„Zupełnie nie potrafisz dbać o dom! Jak twój mąż może to tolerować?” – strofowała mnie matka.
Gdy moja mama, Jadwiga Nowak, postanowiła zrobić remont w swoim mieszkaniu, poprosiła, by zamieszkać z nami na miesiąc. Obiecała, iż nie będzie się wtrącać i narzucać swoich zasad. Choć miałam wątpliwości, zgodziłam się – w końcu to moja matka.
Jadwiga zawsze była surowa i pedantyczna. Od dzieciństwa uczyła mnie i brata porządku, kontrolując każdy nasz krok. W jej domu wszystko musiało leżeć na swoim miejscu, i to dokładnie tak, jak ona uważała za słuszne. Sprzeciw był bezcelowy, a czasem wręcz przerażający.
Gdy wyszłam za mąż i wyprowadziłam się, wreszcie poczułam wolność. W naszym domu mogłam ustalać własne zasady, porządkować rzeczy po swojemu. Ale przyjazd mamy zachwiał naszą codziennością.
Pierwsze dni były spokojne. Mama dotrzymywała słowa. Jednak czwartego dnia, wracając z pracy, zauważyłam, iż w kuchni coś się zmieniło. Wszystko było przestawione, naczynia i produkty poukładane według rozmiaru i koloru.
– Mamo, co ty zrobiłaś? – zapytałam, tłumiąc irytację.
– Zaprowadziłam porządek – odparła z dumą. – U ciebie wszystko leżało nie tam, gdzie trzeba. Teraz jest jak należy.
– To mój dom i miałam tak, jak mi pasowało!
– Po prostu nie umiesz gospodarować. Nauczę cię.
Próbowałam wytłumaczyć, iż z mężem sami decydujemy, jak chcemy żyć. Mama jednak machnęła ręką, upierając się przy swoim.
Następnego dnia odkryłam, iż wyrzuciła mój ulubiony dywanik w łazience, nazywając go „brzydkim i staromodnym”. Potem zabrała się za dokumenty męża, porządkując je po swojemu. Moja cierpliwość się kończyła, ale starałam się zachować spokój dla dobra rodziny.
Kryzys nadszedł, gdy z mężem wróciliśmy do domu i zastaliśmy mamę przeglądającą naszą szafę w sypialni. choćby wyprasowane koszule leżały porozrzucane na podłodze.
– Mamo, co ty robisz? – wykrzyknęłam.
– Porządkuję twoje ubrania. Zupełnie nie potrafisz ich składać. Z ciebie żadna gospodyni. Nie wiem, jak Krzysztof to wytrzymuje – odpowiedziała, dalej grzebiąc w naszych rzeczach.
Mój zwykle opanowany mąż nie wytrzymał:
– Pani Jadwigo, proszę się spakować. Zawiozę panią do hotelu. Krysiu, zadzwoń i zarezerwuj pokój.
Mama w milczeniu zebrała rzeczy i wyszła. Później przysłała wiadomość, żądając przeprosin. Ale wiedziałam, iż nie mogę przepraszać za obronę własnego domu i rodziny.
Ten miesiąc był dla mnie próbą. Zrozumiałam, iż granice między rodzicami a dziećmi są ważne, zwłaszcza gdy chodzi o własny dom. Miłość i szacunek muszą iść w parze, a nikt nie ma prawa burzyć ustalonego porządku.