O problemie ponad 100-osobowej grupy Polaków w Egipcie alarmował "Super Express". – Co chwilę informowano nas, iż już na pewno za pół godziny odlecimy. W końcu lot został przeniesiony na godzinę 10 rano, ale i on się nie odbył – twierdził jeden z podróżnych.
Ludzie narzekali, iż byli podobno pozbawieni dostępu do informacji. O tym, kiedy będą mogli wrócić do domów nie przekazywało im szczegółów ani biuro podróży, ani pośrednik.
– Wszyscy są nerwowi. Nikt nie chce znowu jechać do i z hotelu na darmo. Znowu będziemy siedzieć tu pół dnia. Tydzień będziemy czekać na ten samolot! – usłyszeli dziennikarze "SE".
Opóźnienie przez usterkę samolotu
Na szczęście w sobotę 10 maja Polacy wrócili już do kraju, ale jak by nie patrzeć – z ogromnym opóźnieniem. Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawiło też biuro podróży – w tym przypadku Join UP! Polska. Wynika z niego, iż opóźnienie miało charakter techniczny i dotyczyło usterki samolotu obsługiwanego przez niezależnego przewoźnika.
"Zgodnie z obowiązującymi, rygorystycznymi normami bezpieczeństwa, samolot nie mógł wystartować przed zakończeniem pełnej diagnostyki oraz koniecznych napraw. Decyzje operacyjne w takich przypadkach podejmują wyłącznie przewoźnik i odpowiednie służby techniczne" – czytamy w oświadczeniu na łamach "SE".
Zaznaczono też, iż po dokonaniu odprawy lotniczej formalna odpowiedzialność za podróżnych przechodzi z touroperatora na przewoźnika. "Dzięki szybkiej reakcji linii lotniczej, podstawiono samolot zastępczy Airbus A321, który zgodnie z planem zabrał pasażerów z Egiptu do Polski. W czasie oczekiwania zapewniono zakwaterowanie w hotelu oraz wsparcie operacyjne" – wyjaśniono.