Miecznik, znany z charakterystycznego, wydłużonego "nosa", to imponująca ryba o zwartym, jasnym mięsie i delikatnym, lekko maślanym smaku. Pochodzi głównie z ciepłych wód Oceanu Atlantyckiego i Spokojnego, a na nasze stoły trafia najczęściej w postaci mrożonej lub wędzonej. Ze względu na efektowny wygląd i walory smakowe często pojawia się w restauracyjnych kartach jako danie z wyższej półki. Warto jednak wiedzieć, iż wyróżnia się także czymś niepokojącym. W jego ciele kumuluje się wyjątkowo dużo metalu, który może mieć bardzo szkodliwy wpływ dla człowieka.
REKLAMA
Zobacz wideo 60% Polaków uważa, iż ryba to nie mięso. Czy ma rację?
Czy miecznik zawiera dużo rtęci? To jedna z najbardziej zanieczyszczonych ryb
Miecznik to drapieżna, tłusta ryba o długim cyklu życia, a właśnie taka kombinacja cech sprawia, iż z czasem gromadzi duże ilości metali ciężkich, zwłaszcza rtęci. Skąd ten toksyczny ładunek? Zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, spalania węgla czy spływów rzecznych trafiają do mórz i oceanów, gdzie rtęć przekształca się w swoją najbardziej niebezpieczną formę - metylową. Ten związek chemiczny łatwo wnika do organizmów wodnych i kumuluje się w nich, przesuwając się coraz wyżej w łańcuchu pokarmowym. Im wyższy jego poziom, tym większe stężenie rtęci w mięsie ryby. A miecznik znajduje się na samym szczycie.
Dla człowieka spożywanie zanieczyszczonej ryby nie pozostaje bez znaczenia. Jak podaje serwis mp.pl, rtęć metylowa działa neurotoksycznie - uszkadza komórki nerwowe, zaburza pracę mózgu i negatywnie wpływa na cały układ nerwowy. Dodatkowo obciąża też nerki, wątrobę oraz układ sercowo-naczyniowy, zwiększając ryzyko nadciśnienia i chorób serca. Z tego powodu spożycie miecznika powinno być wyraźnie ograniczane, zwłaszcza przez dzieci, kobiety w ciąży i karmiące matki (metal przenika zarówno do łożyska, jak i do mleka).
Z danych EFSA wynika, iż miecznik nie jest jedynym "nosicielem" rtęci. Wysokie jej stężenie wykrywa się również w mięsie rekina, marlina i żarłacza błękitnego. Choć ryby te uchodzą za egzotyczne i efektowne, na talerz powinny trafiać raczej okazjonalnie, bardziej dla smaku niż z myślą o zdrowiu.
Miecznik Fot. Deepshine/ iStock
Jakie ryby są najzdrowsze? Te, w których nie znajdziesz przekroczonych norm rtęci
Dobra wiadomość jest taka, iż wcale nie trzeba rezygnować z ryb. Wystarczy sięgać po te, które są bezpieczne dla zdrowia. Najmniejsze zagrożenie niosą gatunki krótkowieczne, mniej tłuste i o niższej pozycji w łańcuchu pokarmowym. Im młodszy osobnik i bliżej dna ekosystemu, tym mniejsze ryzyko, iż razem z obiadem dostaniemy solidną porcję metali ciężkich. Na co dzień warto wybierać dorsza, pstrąga, sardynki, flądrę, szprota czy lokalne gatunki słodkowodne z czystych jezior i rzek. To źródła pełnowartościowego białka, wapnia, fosforu, jodu oraz cennych kwasów omega-3, wspierających pracę serca, mózgu i narządu wzroku. Dodatkowy atut? Są łatwo dostępne i często znacznie tańsze niż egzotyczne odpowiedniki.
Dobrym wyborem będą też śledzie i makrele, szczególnie pochodzące z certyfikowanych połowów, np. oznaczonych symbolem MSC (Marine Stewardship Council). Zawierają solidną dawkę zdrowych tłuszczów, a poziom rtęci utrzymuje się w granicach norm. Polacy chętnie po nie sięgają, i słusznie. Ale jeżeli naprawdę zależy nam na jakości, warto zwracać uwagę na pochodzenie. Najlepiej wybierać produkty z czystych łowisk, od dostawców, którzy kontrolują poziom zanieczyszczeń. Coraz częściej takie informacje pojawiają się na etykietach i to właśnie one powinny być głównym kryterium wyboru, nie tylko atrakcyjna cena.
Jak często sięgasz po tłuste ryby morskie, takie jak łosoś czy makrela? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.