Kebab na schodkach? W Chorwacji nie tylko za to dostaniesz mandat. Sięgają do 4000 euro

kobieta.gazeta.pl 1 dzień temu
Bałkany przyciągają lazurowym morzem, wyjątkową kuchnią i klimatem jak z pocztówki. Jednak zanim dasz się ponieść wakacyjnej swobodzie, poznaj lokalne przepisy. Czy w Chorwacji można pić w miejscach publicznych? Lepiej sprawdź, zanim otworzysz piwko. Inaczej wrócisz z urlopu uboższa o kilkaset euro.
Aby chronić lokalny porządek i zabytkowy charakter miast, Chorwacja już dwa lata temu zdecydowała się na zaostrzenie przepisów wobec turystów. Restrykcje mają poprawić komfort życia mieszkańców i zwiększyć bezpieczeństwo w popularnych kurortach. Jednym z miast, które szczególnie wzięło sprawy w swoje ręce, jest Split - letni kurort uwielbiany przez Polaków. Tylko tam możesz zapłacić 300 euro za... zjedzenie kebaba na schodach. A to dopiero początek.


REKLAMA


Zobacz wideo Tam turyści jeszcze nie latają, a warto. Nieoczywiste kierunki wakacji


Czego nie wolno robić w Chorwacji? Zapamiętaj, jeżeli planujesz wakacje w Splicie
Split to perła Adriatyku, ale dla nieostrożnych może okazać się prawdziwą pułapką dla portfela. Zwłaszcza w strefie A, czyli zabytkowym centrum, obowiązują przepisy, które potrafią zaskoczyć niejednego turystę. Zdarza ci się toast "pod chmurką"? Tutaj lepiej tego nie robić. Wypicie piwa na ławce, wina na plaży czy prosecco na schodkach starówki może skończyć się mandatem w wysokości 300 euro. A jeżeli nie zapłacisz w ciągu trzech dni, kara się podwaja. Co gorsza, jeżeli po alkoholu zrobisz coś głupiego, np. wszczniesz awanturę, zakłócisz ciszę nocną albo uszkodzisz mienie, możesz zapłacić choćby 4000 euro. A to już może naprawdę zaboleć konto bankowe.


Miasto ściga też nadmierne rozluźnienie garderoby. Spacer w kąpielówkach, bez koszulki lub w samej bieliźnie? Taka parada kończy się również mandatem w wysokości 300 euro. Koszulki z liściem marihuany lepiej zostaw w walizce. Wakacyjny kurort nie przepada za promowaniem używek. Na czarnej liście przewinień są też klasyki imprezowego dnia następnego: wymioty na ulicy (300 euro), spanie w parku (150 euro), jedzenie tłustej przekąski na zabytkowych schodach i zostawienie śladów (kolejne 300 euro).
Pamiętajmy, iż fontanna nie służy do kąpieli, a pomnik to nie scena do sesji zdjęciowej. Za takie pomysły grozi nam grzywna. choćby siedzenie przy restauracji, która już zamknęła drzwi, może zostać potraktowane jako wykroczenie. Władze miasta podkreślają, iż nie chcą nikogo zniechęcać - chodzi o szacunek. Dla mieszkańców, dla historii, dla wspólnej przestrzeni. Bo Split to nie tylko kurort. To żywe dziedzictwo, a ono zasługuje na coś więcej niż piwo pod palmą.


Split, Chorwacja FOT. MARCIN TOMALKA / Agencja Wyborcza.pl


Czy warto odwiedzić Split? To perełka Bałkanów, która każdego zachwyci
Split to nie tylko paragrafy i tablice z zakazami. To jedno z najpiękniejszych miast nad Adriatykiem, z duszą, historią i słońcem, które nie zna wstydu. Serce miasta bije w Pałacu Dioklecjana, starożytnym kompleksie wpisanym na listę UNESCO, gdzie marmurowe uliczki przenoszą w czasie szybciej niż przewodnik. Tu historia nie jest eksponatem za szybą. Ona oddycha, pachnie oliwą i gra na gitarze w cieniu kolumn.
Jest tu wszystko, co kochają turyści: bulwar Riva idealny na poranne cappuccino, ukryte plaże w dzielnicy Bačvice, kameralne knajpki z owocami morza i zapachem lawendy unoszącym się w powietrzu. Można spacerować po wzgórzu Marjan i patrzeć na morze, jakby czas stanął w miejscu. Warto też wskoczyć na prom i odwiedzić jedną z pobliskich wysp: Brač, Hvar czy Vis. Każda z nich to inny wymiar relaksu. Jedna kusi białym kamieniem, inna pulsuje nocnym życiem, kolejna uczy ciszy lepiej niż jogin.


Split to także kultura. Od nocnych koncertów w antycznych murach po letnie festiwale, które przyciągają artystów z całego świata. To miasto nie boi się hałasu, ale nie znosi braku szacunku. Jest żywe, głośne, piękne pod warunkiem, iż się go słucha i rozumie jego rytm. Bo Split to nie folder z biura podróży, tylko tkanka miejska spleciona z emocji, tradycji i południowego temperamentu. A jeżeli już się zasłuchasz… zrozumiesz, iż wszystkie zakazy mają jeden cel: zachować to miejsce takim, jakie jest. Bo dobrze będzie tu wrócić i zastać je równie zachwycające za rok, dwa, dziesięć lat.
Czy uważasz, iż mandaty za chodzenie w stroju kąpielowym poza plażą to przesada? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.


Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału