną coś nie tak. Może jestem zbyt wrażliwa? Ale z drugiej strony — czy normalne jest przyzwyczajenie się do chamstwa jak do tła?

Zbyszek westchnął. Widział, jak codziennie czyta dziesiątki wiadomości, analizując reakcje społeczne jako analityk w dużej agencji.

— Niestety, agresywni są najgłośniejsi. Zawsze było ich niewielu, ale internet to dla nich idealna wylęgarnia. Anonimowość zdejmuje kajdany, znika odpowiedzialność, zostaje sama naga emocja. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny. A twój pomysł brzmi mocno. Prawdziwie. Opowiesz mi, jak to widzisz?

— Chciałabym, żeby to była aplikacja albo rozszerzenie. Na przykład czytasz komentarze pod filmem — a wszystkie są automatycznie przekształcane: zamiast „głupia” — „nie rozumiem twojego punktu widzenia”, zamiast „zamknij się” — „może spojrzymy na to inaczej?”. Wyobrażasz sobie?

— Czekaj, czyli nie chodzi o blokowanie, ale o przepisywanie?

— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam włącza filtr i decyduje, gdzie i dla kogo działa. Może dla konkretnych stron, może tylko w służbowych chatach, gdzie liczy się konstruktywność.

— A gdyby działał też w drugą stronę? Żeby łagodził twoje własne wiadomości przed wysłaniem?

— To byłoby idealne! W końcu my też nie zawsze jesteśmy święci. Zwłaszcza w stresie. Czasem chce się „wyrzucić” z siebie gniew — a potem czytasz, co napisałaś, i wstyd. A tu filtr podpowiada: „można łagodniej”, „można inaczej”. choćby sugeruje lepsze słowa.

— Brzmi jak wewnętrzny psycholog z funkcją autocenzury. Tylko bez moralizowania.

— Dokładnie! Ważne, żeby działało bez zamieszania — nie trzeba kopiować tekstu do innych programów. Wszystko na bieżąco, na jednym ekranie. Spokój to też zasób, który dziś jest na wagę złota.

Zbyszek zamilkł na chwilę. Pracował w IT i doskonale rozumiał, iż pomysł Róży może nie tylko być hitem, ale i zmienić sposób postrzegania cyfrowej komunikacji.

— Omówimy to z zespołem. Jutro. Koniecznie. To nie jest po prostu genialne — to potrzebne. Ludziom potrzeba oddechu. Bez trucizny.

Róża odetchnęła z ulgą, po raz pierwszy tego dnia uśmiechając się szczerze.

— Dziękuję, Zbyszku. Naprawdę. Bałam się już, iż zwariowałam — iż marzę o czymś niemożliwym. Ale może dobro to po prostu coś, co kiedyś zgubiliśmy. I czas to odzyskać.

Zbyszek wstał, przytulił ją mocno.

— Dość już dzisiaj tej brzydoty. Czas włączyć nasz własny filtr dobra: cisza, przytulanie, herbata i miłość. Bez warunków. Bez sporów. Bez filtrów.

Roześmiała się i wtuliła w jego ramię.

Gdzieś za oknem wciąż stukały klawiatury, ktoś pisał gniewny komentarz, ktoś spierał się do ochrypnięcia. Ale w tym pokoju rodziła się idea, która mogła zmienić choć mały kawałek świata. I uczynić go odrobinę cieplejszym.

Bo najważniejsze jest to, iż dobro — choćby najmniejsze — zawsze pozostawia ślad. I czasem wystarczy jedna iskra, by rozpalić nadzieję.

Idź do oryginalnego materiału