IT Girls opowiadają o pracy nad naszą aplikacją HomeGirl

sexed.pl 19 godzin temu

Ile razy słyszałaś: „Uważaj na siebie”? „Nie wracaj sama”, „Zadzwoń, jak dotrzesz”. Dobre rady, które zna każda kobieta. A ile razy pomyślałaś: „Dlaczego to ja mam uważać, a nie świat ma być bezpieczniejszy?” HomeGirl to aplikacja, która powstała nie z przypadku, a z bezsilności. Z tego, iż system przez cały czas nie działa dobrze, iż kobiety wciąż muszą szukać własnych sposobów, by przetrwać drogę do domu. I właśnie z tego codziennego niepokoju, z tych rozmów między przyjaciółkami i doświadczeń, które trudno opowiedzieć bez ścisku w gardle, narodziła się HomeGirl.

Za jej stworzeniem stoi nasza fundacja, agencja Brain oraz programistki z IT Girls. Z Adą i Wiolą Klimczak rozmawiamy nie tylko o technologii i funkcjach aplikacji, ale też o gniewie, solidarności, odpowiedzialności i wierze w to, iż choćby małe narzędzia mogą zmieniać rzeczywistość — kiedy stoją za nimi adekwatne intencje.

Dagmara: Jakie były największe wyzwania podczas tworzenia aplikacji HomeGirl?

Ada: Było ich sporo. Jednym z największych był brak budżetu na aplikację. Rynkowo taki projekt potrafi kosztować kilkaset tysięcy złotych, zależnie od funkcji i firmy wykonawczej. My zrobiłyśmy to zupełnie pro bono. Jedyne koszty, jakie ponosimy, to te związane z utrzymaniem aplikacji. Development był darmowy, a zaangażowanych było kilkanaście osób. Chciałyśmy stworzyć coś wartościowego, na wysokim poziomie, mimo iż jako dwie fundacje i agencja nie miałyśmy środków. Dopiero niedawno pojawił się partner, który wspiera utrzymanie i marketing, ale to są już zupełnie inne kwoty niż te potrzebne na budowę aplikacji od zera.

pobierz homegirl

W naszej fundacji mamy ideę wolontariatu – osoby z różnymi kompetencjami angażują się w projekty. Kiedy Magda (Stawinoga, project managerka odpowiadająca w naszej fundacji za ten projekt — przyp. red.) przyszła do nas z pomysłem, od razu znalazły się dziewczyny do UI, UX i testów. UniqSoft (firma zajmująca się rozwojem aplikacji — przyp. red.) też podjął rękawicę, co bardzo nas ucieszyło. Chcieli zrobić coś fajnego i wartościowego, niekoniecznie dla zysku. Wziąć udział w projekcie, który ma sens i wartość społeczną.

Dagmara: Powiedziałaś, iż kilkanaście osób było zaangażowanych w tworzenie aplikacji. Jakie są realne koszty stworzenia takiego narzędzia?

Ada: To zależy od stopnia skomplikowania. Prosta gierka to jedno, ale nasza aplikacja ma algorytm wyszukiwania, integracje z serwisami zewnętrznymi – mamy mapę, mamy czat, rozmowy głosowe, weryfikację tożsamości. Takie rzeczy, które wymagają dużego doświadczenia. Koszt takiej aplikacji to od 150 do choćby 300 tysięcy złotych. I to tylko stworzenie – potem dochodzą jeszcze koszty utrzymania, rozwijania, serwisowania. Deweloperzy z doświadczeniem kosztują, a tu nie można sobie pozwolić na półśrodki, bo bezpieczeństwo to podstawa.

Dagmara: Jak zadbałyście o bezpieczeństwo danych użytkowniczek? Czy aplikacja wykorzystuje szyfrowanie połączeń i wiadomości?

Ada: Przede wszystkim to dziewczyny same decydują, jakie informacje udostępniają, np. swoją lokalizację. Aplikacja nie ma takiej funkcji, zależało nam na tym, żeby nie stwarzać potencjału do nadużyć. Informacje nie są nigdzie zapisywane. Przy logowaniu stosujemy weryfikację przez eDO App i mObywatela – ale dane nie są przechowywane, tylko jednorazowo sprawdzane. Dzięki temu mamy pewność, iż osoba, która pobrała aplikację i która się do niej loguje, jest tą samą osobą, która ma profil zaufany.

Przechowujemy jedynie nick, awatar i e-mail. Wszystko jest szyfrowane. Nie zbieramy żadnych danych wrażliwych. Zależało nam na tym, żeby nie gromadzić niczego, co mogłoby zostać wykorzystane. Chodzi o maksymalną ochronę prywatności i komfortu użytkowniczek.

Fot. Noemi Markwas

Wiola: To prawda. W aplikacji nikt niezarejestrowany nie ma dostępu do czatu, rozmów czy mapy. Weryfikacja działa jak przy wypożyczaniu auta – sprawdzamy tożsamość przez mObywatela, ale nie zapisujemy danych jak PESEL. Dzięki temu mamy pewność, iż korzystać będą z niej tylko kobiety. I co ważne – korzystamy z gotowych, sprawdzonych komponentów, nie wynajdujemy koła od nowa. To nie jest system budowany od zera, tylko oparty na rozwiązaniach stosowanych już w praktyce przez duże, wiarygodne firmy.

Dagmara: A serwery?

Ada: Używamy serwerów światowej klasy. Wszystko jest hostowane przez fundację. Obie z Wiolą mamy doświadczenie w bezpieczeństwie danych – pracowałyśmy wcześniej przy wykrywaniu nadużyć finansowych – więc to dla nas priorytet. Wiemy, jak ważne są odpowiednie procedury, backupy, szyfrowanie, a także rozproszenie danych w różnych lokalizacjach. Dlatego każda decyzja dotycząca bezpieczeństwa była konsultowana i dobrze przemyślana.

Dagmara: Jak działa algorytm wyszukiwania osoby do połączenia?

Wiola: Bazuje na dostępności – nie chcemy budzić wszystkich użytkowniczek w środku nocy. System sprawdza, kto jest aktywny, i wysyła powiadomienie. Kto pierwszy je przyjmie, ten łączy się z osobą potrzebującą. To trochę jak w Uberze – kto pierwszy, ten jedzie. W pierwszej kolejności powiadomienia są wysyłane do dziewczyn, które mają otwartą aplikację w tym momencie.

Dagmara: A czy mogę sama ustawić swoją dostępność?

Ada: Tak. Możesz określić godziny, w których chcesz być dostępna. A aplikacja i tak sprawdza aktywność – jeżeli używasz telefonu o 4 rano, możesz dostać powiadomienie. jeżeli nie korzystałaś z niego od kilku godzin – nie dostaniesz. To pozwala systemowi działać inteligentnie i z szacunkiem do twojej prywatności.

Dagmara: A co z przyciskiem SOS? Jak to działa?

Ada: On przekierowuje bezpośrednio na numer alarmowy 112. Nie trzeba wychodzić z aplikacji. Nie przesyłamy żadnych danych do służb. Może w przyszłości dodamy taką funkcję, ale na ten moment to zwykłe połączenie alarmowe. Chciałyśmy, żeby to było proste i dostępne – bez dodatkowych kliknięć, w sytuacji zagrożenia liczy się czas.

Wiola: Bardzo istotną funkcjonalnością jest też mapa zdarzeń – np. kiedy ktoś zgłasza, iż w danym barze dosypano komuś coś do drinka – inne dziewczyny będą unikać takich miejsc. A właściciele lokali i służby zwrócą uwagę na to, co się tam dzieje. Chciałybyśmy też, żeby aplikacja trafiła nie tylko do dużych miast, ale też do mniejszych miejscowości, gdzie problem też istnieje, choć może mniej się o nim mówi.

Wiola i Ada Klimczak z IT GIRLS

Ada: Kolejnym, równie ważnym elementem aplikacji, jest dostęp do Antyprzemocowej Linii Pomocy. To coś, co dopina całość. Bo jedno to to, iż spotykają nas różne sytuacje, ale drugie – to się w nas odkłada. Każde takie doświadczenie zostawia ślad. To są małe traumy. To jest coś, co sprawia, iż z czasem coraz mniej czujemy się bezpieczne. Albo przestajemy wychodzić wieczorem, rezygnujemy z różnych rzeczy, które kiedyś były dla nas naturalne. Możliwość zadzwonienia, przegadania czegoś z kimś – to może być gamechanger. Bo często nie mówimy o tym, co się stało. Boimy się przyznać, bo już tyle razy usłyszałyśmy: „co ty, przesadzasz”, „na pewno ci się wydawało”, „przestań schizować”. I takie komentarze, niby nic, ale sprawiają, iż jeszcze bardziej się zamykamy.

Wiola: No właśnie! I dlatego tak ważne jest, iż można będzie zadzwonić do Was, na infolinię, pogadać z terapeutą, z osobą, która nie oceni, tylko wysłucha. I da konkretne wskazówki. Albo po prostu powie: „rozumiem cię”. Ważne, iż nie zostajesz z tym sama. Ja mam ogromną nadzieję, iż dzięki temu te traumy, które – umówmy się – będą się zdarzać, bo taki mamy świat i tak działa psychika – będą choć trochę lżejsze.

Dagmara: Myślicie już o rozwoju aplikacji? O dodatkowych funkcjach?

Ada: Jasne. Na start stworzyłyśmy podstawową wersję – coś, co po prostu działa. Będziemy rozwijać nowe funkcje, np. udostępnianie lokalizacji służbom. Ale mamy świadomość, iż nie zrobimy wszystkiego na raz. I iż użytkowniczki często mają inne potrzeby, niż nam się wydaje. Dlatego będziemy uważnie słuchać feedbacku.

Dagmara: Czy to nie jest tak, iż odpowiedzialność za bezpieczeństwo znowu spada na same kobiety? Czy taka aplikacja to nie jest taki plasterek na problem, czyli skalę przemocy, której doświadczają w miejscach publicznych kobiety, który wymaga poważnego i kompleksowego leczenia?

Ada: Trochę tak. Ale wyszłyśmy z nieco innego założenia: skoro i tak dzwonimy do znajomych, gdy nie czujemy się bezpiecznie, a nie wszyscy są dostępni np. o drugiej w nocy, to może warto połączyć dziewczyny, które mogą być wsparciem? Oczywiście, iż odpowiedzialność powinna być po stronie sprawców i systemu, ale nie możemy czekać w nieskończoność. Nasze bezpieczeństwo jest tu i teraz. A to, co robimy, to realne wsparcie, które może działać już dziś.

Wiola: Też mam w sobie bardzo dużo frustracji, gdy myślę o tym, iż to my kobiety, znów musimy zadbać o swoje bezpieczeństwo. Możemy się zastanawiać, nad tym, dlaczego znowu odpowiedzialność spada na mnie, możemy czekać, aż odgórnie państwo zajmie się problem bezpieczeństwa, zrobi analogiczną aplikację, tylko bardziej rozbudowaną, łączącą różne systemy w taki sposób, aby każda z nas miała swojego prywatnego ochroniarza, ale szczerze? Patrząc na świat, w którym żyjemy, nie uważam, żeby to było możliwe. Możemy się temu dziwić, możemy się denerwować, ale na koniec i tak chodzi o nasze bezpieczeństwo. To oddolne inicjatywy, którymi zajmują się fundacje, często są najskuteczniejsze. Dlatego każde działanie, które ma zwiększyć nasz komfort, jest warte rozważenia.

Anja Rubik na premierze aplikacji HomeGirl Fot. Noemi Markwas

Dagmara: Co byście chciały, żeby się wydarzyło po premierze aplikacji?

Ada: Najważniejsze są oczywiście pobrania. Bez użytkowniczek aplikacja nie zadziała. Ale też chcemy, żeby to był punkt wyjścia do rozmowy – skoro tysiące dziewczyn korzystają z aplikacji, to znaczy, iż czują się zagrożone i musimy porozmawiać szczerze o tym problemie, a także wdrażać różne rozwiązania, które to bezpieczeństwo nam zwiększą. W idealnym świecie nie było potrzeby, żeby taka aplikacja istniała.

Wiola: Mam nadzieję, iż to będzie początek szerszej dyskusji, zastanowienie się nad tym, z czego ten problem wynika i, iż dzięki aplikacji dziewczyny poczują się bezpieczniejsze, zobaczą, iż nie są same. Mam nadzieję, iż to też będzie taki punkt wyjścia do rozmowy z lokalnymi władzami, ale także ministerstwami, na których spoczywa obowiązek zapewnienia nam bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej.

Dagmara: A jaki wynik uznacie za sukces?

Ada: Myślę, iż 5 tys. aktywnych użytkowniczek to już byłby świetny wynik. 10 tysięcy – rewelacja. Mamy świetną kampanię marketingową stworzoną przez dziewczyny z agencji Brain i wasze wsparcie, więc wierzymy, iż się uda.

Dagmara: HomeGirl to nie tylko aplikacja, ale cała kampania społeczna.

Ada: Dokładnie. Mieszkam niedaleko torów i mam pod domem przejście podziemne. I serio, jest gigantyczna różnica w tym, jak to miejsce odbierają kobiety i mężczyźni. Jak dziewczyny do mnie przychodzą, to zawsze mówią, iż przez to przejście idą szybko, niemal biegiem. A ostatnio szłam z kolegą i on… on zaczął sobie tam śpiewać. Bo echo jest świetne. I dla niego to po prostu interesujące akustycznie miejsce, zero zagrożenia. choćby nie przychodzi mu do głowy, iż ktoś mógłby się tam czuć niebezpiecznie. To pokazuje, jak różne mamy perspektywy. Jak bardzo czasem nie fajnie jest być dziewczyną i bać się po prostu – o siebie, o swoje bezpieczeństwo. I to nie jest okej.

Dagmara: Nasz raport pokazał wyraźnie, iż różnice w poczuciu bezpieczeństwa są ogromne. o ile ja widzę mężczyznę na ciemnej ulicy – od razu odczuwam lęk. A w odwrotnej sytuacji ten mężczyzna nie widzi we mnie zagrożenia. Zupełnie inne doświadczenia, zupełnie inne reakcje. Jak wspomniałaś – telefon w ręku, klucze w dłoni… Teraz można będzie inaczej. Teraz będzie można mieć w telefonie aplikację HomeGirl i świadomość, iż po drugiej stronie jest ktoś, kto po prostu sprawi, iż poczuję się pewniej. Nie będę sama. choćby jeżeli ta osoba nie stoi obok, to sam fakt, iż jest dostępna, zmienia bardzo dużo.

Idź do oryginalnego materiału