Uderz w stół, a nożyce się odezwą. I w myśl tej zasady Jarosław Kaczyński zaczął zapewniać, iż nie odpowiada za aferę sędziego Tomasza Szmydta. Mimo iż nikt głośno takiego zarzutu nie podniósł.
| Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Za sprawę Szmydta odpowiadają ci wszyscy, którzy na początku lat 90. opowiadali się przeciwko radykalnej rewolucji – przekonywał dziś lider PiS.
– Poza tym jasnowidzenie nie jest dane ani ministrowi Ziobrze, ani skądinąd mnie, chociaż ja nie miałem z tym nic wspólnego – przekonywał dalej Kaczyński.
Skoro tak, to kto ponosi polityczną odpowiedzialność za to, co działo się w polskim wymiarze sprawiedliwości po 2015 r.? A w takiej dusznej atmosferze przecież kwitła szemrana kariera sędziego Szmydta.








