**Dziennik**
„Jeśli będziesz się sprzeciwiać, mój syn wyrzuci cię na ulicę” – oświadczyła teściowa, zapominając, czyje to mieszkanie.
„Kasia, upiecz na jutrzejszą kolację pieróg z kapustą” – oznajmiła Wanda Nowak, wchodząc do kuchni i siadając przy stole. „Od dawna nie jadłam porządnego ciasta, a ty gotujesz tylko jakieś dziwne potrawy.”
Kasia odwróciła się od kuchenki, gdzie smażyła kotlety na obiad. Jej teściowa siedziała z tym samym niezadowolonym wyrazem twarzy, poprawiając swój dobrze znany bordowy sweter.
„Jestem uczulona na kapustę, Wando” – odpowiedziała spokojnie, przewracając kotleta. „Nie zamierzam go zrobić.”
„Co znaczy, iż nie zamierzasz?” – głos teściowej stał się ostry. „Proszę cię, a ty odmawiasz? Kim ty jesteś, żeby się ze mną sprzeczać? Za moich czasów synowe szanowały starszych!”
„To nie kwestia szacunku” – Kasia przesunęła patelnię na inną płytę. „Jeśli przyrządzę kapustę, dostanę reakcji alergicznej. Zrób to sobie sama, jeżeli tak bardzo ci zależy.”
„Żebym sama?” – Wanda zerwała się z krzesła. „Ja nie jestem twoją służącą! Jesteś panią domu, więc gotuj, co ci każę! A twoja alergia to tylko wymówka. Po prostu jesteś zbyt leniwa, żeby zagniatać ciasto!”
„Wando, co lenistwo ma do tego?” – Kasia odwróciła się w stronę teściowej. „Gotuję codziennie, sprzątam, pierzesz. Ale nie zrobię pieroga z kapustą, bo fizycznie nie mogę!”
„Nie możesz czy nie chcesz?” – teściowa podeszła bliżej, wąsko mrużąc oczy. „Myślisz, iż skoro mój syn cię poślubił, możesz mną rządzić? Zobaczymy, kto tu naprawdę rządzi!”
W przedpokoju zadźwięczały klucze – wrócił Marek. Twarz Wandy natychmiast przybrała cierpiący wyraz.
„Marku, synu” – podbiegła do niego. „Dobrze, iż jesteś. Twoja żona stała się całkiem bezczelna! Poprosiłam ją o pieróg, a ona się wymiguje i jeszcze mi ubliża!”
Marek zdjął kurtkę i zmęczonym wzrokiem spojrzał na żonę, która stała przy kuchence z napiętą twarzą.
„Kasia, o co chodzi?” – zapytał, wieszając kurtkę w szafie. „Dlaczego odmawiasz mojej matce?”
„Jestem uczulona na kapustę, Marku” – Kasia powiedziała cicho. „Już to wyjaśniłam Wandzie.”
„Uczulenie? Jakie uczulenie?” – Marek machnął ręką. „Mamo, nie martw się. Kasia upiecze ci jutro pieróg. Prawda, kochanie?”
Kasia milcząco spojrzała na męża, potem na teściową, która triumfująco się uśmiechała. W sercu ścisnęło ją z bólu.
„Nie, nie upiekę” – powiedziała stanowczo, zdejmując fartuch i kierując się do drzwi. „Możecie sami zjeść kolację.”
Weszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Za ścianą słychać było stłumione głosy – Marek i jego matka spokojnie jedli kolację, rozmawiając o codziennych sprawach. Jakby nic się nie stało. Jakby jego żona nie wyszła zdenerwowana, tylko rozpłynęła się w powietrzu.
Następnego ranka Kasia wstała wcześniej niż zwykle. Wanda jeszcze spała – w domu panowała niezwykła cisza. Marek siedział przy kuchennym stole z kubkiem kawy, przeglądając wiadomości w telefonie.
„Marku, musimy porozmawiać” – Kasia usiadła naprzeciw niego, splatając dłonie. „Na poważnie.”
Spojrzał znad ekranu, marszcząc brwi.
„O co chodzi?”
„O twoją matkę” – Kasia wzięła głęboki oddech. „Mam dość ciągłego narzekania. Wanda krytykuje wszystko – jak gotuję, jak sprzątam, w co się ubieram. Mam dość podporządkowywania się jej we własnym… w naszym domu.”
„Kasia, co ty mówisz?” – Marek odłożył telefon. „Mama zachowuje się normalnie. Po prostu ma swoje przyzwyczajenia.”
„Przyzwyczajenia?” – głos Kasi stał się ostry. „Tak nazywasz rozkazywanie dorosłym? Marku, może czas znaleźć twojej matce wynajęte mieszkanie? Niech żyje osobno? Jesteśmy młodzi – potrzebujemy własnej przestrzeni.”
Marek uderzył kubkiem w spodek.
„Proponujesz wyrzucić moją matkę na bruk?” – w jego głosie pojawił się metaliczny dźwięk. „Ona chciała z nami mieszkać, a ty chcesz ją wykopać?”
„Nie mówię tego” – Kasia wyciągnęła rękę, ale on się odsunął. „Tylko osobne mieszkanie. Moglibyśmy pomóc z czynszem…”
„Słuchaj, to mi się nie podoba” – Marek wstał i zaczął się zbierać do pracy. „Mama nikomu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – pomaga w domu.”
„Kiedy ona pomaga?” – Kasia też wstała. „Marku, otwórz oczy! Pracuję, wracam do domu, gotuję, sprzątam, pierzesz. A twoja matka tylko krytykuje!”
„Dość” – przerwał jej, zakładając kurtkę. „Nie chcę już o tym słuchać. Mama zostaje z nami. Koniec dyskusji.”
Drzwi zatrzasnęły się za nim z nieprzyjemnym metalicznym dźwiękiem. Kasia została sama w kuchni, wpatrując się w niedopitą kawę męża. Gorycz z rozmowy rozlała się w niej jak zimny napój. Powoli wzięła kubek, umyła go i odstawiła do suszenia.
Drażniła ją ta niesprawiedliwość. Teściowa oddała swoje mieszkanie córce, a potem uparła się mieszkać z nimi. A Marek nie widział w tym nic dziwnego! Kasia miała dość życia pod czujnym okiem jego matki.
Pół godziny później Wanda pojawiła się w kuchni. Jej włosy były starannie ułożone, szlafrok zapięty pod szyję. Na twarzy malowało się skrajne niezadowolenie.
„No, ależ urządziłaś scenę” – zaczęła teściowa, choćby nie witając się. „Jakaś ty nieuprzejma! Myślałaś, iż mój syn stanie po twojej stronie?”
Kasia milcząco nalała sobie herbatę, starając się nie reagować na prowokację.
„Widzisz?” – Wanda kontynuowała, siadając przy stole. „Mój syn stanął po mojej stronie! To znaczy, iż rozumie, kto tu rządzi. A skoro tak, masz mnie słuchać!”
Kasia postawiła czajnik trochę mocniej, niż planowała.
„Dzisiaj posprzątasz całe mieszkanie, żeby lśniło”