Matka wątpi w jego uczucia… Czy moja miłość przetrwa?

newsempire24.com 4 tygodni temu

Mamą jest przekonana, iż mój chłopak jest ze mną tylko dla mieszkania… A ja boję się, iż zniszczy moją miłość.

Nazywam się Krystyna Białek, mam dwadzieścia sześć lat. Od kilku lat mieszkam z mamą w przytulnym trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Śródmieściu. Rodzice rozwiedli się dawno temu, gdy jeszcze chodziłam do podstawówki. Tata wyjechał do Krakowa i od tamtej pory pojawia się w moim życiu jedynie od święta: krótki telefon w Wigilię, sms „wszystkiego najlepszego” w urodziny — tyle zostało z jego obecności. Zostawił nam mieszkanie i przepadł.

Mama od tamtej pory nie zbudowała nowego związku. Były próby, adoratorzy, ale nic poważnego. Zamknęła się w świecie pracy, codziennych obowiązków i we mnie. Cała jej uwaga skupia się na moich ramionach. Zawsze byłam z nią szczera: opowiadałam o każdym znajomym, każdym chłopaku, z którym umawiałam się na randkę. Ale nigdy nie było „tego” spojrzenia, „tych” słów, „tego” przeczucia. Nie chciałam marnować czasu — swojego i cudzego — więc gdy brakowało iskry, kończyłam to, zanim się zaczęło.

A potem pojawił się Roman. Poznaliśmy się na wykładzie z socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Od pierwszej rozmowy poczułam między nami dziwną, ciepłą nić porozumienia — swobodę, zaciekawienie, delikatność. Nie narzucał się, ale był. Słuchał, pytał, pomagał. Mówił tak, iż zapominałam o całym świecie. Zaczęliśmy się spotykać.

Jak zwykle, powiedziałam mamie. Nie ukrywałam niczego, przecież zawsze sobie ufałyśmy. Tym razem jej reakcja była inna: chłodna, koląca, niemal wroga. Nie poznała Romana, nie zamieniła z nim słowa, a od razu go osądziła.

— Pochodzi z prowincji — syknęła z pogardą. — Przyjechał do stolicy na studia? Jasne. A teraz znalazł ciebie z mieszkaniem. Wszystko jasne.

Nie wierzyłam własnym uszom. Mama, która zawsze powtarzała, iż szczęście to miłość i zaufanie, nagle twierdziła, iż Roman chce tylko dachu nad głową. Próbowałam tłumaczyć: on nigdy nie wspominał o wspólnym mieszkaniu, nie prosił o pomoc. Sam pracuje, wynajmuje kawalerkę z kolegą, a dla mnie zbiera na kwiaty, wymyśla niespodzianki, spaceruje ze mną po Łazienkach. To wszystko dla metrów kwadratowych?

Mama nie ustępowała. Urządzała sceny, płakała, mówiła, iż „wiążę się z oszustem”. Błagała, bym go zostawił, bo „tylko chce mojego dobra”. Że „chroni moją przyszłość”, iż „jestem zbyt naiwna”.

Zaczęłam wątpić. Po każdym kłótni łapałam się na myśli: może ma rację? Może Roman coś ukrywa? Prześwietlałam każdy jego gest, analizowałam słowa. A on? Wciąż ten sam: czuły, uważny, nieporadnie romantyczny. Nie prosił o nic, nie wymuszał, nie krytykował. Był — po prostu był.

Ale we mnie zagnieździł się niepokój. Rozdarcię między mamą, która zawsze była przy mnie, a Romanem, którego kocham. Mama czuje, iż traci nade mną władzę. Boli ją, iż dorastam, oddalam się, staję się sobą. Może boi się samotności? Może nie potrafi zaakceptować, iż mogę stworzyć rodzinę — bez niej w centrum.

Nie wiem, co robić. Kocham Romana, ale przez mamę w sercu huśtają się strach i zwątpienie. Nie cieszę się już spotkaniami, bo za każdym pocałunkiem czai się lęk, za uśmiechem — podejrzliwość.

Jestem zmęczona. Chcę po prostu kochać i nie tłumaczyć się z tego. Chcę, by mama znów była moją podporą. Ale dla niej wciąż jestem dzieckiem, które nie potrafi wybierać.

Może naprawdę boi się zostać sama? Może jej własne niespełnienie każe tak zaciekle mnie „bronić”? Ale czy można niszczyć miłość przez lęk?

Nie wiem, kto ma rację. Chcę wierzyć, iż Roman jest prawdziwy. Że nie dla mieszkania, nie dla wygody — tylko dla mnie. Tak jak ja dla niego.

Idź do oryginalnego materiału