Krzyżowcy XXI w. ?

narodowalodz.blogspot.com 1 dekada temu



Na naszych oczach rodzi się Ruch Narodowy. Dzieją się rzeczy niezwykłe. Jeszcze kilka lat temu nikt z nas nie marzył o wielkim Marszu Niepodległości, o zorganizowanym ruchu , o wciąż wzrastającej popularności i przychylności idei narodowej.
Ruch Narodowy staje się faktem. Teraz przed nami kwestie najważniejsze – fundamenty Ruchu, a ściślej – ich określenie i co najważniejsze – wcielenie w czyn. Osobiście nie mam wątpliwości, iż tym pierwszym, najmocniejszym fundamentem musi być katolicyzm- jako Prawda i jako nieodłączny, podstawowy składnik polskiej tożsamości. W przeciwnym razie - staniemy się ruchem podatnym na fałszywe prądy, wewnętrznie zagubionym, zwodzącym własny naród.
Budując narodowe idee, postawy i czyny na katolickim fundamencie należy najpierw jednak temat zgłębić.


Jasno przed oczami stanie nam zagadnienie zmian, które w Kościele dokonały się po II soborze watykańskim. Powstaje więc problem – Kościół Wojujący , czy Kościół „posoborowy”. Dla mnie, jak i dla wielu narodowców wybór tego pierwszego jest sprawą oczywistą, jednak kwestia odrzucenia modernizmu i „rozmywania” katolicyzmu jest tematem na zupełnie oddzielny i długi wywód. Tu , zatrzymując się, należy jasno powiedzieć – tematem tym nasz ruch interesować się musi, zgłębiać go, słuchać prawdziwych autorytetów, dochodzić do słusznych wniosków, by budując konkretne, szczegółowe postulaty nie popaść w tragiczne w skutki błędy.
Nawet jednak powierzchowne zwrócenie uwagi na katolickie korzenie i tożsamość Polski ostrzega już dziś Ruch Narodowy przed widocznymi zagrożeniami dla niego samego, idei i kreowanych postaw rodaków.

Islamofilia zamiast kontrrewolucji
Żyjemy w Europie, która Europą być przestaje. Łacińska cywilizacja kona przygnieciona ateistyczno-multikulturowo- islamskim walcem. Najgorsze w tym to, iż wszystkie wspomniane czynniki w obliczu konfrontacji z resztkami łacińskości Europy bardzo zgodnie współpracują. Wobec tej smutnej rzeczywistości, w obliczu niechybnej konfrontacji demograficznej, ideowej i społecznej z islamistami nacjonaliści bierni być nie mogą, przeciwnie – stać muszą w pierwszym rzędzie obrońców cywilizacji. Problem w tym, iż pojawiają się w tzw. środowiskach antysystemowych pewne oznaki niezrozumiałej fascynacji obcym i wrogim łacińskiej Europie prądem. Tam i tu widać sympatie zwrócone w stronę Iranu, Hamasu, czy w ogóle islamu ! Oddzielić należy więc to co słuszne, od tego co szkodliwe w tych tematach.
Jako narodowiec rozumiem krytykę polityki amerykańskiej wobec Iranu i bezemocjonalny postulat suwerenności tego państwa. Rozumiem potępienie izraelskich zbrodni i zwykłą katolicką troskę o los prześladowanych Palestyńczyków (ale też przecież potrzeba troski o cywilne izraelskie ofiary ataków!). Rozumiem w końcu próbę zanalizowania sytuacji w Syrii, jako próbę zrozumienia większych międzynarodowych interesów. Nigdy jednak nie zrozumiem niezdrowej fascynacji Iranem, Hamasem, czy jakimkolwiek islamskim ruchem, za którą uważam każde emocjonalne, idealistyczne wyjście poza ww. i podobne chłodne oceny, czy postawy. Myślę, iż już na wstępie budowy Ruchu Narodowego odrzucić należy tego typu postawy, bo najzwyczajniej groźne są one dla adekwatnych idei i fundamentów polskiej myśli narodowej. Powodów potrzeby tego odrzucenia widzę co najmniej parę:
- jesteśmy członkami szlachetnej, wspaniałej i wciąż ideowo potężnej cywilizacji łacińskiej i najzwyczajniej nie przystoi nam szukać innych, w mojej ocenie, niższych wzorców,
- w obliczu nieuchronnej konfrontacji z ludami islamu wewnątrz Europy musimy zająć się wypracowaniem koncepcji, organizacją obrony tożsamości narodów europejskich, zamiast kwestią obrony Syrii ,czy Iranu,
- niezależnie od tego czy ustrój np. Iranu jest dla samych Irańczyków dobry , czy nie, to dla nas tamta cywilizacja jest najzwyczajniej obca i w żadnej mierze jej rozwiązania – choćby patrząc przez pryzmat dobra narodu słuszne – nie znajdą zastosowania w łacińskiej cywilizacji, która ma swoje sprawdzone wzorce,
- sympatia dla jakichś „hamasów”, czy państwa Iran często jest wynikiem postaw romantycznych – „Żydzi zbrodniczo gniotą islam, więc stajemy często jako obrońcy automatycznie po tej „słusznej” stronie; wziąć w obronę niesłusznie uciskanych ( co oczywiście jest prawdą) nie znaczy jednak popadać w fascynację niezdrowymi nurtami.
Odrzucić te błędne propozycje trzeba tym bardziej, iż przecież – tak jak wyżej pisałem- mamy wspaniałe dziedzictwo, mamy się do czego odwołać, mamy co przypominać. Tak więc, nie islamofilia, czy iranofilia w jakiejkolwiek postaci, a powrót do idei kontrrewolucji, do zasad łacińskiego nacjonalizmu, do myśli choćby iberyjskich konserwatystów XIX. !

Peruny i inni
Kolejnym fundamentalno-ideologicznym problemem dla Ruchu staje się zagadnienie stosunku do poszczególnych osób, które chrześcijanami się nie czują, jednak chcą działać w organizacji, chcą utożsamiać się z działaniami narodowców.
Jako dość duże zagrożenie dla katolickich murów Ruchu odbieram pewną przesadzoną, a przez to niebezpieczną twórczą fascynację kulturą pierwszych Słowian na ziemiach polskich. Tu znów grozi nam wirus romantyzmu i brak chłodnego rozdzielenia faktów. Słusznym jest bowiem pamiętać o całościowym procesie tworzenia narodu, o jego procesach kulturotwórczych. Nikt z nas zaprzeczyć nie może, iż wierzenia pogańskie na ziemiach polskich były, iż były pogańskie obrzędy, święta i obyczaje, których cząstka do dnia dzisiejszego została zachowana. Czym innym jest jednak pamiętać i obiektywnie oceniać tamte zjawiska, a czym innym popadać w niezdrowe uwielbienie słowiańskich bogów, która najczęściej prowadzi do błędnych interpretacji chrześcijaństwa, do lewackich mitów na temat katolicyzmu i często wrogiej postawy do rzekomo „obcej” religii - jaką miałby być właśnie rzymski katolicyzm. Takie więc postawy powinniśmy zwalczać wśród osób sympatyzujących z działaniami narodowców. Zwalczać je powinniśmy dla Boga, dla Polski i w trosce o katolicką formację członków narodowych organizacji, które w swej istocie mają przynajmniej szacunek dla katolickiej tożsamości Polski, a w praktyce najczęściej zaś – żywą i czynną wiarę. Walkę z tym zjawiskiem podjąć należy jednak nie siłą, ale przykładem, zachęcaniem, przekazywaniem wiedzy, katolicką formacją zarówno wobec członków, jak i osób, które pomimo dobrych, nacjonalistycznych chęci popadły w fascynację pogaństwem. Któż ich bowiem odzyska dla Boga i dla Polski jak nie my? W wypadku gdyby próby odzyskania tych ludzi się nie powiodły dalsze ich czynne uczestnictwo obok Ruchu jest zagrożeniem dla jego katolickiej formacji. To samo tyczy się też , w moim przekonaniu, zafascynowanych innymi niechrześcijańskimi nurtami.

Obalić mity – potrzeba formacji
Wspomniana przeze mnie wyżej potrzeba odcięcia się od pewnych duchowych chorób nie dokona się bez adekwatnej i sumiennie prowadzonej katolickiej formacji. Przekonany jestem, iż nie tylko się nie dokonana, ale pewne objawy ich występowania są właśnie skutkiem niedoboru tejże formacji. W czasach, gdy ludzie bardziej ufają emocjom, rozumowi, czy materii, a ostatecznie wolą wierzyć w kosmitów tak bardzo potrzebne jest przypomnienie zasad naszej katolickiej wiary, historii i zasług Kościoła. Dość powszechną jest wciąż niewielka wiedza o historii Kościoła, a przez to sami jako całość przyszłego Ruchu jesteśmy narażeni na wiarę w mity, najczęściej inspirowane przez zagorzałych wrogów Kościoła. Mity te, nt. choćby krucjat, Inkwizycji, konkwistadorów, czy wreszcie tak doniosłych propozycji jak korporacjonizm, atakując fundament katolicki narażają nas na błędy w konstrukcji dalszych, już bardziej szczegółowych postulatów społecznych, politycznych, gospodarczych.

Kontrrewolucja !
Dziś, kiedy stajemy u progu totalnej konfrontacji dobra ze złem, kiedy tzw. „centrum” i wygodne pośrednie postawy zanikają, mocniej jak nigdy wcześniej wzniecić musimy kontrrewolucję! Czerpiąc pełnymi garściami z prawd wiecznych, z idei kontrrewolucjonistów XIX i XX w. ściąć musimy obrzydliwy łeb demoliberalnej, antyłacińskiej bestii. Bądźmy też pewni, iż gdy bestia wzmoże represje wobec nas - co chyba dla wszystkich oczywiste – wówczas ten katolicki fundament nabierze szczególnego znaczenia. Walka więc o Polskę Wielką przybrać powinna sens wieczny, nadprzyrodzony. Walka z totalitarnym globalizmem, demoliberalizmem, komunizmem, moralną degeneracją, wojującym ateizmem stanowi część odwiecznej konfrontacji z siłami zła. My - łacińscy nacjonaliści w sposób szczególny wezwani jesteśmy do zajęcia pierwszych szeregów w nowej krzyżowej armii Europy! Albo te szeregi zajmiemy , albo ujrzymy kres naszej cywilizacji i niewyobrażalny nigdy wcześniej terror. Tak bardzo potrzeba dziś Krzyżowców XXI w. !


Maciej Migus
Idź do oryginalnego materiału