Matka Poświęcająca Się dla Córek Określona jako „Samolubna” przez Własne Dzieci

twojacena.pl 2 dni temu

*Dzienniki Stanisława*

W małej wsi na Podlasiu, gdzie czas płynie leniwie, a stare drewniane chałupy skrywają rodzinne tajemnice, panowało przekonanie, iż matka powinna poświęcić się dzieciom, zapominając o własnych marzeniach. ale Helena, matka dwóch dorosłych córek, odrzuciła tę zasadę. Jej decyzja o przyjęciu spadku po siostrze odmieniła jej życie i wywołała burzę oburzenia wśród tych, którzy widzieli w niej tylko ofiarną cień.

Helena wyszła za mąż młodziutka, pełna nadziei. Urodziła dwie córki, Zofię i Katarzynę, ale szczęście nie trwało długo. Mąż, okazał się łajdakiem i zniknął trzy lata po narodzinach młodszej, Katarzyny, zostawiając Helenę samą z dwiema malutkimi dziewczynkami. Wychowanie dzieci w pojedynkę było piekłem. Helena odmawiała sobie wszystkiego, harowała, by córki miały choć trochę. Ale niektórych problemów — jak własne mieszkanie — nie dało się rozwiązać.

Rodzina gnieździła się w maleńkim domku na skraju wsi, z ogródkiem, który żywił ich w trudnych czasach. Córki dorosły, wyszły za mąż i wyjechały do miasta, wynajmując mieszkania. Helena została sama. Zdrowie zaczęło szwankować, więc przeszła na emeryturę wcześniej. Wtedy ciężko zachorowała jej starsza siostra, Barbara. Helena bez wahania przeprowadziła się do niej, do przestronnego mieszkania w centrum Lublina. To, co zobaczyła, oszołomiło ją.

Barbara, wolna od rodzinnych obowiązków, żyła dla siebie. Wydawała pieniądze na podróże, teatry, modne ubrania, nie troszcząc się o przyszłość. choćby wobec siostry było w niej lekkie wynoszenie. „Jak nie będziesz się mną opiekować, Heluś, znajdę kogoś innego. Wtedy mieszkanie nie trafi do ciebie.” Helena była zszokowana takim egoizmem, ale żyjąc z Barbarą, zaczęła rozumieć jej filozofię. Gdy siostra zmarła, zostawiając jej mieszkanie, Helena jakby się obudziła. Po raz pierwszy pomyślała: a co jeżeli żyć dla siebie?

Została w miejskim mieszkaniu, otoczona hałasem ulic i jasnymi światłami. Po raz pierwszy od lat poczuła, iż żyje. Zaczęła chodzić na wystawy, spacery po parkach, zapisała się choćby na kurs tańca. ale jej szczęście okazało się solą w oku dla córek.

Zofia i Katarzyna przywykły, iż matka zawsze stawiała ich potrzeby ponad swoje. Zofia, która z mężem wzięła kredyt hipoteczny, liczyła, iż Helena sprzeda odziedziczone mieszkanie i da jej część pieniędzy, by ulżyć w spłatach. Katarzyna, spodziewająca się trzeciego dziecka i wynajmująca lokum, marzyła o kupnie małego mieszkania za te same środki. Córki już wszystko zaplanowały, nie pytając matki. ale Helena odmówiła sprzedaży. Postanowiła zostać w mieście i żyć tak, jak nigdy nie śmiała marzyć.

— Zmęczyłam się poświęcaniem — powiedziała córkom, gdy przyjechały domagać się wyjaśnień. — Chcę żyć dla siebie, przynajmniej teraz.

Córki wpadły w szał. Nazwały ją egoistką, zarzuciły niewdzięczność. „Całe życie byłaś dla nas, a teraz rzucasz nas dla swoich zachcianek!” — krzyczała Zofia. Katarzyna, ocierając łzy, dodała: „Jak możesz myśleć tylko o sobie, gdy moje dzieci mieszkają w wynajętej klitce?”

Helena milczała, ale serce pękało jej z bólu. Przypomniała sobie, jak głodowała, by córki mogły iść do szkoły w nowych sukienkach, jak szyła nocami, by zarobić dodatkową złotówkę. A teraz oskarżały ją o zdradę. Najgorsze było to, iż córki choćby nie pomogły jej opiekować się Barbarą. Pojawiły się dopiero po śmierci ciotki, gdy powiało spadkiem.

„Dlaczego zapomniałaś o nas i o wnukach? Jak śmiesz bawić się w mieście?” — rzuciła Zofia przed wyjściem, trzaskając drzwiami.

Katarzyna przestała dzwonić. Córki wymazały matkę ze swojego życia, nazywając ją „samolubną”. Helena została sama, ale nie żałowała wyboru. Po raz pierwszy czuła się wolna. Spacerowała nad Wisłą, piła kawę w przytulnych kawiarniach, uśmiechała się do obcych. Jej oczy, dawniej przygaszone zmęczeniem, teraz płonęły życiem.

Czy można ją winić? Oddała córkom wszystko, co mogła, ale w końcu wybrała siebie. Córki, przyzwyczajone do jej poświęceń, nie potrafiły zaakceptować jej prawa do szczęścia. Kto tu jest egoistą — matka, która postanowiła żyć po swojemu, czy córki, żądające kolejnych ofiar? Helena znała odpowiedź, ale nie uśmierzało to bólu rozstania z rodziną. Tylko miała nadzieję, iż kiedyś córki zrozumieją: choćby matka ma prawo do własnego serca.

*Dziś znów piłem kawę na Starym Mieście. Widziałem starszą panią, która uśmiechała się do gołębi. Spojrzała na mnie, a w jej oczach było coś, co przypomniało mi własną matkę. Może to los daje nam te znaki, byśmy pamiętali: życie to nie tylko dawanie, ale też prawo do odrobiny światła dla siebie.*

Idź do oryginalnego materiału