Kiedy kolacja będzie gotowa?

polregion.pl 3 godzin temu

Kiedy kolacja będzie gotowa?
Kiedy ją przygotujesz, wtedy będzie gotowa. Teściowa odłożyła okulary. Miko, twoja żona chce, żebym stanął przy kuchni? A ona położy się?

Grażyna, nie słysząc, chwyta kilka rzeczy i zmierza w korytarz, a za nią podąża teściowa.

Co się dzieje? Dokąd się wybierasz?
Na urlop! Trzymajcie się!

Grażyna z ulgą odkłada ciężkie torby na podłogę.

Jestem w domu!

Z pokoju dobiegło stuknięcie, po czym pojawił się mężczyzna, lat czterdzieści, trochę mniej, trochę więcej. Ma na sobie dres i kapcie.

Grażyno, po co tak krzyczysz? Nie jesteś w swojej wsi. Zachowuj się przyzwoicie.

adekwatnie mogłeś mnie przywitać, wiesz, iż wypłata już przyszła, a produkty trzeba kupić.

Mężczyzna głośno westchnął:

Boże! Co to za produkty?

Odwrócił się i poszlił do sypialiby się w pokoju. Grażyna ciężko odetchnęła. Jakże wszystko ją przytłacza!

Pracuje na dwóch etatach, żeby w domu było porządek, a jej mąż, pod wpływem matki, od roku pisze jakąś mityczną książkę. Pierwszej nie oceniono, bo nikt nie rozumie sztuki.

Rozbiera się, wynosi torby do kuchni. Od jutra ma urlop, więc musi umyć cały dom, wyprać, wyprasować i znów poukładać wszystkie rzeczy pod czujnym okiem teściowej. Jak ona jest zmęczona.

Do kuchni wchodzi Zofia Wiktoria.

Grażynko, co tu się rozsiadłaś? Chcesz męża nakarmić? Pracował cały dzień, a teraz ma czekać!

Dużo zarobił?

Grażyna sama nie wie, jak to jej wypadło. Kiedyś z podziwem patrzyła na początkującego pisarza, który opowiadał, iż zostanie sławny.

Drżyła przy jednym spojrzeniu teściowej i starała się jej odpowiadać. Potem milczała z poczucia winy, bo kiedy była na urlopie macierzyńskim, to właśnie teściowa utrzymywała rodzinę.

Zofia Wiktoria, gotowa już iść, gwałtownie odwróciła się:

Co powiedziałaś?

Zapytałam, czy dużo zarobił. Zwykle ludzie, jak pracują, przynoszą pieniądze do domu.

Jak śmiesz! Mikołaj cały dzień myśli nad fabułą nowego rozdziału! Skąd ci to w ogóle wiadomo! Nie wiesz, co to praca głową!

Kobieta cicho wyszła, a Grażyna nagle pomyślała:

Co ja tu robię? Syn w wsi u rodziców już od dawna hałasuje i bawi się, a to przeszkadza Mikołajowi się skupić, by napisać kolejny nieciekawy arcydzieło.

Grażyna i znów zaczęła układać produkty z lodówki, tym razem wkładając je do dużej torby. Wypłata i urlop już na koncie. Przyniesie pyszne jedzenie i po drodze kupi prezent synowi.

Wychodzi na korytarz, zostawia torbę i sięga po coś w szafie. Mikołaj, nie odrywając wzroku od telewizora, pyta:

Kiedy kolacja będzie gotowa?

No, kiedy ją przygotujesz, wtedy będzie gotowa.

Teściowa odłożyła okulary.

Mikołaju, twoja żona chce, żebym stanął przy kuchni? A ona położy się?

Grażyna, nie słuchając, chwyta kilka rzeczy i idzie w korytarz, a za nią podąża teściowa.

Co się dzieje? Dokąd się wybierasz?

Na urlop! Trzymajcie się!

Nie czeka, aż coś się wydarzy. Chwyta ciężką torbę i biegnie po schodach w dół, wołając taksówkę. 60 kilometrów, co z tego? Jeden raz można!

Andrzej już leży w łóżku, gdy Grażyna wchodzi do domu rodziców. Budzi się, podbiega do matki i mocno ją przytula. Kobieta przytula go do siebie. Jak tęskniła

Matka przygląda się Grażynie:

Co się stało? Dlaczego zostawiłaś Mikołaja? Kto będzie na niego patrzył?

Mama zawsze trzymała zięcia na dystans. Po ślubie jeszcze przyjeżdżali na weekendy do jej rodziców, ale teściowa, widząc, jak mężczyzna spędza dni, gwałtownie postawiła go na miejscu.

Wystarczyło kilka wizyt, gdy Hania Wiktoria budziła zięcia o szóstej rano i wysyłała go pracować najpierw na podwórze, potem na ogródek, a chęć wypoczynku w lesie znikła mu po kres.

Dość, mamo! Mam urlop na cały miesiąc!

Mama rozpromieniła się uśmiechem:

No i dziękuj Bogu, iż odpoczniesz i będziesz z synem.

Grażyna kładzie się z synem. Nie może zasnąć, patrząc w świetle księżyca na rosnącego chłopca, aż w końcu zasypia.

Rano budzi ją zapach. To niecodzienne, iż w nocy pachnie jedzeniem, a choćby jakąś pieczeń. Andrzejka już nie ma. Grażyna przeciąga się. Jak dobrze W pobliżu pojawia się syn.

Babcia upiekła tyle pierogów! Cały garnek!

Po śniadaniu Grażyna pyta matkę:

No i co mam robić?

A ty już odpoczęłaś?

Mam tylko przyjemność, bo przed mną nowa praca.

Chodź na ogródek. Kapusta urosła, ogórki trzeba odplątać, nic nie nadążam.

Na trzeciej grządce Grażyna odkrywa, iż praca. Patrzy na czyste, odplątane rzędki i uśmiecha się.

Po raz pierwszy widzę, by ktoś tak radośnie przygarniał grządki!

Spogląda.

Eugeniuszu! Skąd jesteś?

Kobieta rzuca się w ramiona do męża, który wchodzi na ogródek z podwórka.

Właśnie przyszedłem po klucz od ojca, a mówią, iż Grażyna przyjechała. Nie mogłem odejść.

Eugeniusz był jej sąsiadem. Gdy miała dziesięć lat, naturalnie w nim się zakochała. Chodziła za nim wszędzie. Był wtedy już niemal dorosły, miał piętnaście, ale to jej nie przeszkadzało. Dawał jej cukierki i dbał o nią. Potem poszedł na służbę. Wrócił, a Grażyna była już nastolatką. Patrzyła na niego nieśmiało, co też on odczuwał. Później ożenił się, wyjechał do miasta. Dziesięć lat nie widzieli się.

Grażyna pyta:

Dlaczego tu jesteś?

Nie uwierzysz. Przyleciałem do mamy. Rozwiodłem się miesiąc temu.

Co? A to nie moja sprawa.

Wieczorem Eugeniusz z matką zaprasza wszystkich na gościnę. Smażą szaszłyki, rozmawiają o wszystkim. Grażynie jest tak dobrze, iż nie potrafi tego opisać. Nie musi się powstrzymywać, nie musi słuchać nieprzyjemności. Po prostu żyje.

Po dwóch tygodniach mama siada przed nią.

Grażyno, kochanie, co myślisz? Czy wrócisz?

Nie wiem, mamo. Jak żyć? Mam pracę, a mieszkania nie mam.

Może coś wynajmiesz? Albo zostaniesz. Znajdziemy ci pracę. A Eugeniusz Widziałaś, jak na ciebie patrzy?

Mamo, i co? To tylko echo.

Nie wiem Eugeniusz jest przystojny, mający dom. W mieście mówią, iż jego praca jest ważna.

Grażyna patrzy zaskoczona.

Mamo, naprawdę chcesz mnie poślubić?

Kobieta się zakłopotała.

A co w tym złego? Widzę, iż dobrze wam razem.

Grażyna roześmiała się. Mama naprawdę coś chce.

Eugeniusz wyjeżdża na tydzień. Musi pracować. Grażyna tęskni tak, iż aż na siebie krzyczy. Jak w przedszkolu, szczerze mówiąc. Mikołaj dzwoni do niej i smsuje.

Na początku krytykował ją. Mówił, iż jest nie wdzięczna, wyciągnął ją z wsi, a ona tak ją traktuje. Potem groził, iż wypisze ją i syna z mieszkania. Grażyna choćby się roześmiała.

Dziwnie, po tylu latach nie wypisał jej, jak miał? Potem zadzwieszła teściowa, iż przez niewdzięczną Grażynę ma presję i jeżeli nie wróci od razu, wszystko stanie się jej winą.

Ostatnie dni ucichły. To było dobre, choć dziwne. Wieczorem przyjechał Eugeniusz, od razu wjechał wielkim samochodem z Andrzejkiem i znów zaprosił ich na gościnę. Mama spojrzała na Grażynę znacząco, a ona poczuła taką radość, iż chciało się skakać.

Szaszłyki jeszcze się smażyły, kiedy przed domem zatrzymał się samochód. Grażyna zobaczyła, jak z niego wyskakuje młoda kobieta i biegnie w stronę Eugeniusza.

Kochanie, ile możesz się przed mnie chować? Grajmy i dość. Jedźmy do miasta.

Oksano, po co wpadłaś?

Grażyna wszystko zrozumiała. To żona Eugeniusza, była, ale teraz zbędna. Kobieta wzięła Andrzejka za rękę i odprowadziła ich do domu, ale zanim przeszli kilka metrów, podjechało taksówka.

Z taksówki wysiadł Mikołaj i jego mama.

Popatrzcie na nią! Spaceruje, a jej mąż? Nie obchodzi ją to.

Po co przyjechaliście?

Grażyna zacisnęła usta. Właśnie zdała sobie sprawę, jak bardzo nieprzyjemni są dla niej ci ludzie.

Odpoczywasz? gwałtownie wróć do domu! Co to za sprawa? Mężczyźnie trzeba pracować, a ona się tylko buja! Nie gotuje, nie sprząta, nie…

A mąż wziął pracę?

Teściowa się rozzłościła, ale wtedy wypowiedział się Mikołaj.

Wiesz, iż piszę książkę! To nie jest praca na fabryce.

Wiesz co, Mikołaju już dawno chciałam ci powiedzieć, iż jesteś zwykłym nieudacznikiem, nie żyjesz jak mężczyzna. Co zrobiłeś dla rodziny? Nic? Nie zapewniłeś pieniędzy? Nie nauczyłeś syna nic? Siedzicie razem na moich barkach i nie wrócę. Wezmę wszystko, co kupiłam! Wszystko, co pojawiło się w waszym domu w ostatnich dziesięciu latach!

Grażyna podeszła do swojego domu i zaskoczona zobaczyła Eugeniusza. Uśmiechał się.

Ojej, wieczór. A ty dobrze odpowiedziałaś.

Widziały, jak do Mikołaja z matką podeszła Oksana i długo rozmawiali, machając rękami.

W wiosce Grażyna nie została. Po tym, jak z Eugeniuszem się rozstali, ona i Andrzejek pojechali do miasta, do nowego męża. Namawiał ją, by zmieniła pracę, bo nie powinna pracować w fabryce. Teraz Grażyna siedzi w biurze, przegląda papiery. Najpierw wstydziła się niskiej pensji, ale Eugeniusz szczerze się zdziwił.

Twoja pensja to twoja pensja. Na szpilki i guziki. A rodzinę ma utrzymać mąż.

Mikołaj też nie był długo sam. Poślubił Oksanę. Teraz jego mama musi utrzymywać na barkach dwóch leniwców. Grażyna usłyszała, iż gwałtownie przekonała syna, by porzucił książkę i poszedł do fabryki.

W sumie wszystko, co się dzieje, idzie w lepsze strony. Jedno się zepsuło, inne się naprawiło.

Idź do oryginalnego materiału