Matka wydawała córkę za mąż: skromna uroczystość z 35 bliskimi.

twojacena.pl 1 dzień temu

Zofia wydawała za mąż córkę. Gości było niewiele, około 35 osób, głównie krewni i przyjaciele pana młodego.

Jej córka, Weronika, była piękna, jak wszystkie panny młode. Dla Zofii jej wczesne zamążpójście w wieku 19 lat było zaskoczeniem. Mimo wszystko miała nadzieję, jak większość matek posłusznych i dobrych dziewcząt, iż Weronika najpierw skończy studia, a dopiero potem…
Ale stało się, jak się stało. Córka była na drugim roku, a narzeczony Krzysztof kończył właśnie studia. Postanowili się pobrać i koniec. Krzysztof uważał, iż życie bez ślubu to brak powagi – jego dziewczyna zasługiwała, by od razu zostać żoną na zawsze!

Były mąż Zofii, ojciec Weroniki, nie pojawił się na weselu, choć został zaproszony. Wysłał jednak córce pewną sumę pieniędzy – za to zawsze dziękuj. Minęło już pięć lat, odkąd odszedł z rodziny, nie utrzymywał bliskich kontaktów z córką, ograniczając się tylko do alimentów przesyłanych przez księgowość.

Wesele było w pełni. Wszystko szło wspaniale, wodzirej znał swoje rzemiosło. Zofię niepokoił jeden z gości, najpewniej daleki krewny pana młodego, który nie spuszczał z niej wzroku. Gdziekolwiek się w sali nie znalazła, czuła jego spojrzenie. Wiercił ją tym wzrokiem. Była choćby wściekła – jak ten chłopak śmie tak na nią patrzeć?

Zabrzmiała muzyka walca, rzadkości na współczesnych weselach, bo mało kto dziś umie go tańczyć.

Zofia uwielbiała walca, więc z euforią zgodziła się zatańczyć z tym samym chłopakiem, na którego gniewała się jeszcze pięć minut wcześniej. Tańczył bosko. Byli najpiękniejszą parą w środku koła. Zofia i tak zawsze dobrze wyglądała, ale tego dnia przypominała raczej siostrę, a nie matkę panny młodej. Elegancka suknia w kolorze szmaragdu opływała jej smukłą sylwetkę, niedbało-modna fryzura i błysk w oczach czyniły ją nieodpartą.

— Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? — zapytała, gdy odprowadzał ją po walcu.
— Przez lata trenowałem tańce towarzyskie. Mam wprawne oko – od razu wiedziałem, iż nikt tutaj nie tańczy lepiej od pani — odpowiedział z uśmiechem.

Wszystkie kolejne tańce, już po tym, jak się przedstawił jako Marek, spędził tylko z Zofią. Nie odstępował jej na krok, by nie spóźnić się z zaproszeniem na następny. Zofii lekko kręciło się w głowie od szampana i uczucia niezwykłej lekkości, jak za młodych lat.
— Co z tego, iż młody? Przynajmniej natańczę się do upadłego, kiedy jeszcze będę miała okazję? — myślała.

Po ślubie Weronika wyprowadziła się od matki do męża. Na razie wynajmowali mieszkanie. Gdy tydzień urlopu Zofii dobiegł końca, wróciła do pracy. Była zaskoczona, gdy po wyjściu z urzędu pomocy społecznego, gdzie pracowała, zobaczyła Marka z bukietem kwiatów.

— Po co tu jesteś, i to jeszcze z kwiatami? Jutro cały zespół będzie się ze mnie śmiał i pytał, w której klasie gimnazjum jest mój adorator! — oburzyła się.
— Już pracuję po studiach. Mój dzień kończy się godzinę wcześniej i po prostu bardzo chciałem panią zobaczyć. Dostałem adres od córki. Zresztą, nie wyglądam aż tak młodziej — mam 25 lat! — odparł z przekąsem.

— A ja mam 40, więc czujesz różnicę. Uprzedzam cię – nie zabiegaj o mnie! Nie marnuj czasu! Rozejrzyj się, ile wokół młodych i ładnych dziewczyn — Zofia zdecydowanie ruszyła w stronę przystanku.
— Czterdzieści lat? Niemożliwe! A choćby jeśli, to nic złego. Będę kochał panią w każdym wieku i nikt mi tego nie zabroni, choćby pani! Uwierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, gdy zobaczyłem panią na weselu. Od tamtej chwili jestem zgubiony — mówił pośpiesznie, idąc za nią.

Marek zaczął spotykać Zofię codziennie. Jeździł z nią autobusem pod sam dom, a potem wracał do siebie. Nie wymagał niczego, był niezwykle uprzejmy i opiekuńczy.

Co tu kryć? Zofii schlebiała jego uwaga, ale wiedziała, iż dzieli ich duża różnica wieku. Nie chciała psuć mu życia – powinien znaleźć młodszą dziewczynę.

Mimo wszystkich prób odepchnięcia go, w pewnym momencie ich relacja zaczęła się rozwijać. Marek pokazał się jako wrażliwy, uczciwy i poważny człowiek. Gdy Zofia zachorowała na zapalenie płuc, zajął się nią. adekwatnie to on ją wyleczył. Wtedy zrozumiała, iż traktuje to wszystko poważnie – naprawdę ją kocha.

Takiego natarcia uczuć Zofia nie wytrzymała i poddała się. A która kobieta by wytrzymała?

Marek oświadczył się. Córka i zięć namawiali ją, by go poślubiła. Zofia wciąż odmawiała. Była pewna, iż prędzej czy później ją porzuci.

Może wahałaby się dłużej, gdyby nie niespodziewana ciąża, którą chciała przerwać. Jakie dziecko? Przecież niedługo będzie miała wnuki! Marek pewnie ją zostawi, a ona sama będzie musiała wychowywać dziecko.

Ale Marek przekreślił wszystkie jej plany. On i jego rodzice przekonali Zofię, iż choćby w przypadku rozstania pomogą jej w wychowaniu.

Marek i Zofia wzięli ślub. Uroczystość była skromna, w gronie najbliższych, bo figura panny młodej zdradzała już jej stan.

Teraz ich syn, Jakub, ma 20 lat.

Zofia i Marek wciąż są razem. Łączy ich wiele wspólnych pasji. Rozumieją się bez słów, czasem wystarczy jedno spojrzenie. Są po prostu szczęśliwym małżeństwem.

Jest tylko jedno „ale”. Dziś Zofia ma 60 lat, a Marek 45. Wciąż dręczy ją myśl, iż zrujnowała mu życie.

A on uważa się za najszczęśliwszego człowieka na świecie.

Idź do oryginalnego materiału