
Na
naszych oczach rodzi się Ruch Narodowy. Dzieją się rzeczy
niezwykłe. Jeszcze kilka lat temu nikt z nas nie marzył o wielkim
Marszu Niepodległości, o zorganizowanym ruchu , o wciąż
wzrastającej popularności i przychylności idei narodowej.
Ruch
Narodowy staje się faktem. Teraz przed nami kwestie najważniejsze –
fundamenty Ruchu, a ściślej – ich określenie i co najważniejsze
– wcielenie w czyn. Osobiście nie mam
wątpliwości, iż tym pierwszym, najmocniejszym fundamentem musi być
katolicyzm- jako Prawda i jako nieodłączny, podstawowy składnik
polskiej tożsamości. W przeciwnym razie - staniemy się ruchem
podatnym na fałszywe prądy, wewnętrznie zagubionym, zwodzącym
własny naród.
Budując
narodowe idee, postawy i czyny na katolickim fundamencie należy
najpierw jednak temat zgłębić.
Jasno przed oczami stanie nam zagadnienie zmian, które w Kościele dokonały się po II soborze watykańskim. Powstaje więc problem – Kościół Wojujący , czy Kościół „posoborowy”. Dla mnie, jak i dla wielu narodowców wybór tego pierwszego jest sprawą oczywistą, jednak kwestia odrzucenia modernizmu i „rozmywania” katolicyzmu jest tematem na zupełnie oddzielny i długi wywód. Tu , zatrzymując się, należy jasno powiedzieć – tematem tym nasz ruch interesować się musi, zgłębiać go, słuchać prawdziwych autorytetów, dochodzić do słusznych wniosków, by budując konkretne, szczegółowe postulaty nie popaść w tragiczne w skutki błędy.
Jasno przed oczami stanie nam zagadnienie zmian, które w Kościele dokonały się po II soborze watykańskim. Powstaje więc problem – Kościół Wojujący , czy Kościół „posoborowy”. Dla mnie, jak i dla wielu narodowców wybór tego pierwszego jest sprawą oczywistą, jednak kwestia odrzucenia modernizmu i „rozmywania” katolicyzmu jest tematem na zupełnie oddzielny i długi wywód. Tu , zatrzymując się, należy jasno powiedzieć – tematem tym nasz ruch interesować się musi, zgłębiać go, słuchać prawdziwych autorytetów, dochodzić do słusznych wniosków, by budując konkretne, szczegółowe postulaty nie popaść w tragiczne w skutki błędy.
Nawet
jednak powierzchowne zwrócenie uwagi na katolickie korzenie i
tożsamość Polski ostrzega już dziś Ruch Narodowy przed
widocznymi zagrożeniami dla niego samego, idei i kreowanych postaw
rodaków.
Islamofilia
zamiast kontrrewolucji
Żyjemy
w Europie, która Europą być przestaje. Łacińska cywilizacja kona
przygnieciona ateistyczno-multikulturowo- islamskim walcem. Najgorsze
w tym to, iż wszystkie wspomniane czynniki w obliczu konfrontacji z
resztkami łacińskości Europy bardzo zgodnie współpracują.
Wobec tej smutnej
rzeczywistości, w obliczu niechybnej konfrontacji demograficznej,
ideowej i społecznej z islamistami nacjonaliści bierni być nie
mogą, przeciwnie – stać muszą w pierwszym rzędzie obrońców
cywilizacji.
Problem w tym, iż pojawiają się w tzw.
środowiskach antysystemowych pewne oznaki niezrozumiałej fascynacji
obcym i wrogim łacińskiej Europie prądem. Tam i tu widać
sympatie zwrócone w stronę Iranu, Hamasu, czy w ogóle islamu !
Oddzielić należy więc to co słuszne, od tego co szkodliwe w tych
tematach.
Jako
narodowiec rozumiem krytykę polityki amerykańskiej wobec Iranu i
bezemocjonalny postulat suwerenności tego państwa. Rozumiem
potępienie izraelskich zbrodni i zwykłą katolicką troskę o los
prześladowanych Palestyńczyków (ale też przecież potrzeba troski
o cywilne izraelskie ofiary ataków!). Rozumiem w końcu próbę
zanalizowania sytuacji w Syrii, jako próbę zrozumienia większych
międzynarodowych interesów.
Nigdy jednak nie zrozumiem niezdrowej fascynacji
Iranem, Hamasem, czy jakimkolwiek islamskim ruchem, za którą uważam
każde emocjonalne, idealistyczne wyjście poza ww. i podobne chłodne
oceny, czy postawy.
Myślę, iż już na wstępie budowy
Ruchu Narodowego odrzucić należy tego typu postawy, bo
najzwyczajniej groźne są one dla adekwatnych idei i fundamentów
polskiej myśli narodowej. Powodów potrzeby tego odrzucenia widzę
co najmniej parę:
-
jesteśmy członkami szlachetnej, wspaniałej i wciąż ideowo
potężnej cywilizacji łacińskiej i najzwyczajniej nie przystoi nam
szukać innych, w mojej ocenie, niższych wzorców,
-
w obliczu nieuchronnej konfrontacji z ludami islamu wewnątrz Europy
musimy zająć się wypracowaniem koncepcji, organizacją obrony
tożsamości narodów europejskich, zamiast kwestią obrony Syrii
,czy Iranu,
-
niezależnie od tego czy ustrój np. Iranu jest dla samych Irańczyków
dobry , czy nie, to dla nas tamta cywilizacja jest najzwyczajniej
obca i w żadnej mierze jej rozwiązania – choćby patrząc przez
pryzmat dobra narodu słuszne – nie znajdą zastosowania w
łacińskiej cywilizacji, która ma swoje sprawdzone wzorce,
-
sympatia dla jakichś „hamasów”, czy państwa Iran często jest
wynikiem postaw romantycznych – „Żydzi zbrodniczo gniotą islam,
więc stajemy często jako obrońcy automatycznie po tej „słusznej”
stronie; wziąć w obronę niesłusznie uciskanych ( co oczywiście
jest prawdą) nie znaczy jednak popadać w fascynację niezdrowymi
nurtami.
Odrzucić
te błędne propozycje trzeba tym bardziej, iż przecież – tak jak
wyżej pisałem- mamy wspaniałe dziedzictwo, mamy się do czego
odwołać, mamy co przypominać. Tak więc, nie islamofilia, czy
iranofilia w jakiejkolwiek postaci, a powrót do idei kontrrewolucji,
do zasad łacińskiego nacjonalizmu, do myśli choćby iberyjskich
konserwatystów XIX. !

Kolejnym
fundamentalno-ideologicznym problemem dla Ruchu staje się
zagadnienie stosunku do poszczególnych osób, które chrześcijanami
się nie czują, jednak chcą działać w organizacji, chcą
utożsamiać się z działaniami narodowców.
Jako
dość duże zagrożenie dla katolickich murów Ruchu odbieram pewną
przesadzoną, a przez to niebezpieczną twórczą fascynację kulturą
pierwszych Słowian na ziemiach polskich. Tu znów grozi nam wirus
romantyzmu i brak chłodnego rozdzielenia faktów.
Słusznym jest bowiem pamiętać o
całościowym procesie tworzenia narodu, o jego procesach
kulturotwórczych. Nikt z nas zaprzeczyć nie może, iż wierzenia
pogańskie na ziemiach polskich były, iż były pogańskie obrzędy,
święta i obyczaje, których cząstka do dnia dzisiejszego została
zachowana. Czym innym jest jednak pamiętać i obiektywnie oceniać
tamte zjawiska, a czym innym popadać w niezdrowe uwielbienie
słowiańskich bogów, która najczęściej prowadzi do błędnych
interpretacji chrześcijaństwa, do lewackich mitów na temat
katolicyzmu i często wrogiej postawy do rzekomo „obcej” religii
- jaką miałby być właśnie rzymski katolicyzm.
Takie więc postawy powinniśmy
zwalczać wśród osób sympatyzujących z działaniami narodowców.
Zwalczać je powinniśmy dla Boga, dla Polski i w trosce o katolicką
formację członków narodowych organizacji, które w swej istocie
mają przynajmniej szacunek dla katolickiej tożsamości Polski, a w
praktyce najczęściej zaś – żywą i czynną wiarę. Walkę z tym
zjawiskiem podjąć należy jednak nie siłą, ale przykładem,
zachęcaniem, przekazywaniem wiedzy, katolicką formacją zarówno
wobec członków, jak i osób, które pomimo dobrych,
nacjonalistycznych chęci popadły w fascynację pogaństwem. Któż
ich bowiem odzyska dla Boga i dla Polski jak nie my?
W wypadku gdyby próby odzyskania tych ludzi się nie
powiodły dalsze ich czynne uczestnictwo obok Ruchu jest zagrożeniem
dla jego katolickiej formacji. To samo tyczy się też , w moim
przekonaniu, zafascynowanych innymi niechrześcijańskimi nurtami.
Obalić
mity – potrzeba formacji
Wspomniana
przeze mnie wyżej potrzeba odcięcia się od pewnych duchowych
chorób nie dokona się bez adekwatnej i sumiennie prowadzonej
katolickiej formacji. Przekonany jestem, iż nie tylko się nie
dokonana, ale pewne objawy ich występowania są właśnie skutkiem
niedoboru tejże formacji.
W
czasach, gdy ludzie bardziej ufają emocjom, rozumowi, czy materii, a
ostatecznie wolą wierzyć w kosmitów tak bardzo potrzebne jest
przypomnienie zasad naszej katolickiej wiary, historii i zasług
Kościoła. Dość powszechną jest wciąż niewielka wiedza o
historii Kościoła, a przez to sami jako całość przyszłego Ruchu
jesteśmy narażeni na wiarę w mity, najczęściej inspirowane przez
zagorzałych wrogów Kościoła.
Mity te, nt. choćby krucjat, Inkwizycji,
konkwistadorów, czy wreszcie tak doniosłych propozycji jak
korporacjonizm, atakując fundament katolicki narażają nas na błędy
w konstrukcji dalszych, już bardziej szczegółowych postulatów
społecznych, politycznych, gospodarczych.
Kontrrewolucja
!
Dziś,
kiedy stajemy u progu totalnej konfrontacji dobra ze złem, kiedy
tzw. „centrum” i wygodne pośrednie postawy zanikają, mocniej
jak nigdy wcześniej wzniecić musimy kontrrewolucję! Czerpiąc
pełnymi garściami z prawd wiecznych, z idei kontrrewolucjonistów
XIX i XX w. ściąć musimy obrzydliwy łeb demoliberalnej,
antyłacińskiej bestii. Bądźmy też pewni, iż gdy bestia wzmoże
represje wobec nas - co chyba dla wszystkich oczywiste – wówczas
ten katolicki fundament nabierze szczególnego znaczenia.
Walka więc o Polskę Wielką przybrać powinna sens wieczny,
nadprzyrodzony. Walka z totalitarnym globalizmem, demoliberalizmem,
komunizmem, moralną degeneracją, wojującym ateizmem stanowi część
odwiecznej konfrontacji z siłami zła. My - łacińscy nacjonaliści
w sposób szczególny wezwani jesteśmy do zajęcia pierwszych
szeregów w nowej krzyżowej armii Europy! Albo te szeregi zajmiemy ,
albo ujrzymy kres naszej cywilizacji i niewyobrażalny nigdy
wcześniej terror.
Tak bardzo
potrzeba dziś Krzyżowców XXI w. !
Maciej
Migus