Jedna pomyłka, całe życie konsekwencje.

polregion.pl 2 dni temu

Pomyliłam się raz — płacę za to całe życie

Jagoda wlokła się po jesiennej ulicy Gdańska, ciągnąc za sobą ciężką walizkę. Wiatr targał jej włosy, mżył zimny deszcz, a każdy krok przypominał o obolałych stopach — buty na obcasach zdążyły już pokryć się pęcherzami. Ale najbardziej bolało serce.

— Jak to się mogło stać… — szeptała, wpatrując się w kałuże. — Jak mogłam być tak naiwna?

Sześć lat z Krzysztofem. Obietnice, wspólne wyjazdy, życie w jego mieszkaniu, prezenty, kwiaty… A teraz? Walizka, ulica, zero na koncie i ani grosza od tego, który przysięgał, iż zawsze się nią zaopiekuje. Po prostu ją wyrzucił. Po prostu rzucił: „Poznałem inną”.

Jagoda nie płakała. Była zbyt dumna, żeby się upokarzać. Ale w środku czuła tylko pustkę.

Mijając przytulną kawiarnię, nie wytrzymała — zatęskniła za ciepłem i spokojem. Weszła, zamówiła czarną kawę i dwa eklerki. Usiadła przy oknie. Pierwszy raz od rana — usiadła. Rozejrzała się. W lokalu było gwarno: kobiety z przyjaciółkami, parki, starsze małżeństwo. I przy oknie — mężczyzna w drogim garniturze, z laptopem, wyglądający na zabieganego biznesmena.

Jagoda o mało nie upuściła filiżanki. To był on. Marek.

Ten sam Marek, którego porzuciła siedem lat temu dla Krzysztofa. Wtedy mieszkał z babcią, chodził w znoszonych koszulach, oszczędzał na kurs programowania i prosił ją, żeby jeszcze poczekała — mówił, iż wszystko przed nimi. A ona nie chciała czekać. Nie chciała żyć w starym mieszkaniu z kukającym zegarem i zapachem lekarstw. Chciała „żyć na poziomie”. Chciała natychmiast.

A teraz Marek — dojrzały, pewny siebie, elegancki. Sądząc po wyglądzie — z pieniędzmi. Jagoda wpatrywała się w niego, zapominając o kawie i ciastkach. Przed oczami przewijały się wspomnienia: ich wieczory, kiedy siedzieli razem w kuchni i pili herbatę; jego babcia, cicha i serdeczna; Marek, który smażył dla niej jajecznicę i nazywał ją „moją księżniczką”.

Zacięła usta. Oto jej szansa. Może nie jest żonaty? Może jednak ją pamięta? Może wybaczy?

Wstała. Przeszła pół sali. Serce waliło, nogi się uginały. Ale wtedy zatrzymał ją dźwięczny głosik:

— Tato! Tatusiu!

Marek wstał i odwrócił się. Biegła do niego może pięcioletnia dziewczynka. Za nią — piękna kobieta z długimi włosami. Przytulił córeczkę, pocałował żonę. I zaprowadził ich do swojego stolika.

Jagoda zastygła. Potem zawróciła, w milczeniu wróciła na swoje miejsce. Walizka, eklerki, zimna kawa. Serce ściskało tak bardzo, iż aż chciało się wyć.

Pomyłka. Ta jedna, najważniejsza. Kiedy odchodzisz od kogoś, kto cię kocha, dla iluzji. Dla kogoś, kto ładnie mówi — ale łatwo zdradza.

Teraz Marek jest szczęśliwy. A ona? Nikim. Ani mieszkania, ani miłości, ani przyszłości. Tylko wspomnienia i walizka w dłoniach.

Wyszła z kawiarni, zamknęła za sobą drzwi i nagle zrozumiała: prawdziwe błędy to nie te, kiedy wybierasz niewłaściwą osobę, ale kiedy nie doceniasz tych, którzy kochali cię naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału