Matka Panny Młodej widzi Pana Młodego wchodzącego do łazienki z druhną podczas wesela
Irena, 78 lat, próbowała wręczyć szczególny prezent zięciowi swojej córki, gdy zobaczyła, jak ten wymyka się do toalety z druhną. Podążyła za nimi, a to, co ujrzała, zmusiło ją do biegu do córki, by odwołać wesele.
Irenę rozpierała euforia tego dnia. Jej córka Elżbieta, lat 50, była gotowa, by poślubić miłość swojego życia, Dariusza. Irena postanowiła więc wręczyć przyszłemu zięciowi diamentowe spinki po zmarłym mężu, zanim ceremonia się zacznie.
Lecz Dariusz szedł za szybko, a Irena, mimo bolących kolan, musiała przyspieszyć, by go dogonić. Zobaczyła, jak podszedł do Małgorzaty, jednej z druhen i swojej partnerki, i coś jej szepnął.
Potem oboje oddalili się w stronę zaplecza restauracji. Zaintrygowana, Irena stanęła na palcach, by za nimi zajrzeć, i ujrzała, jak wchodzą razem do łazienki…
Podeszła bliżej i lekko uchyliła drzwi. Serce zamarło jej w piersi, gdy zajrzała do środka.
„Nie mogę już dłużej czekać, kochanie” – powiedział Dariusz, obejmując Małgorzatę w pasie i przyciągając ją do siebie.
„Nie teraz, skarbie” – zaśpiewała Małgorzata. „Jeśli ktoś się dowie, nasze plany pójdą na marne.”
„Czyżby Dariusz i Małgorzata… mieli romans?” – Irena przywarła do ściany, zszokowana.
„Tylko raz, zanim ożenię się z tą nudną Elżbietą” – dodał Dariusz.
„Cierpliwości, skarbie… musisz wytrzymać w małżeństwie tylko parę miesięcy. Pomyśl o tej ogromnej wypłacie, gdy się rozwiedziesz. Miliony złotych w gotówce i majątku… ale tylko jeżeli teraz się powstrzymasz!”
Irena wychyliła się i ujrzała w lustrze, jak całują się namiętnie.
„Nie teraz… skarbie… przestań… nie, przestań!” – jęknęła Małgorzata. „Musimy wrócić na przyjęcie.”
„Nie wrócimy, dopóki mi nie obiecasz, iż spotkamy się dziś wieczorem u mnie” – nalegał Dariusz. „Będziemy się widywać w tajemnicy, gdy Elżbieta pójdzie do pracy!”
Małgorzata zachichotała, zanim znów się z nim złączyła. Irena nie mogła już na to patrzeć. Pobiegła ostrzec córkę, iż Dariusz to tylko poszukiwacz posagu.
W jadalni Elżbiety nie było, gdy nagle mistrz ceremonii zwrócił uwagę gości.
„Zanim przejdziemy do sali weselnej, panna młoda ma dla pana młodego szczególny prezent” – oznajmił.
Elżbieta weszła na scenę i wzięła mikrofon. „Wiem, iż to nietypowe – powiedziała – ale czekałam tak długo, by znaleźć mężczyznę na całe życie… i chcę mu to zadedykować!”
Gdy zespół zagrał pierwsze akordy, Elżbieta zaśpiewała wzruszającą pieśń miłosną. W sali zapadła cisza, gdy skończyła.
Goście bili brawo, a Dariusz wbiegł na scenę i przytulił ją. Elżbieta patrzyła na niego jak na najjaśniejszą gwiazdę na niebie, a Irenie serce pękło.
Wiedziała, iż córka będzie złamana, gdy pozna prawdę o knowaniach Dariusza.
„Co za piękna chwila” – przerwał rozbawiony mistrz ceremonii. „Przejdźmy teraz do sali weselnej, by para młoda mogła zatańczyć swój pierwszy taniec.”
Irena przepchała się przez tłum i podeszła do córki. „Elżbieto, muszę ci coś powiedzieć… chodzi o Dariusza.”
„O Dariusza? Co się stało, mamo?”
„Kochanie, to… nie wiem, od czego zacząć. Porozmawiajmy na osobności.”
„Mamo, Dariusz na mnie czeka. Porozmawiamy po tańcu, dobrze?”
„Nie, proszę, zaczekaj…”
„Jesteś gotowa, Elżbieto?” – Małgorzata ominęła Irenę i podeszła do panny młodej. „Dariusz czeka na ciebie w sali.”
Elżbieta, olśniewająca w sukni ślubnej, podążyła za Małgorzatą z promiennym uśmiechem. Irena była załamana. Nie miała siły złamać córki w jej wielki dzień.
Pozostało jej tylko patrzeć na rozwój wydarzeń. Nie mogła nic zrobić, by zdemaskować romans Dariusza i Małgorzaty. Była tylko jedna droga – musiała sprawić, by Elżbieta przyłapała ich na gorącym uczynku.
Następnego poniedziałku Elżbieta i Dariusz odwieźli Irenę na lotnisko. Nie znosiła widoku, jak czule traktował jej córkę.
„Idźcie się odprawić – powiedziała, gdy dojechali. – Ja zaraz do was dołączę z bagażami.”
Irena skinęła głową, a Dariusz odszedł. To była pierwsza chwila sam na sam z córką od dnia ślubu. Chciała jej wszystko wyznać, ale postanowiła trzymać się planu.
Gdy Dariusz wrócił, Irena pożegnała się z Elżbietą mocnym uściskiem i skierowała się do strefy odlotów. Ale po kwadransie wsiadła do taksówki i wróciła do domu córki.
Wiedziała, iż Małgorzata i Dariusz spotkają się po wyjściu Elżbiety do pracy. Musiała ich złapać.
Gdy dotarła na miejsce, zobaczyła srebrną toyotę Małgorzaty pod domem. Dotknęła maski – silnik był jeszcze ciepły.
To była idealna okazja. gwałtownie zadzwoniła do córki.
„Kochanie, odwołali mój lot – powiedziała. – Wracam taksówką do was… źle się czuję… Możesz przyjechać, proszę?”
„O Boże, mamo! Jestem zajęta, ale nie martw się. Poproszę Dariusza, żeby ci pomógł, dobrze?”
„Nie, nie wołaj go. Chcę, żebyś to ty przyszła… to ważne.”
Elżbieta westchnęła. „Dobrze… będę za chwilę.”
„Proszę, pośpiesz się” – Irena rozłączyła się i podkradła do okna.
Zajrzała przez szybę i początkowo nic nie zobaczyła. ale nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszli całujący się Dariusz i Małgorzata.
Przywarli do siebie na kanapie.
Irena spojrzała na ulicę – Elżbiety jeszcze nie było. Znów zajrzała do środka i gwałtownie odwróciła wzrok, zdegustowana widokiem ich namiętności.
Odsunęła się i stanęła przy chodniku, modląc się, by córka gwałtownie przyjechała. Po pięciu minutach auto ElżElżbieta wpadła do domu, ale zamiast zdrady zastała Dariusza i Małgorzatę spokojnie pijących herbatę, a na stole leżały dokumenty nowego mieszkania – Irena zrozumiała, iż cały czas się myliła, i padając na kolana, wyznała córce: “Przepraszam, powinnaś być szczęśliwa, a ja odejdę, by nie wtrącać się więcej w twoje życie”.