Regina Simmons długo planowała podróż do Włoch, nakręcona pięknymi nagraniami i zdjęciami z mediów społecznościowych. Positano wydawało się miejscem, gdzie czas płynie wolniej, a urokliwe uliczki zachęcają do spacerów. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, niż sobie wyobrażała. Zagraniczne doświadczenie stało się lekcją, jak bardzo social media potrafią wyidealizować świat.
REKLAMA
Zobacz wideo Borneo. Odwiedź tę wyspę, zanim będzie za późno
Regina szczerze o włoskich wakacjach. "Wokół sami Amerykanie"
Pod koniec maja Regina Simmons, właścicielka sieci restauracji, wraz z mężem Danem i córkami Sofią oraz Camilą wybrała się na włoskie wakacje. Po Rzymie i Sorrento rodzina zaplanowała jednodniowy wypad do Positano, które miało być spełnieniem marzeń kobiety. - Istnieją setki pięknych filmów, które inspirują do odwiedzin. A ten kierunek wydawał się bardzo modny. Wielu moich amerykańskich przyjaciół podróżuje do Włoch w tym roku - powiedziała w rozmowie z SWNS, na które powołuje się "The Mirror".
Po długim locie i podróży na wybrzeże gwałtownie wyszło na jaw, iż relacje w internecie mają kilka wspólnego z tym, co zastali na miejscu. Stacja kolejowa przypominała scenę "jak z horroru", a samo miasteczko pękało w szwach. Wąskie uliczki wypełniał tłum turystów idących łokieć w łokieć. Tłok był tak duży, iż każdy krok wymagał przeciskania się przez kolumny ludzi. - To był kompletny chaos [...] Musieliśmy poszukać restauracji, w której moglibyśmy się ukryć i stworzyć plan działania - wyjaśniła.
Regina wyobrażała sobie spokojne poranki przy kawie i zakupy na targach pełnych lokalnych produktów. Chciała też przetestować swoje możliwości językowe. - Wszystko było opisane po angielsku, a wokół sami Amerykanie. Brałam lekcje włoskiego, ale na miejscu ani razu nie musiałam z nich korzystać - żaliła się.
Dlaczego ludzie jadą do Positano we Włoszech? Miejsce zachwyca, ale jest przepełnione
Positano od lat uchodzi za jedno z najbardziej malowniczych miasteczek we Włoszech, ale w ostatnich sezonach przeżywa prawdziwe oblężenie. Na TikToku i Instagramie widać perfekcyjne kadry, pełne pastelowych domków i spokojnych uliczek. Brakuje tam jednak jednego: dzikich tłumów. Regina żartowała, iż patrząc na te zdjęcia, można odnieść wrażenie, iż ktoś wymazał wszystkich ludzi w Photoshopie, żeby wyglądało, jakby miejsce było puste. Rodzina Simmonsów gwałtownie zrozumiała, iż popularność miasta ma swoją cenę. Na ulicach nie dało się swobodnie przejść, w restauracjach trudno było o wolny stolik, a lokalny klimat ginął w turystycznym zgiełku.
Regina przyznała, iż sama dała się ponieść modzie i wybrała wakacyjną perełkę, która tak zachwyca w sieci, a na miejscu przeżyła spore rozczarowanie. Na koniec skwitowała to krótko: Nie wierzcie we wszystko, co widzicie w mediach społecznościowych. Choć pozostała część włoskich wakacji była udana, małżeństwo przyznało, iż kolejnym razem wybierze mniej oczywisty kierunek. Swoją historią pokazują zaś innym, iż łatwo można się naciąć na perfekcyjne kadry z Internetu. Czy zdarzyło ci się, iż wymarzone miejsce z Instagrama w rzeczywistości cię rozczarowało? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.