Mąż tak podporządkowany żonie, iż spotyka się ze mną potajemnie.

polregion.pl 5 dni temu

*Dzisiaj znowu myślałam o moim życiu i o tym, jak wszystko się potoczyło.*

Mój syn, Kacper, jest tak zależny od żony, iż spotyka się ze mną tylko w tajemnicy.

Ja, Zofia Kowalska, wychowywałam go sama. Może to moja wina, iż stał się tak uległy wobec żony, ale ta myśl rozdziera mi serce. Moja przyjaciółka z dzieciństwa, Danuta, powiedziała wprost: „Za bardzo go rozpieszczałaś”. Jej słowa zabolały, ale dały mi do myślenia. Teraz mieszkam w małym miasteczku pod Poznaniem, niemal nie widując syna ani wnuczki, bo jego żona, Kinga, całkowicie go podporządkowała, a ja zostałam obcą w ich życiu.

Kacper urodził się, gdy już nie myślałam o jego ojcu, z którym żyłam w nieformalnym związku przez cztery lata. Mój ojciec, zamożny przedsiębiorca, podarował mi mieszkanie po szkole, żebym czuła się niezależna. W młodości było ono centrum imprez, ale wszystko się zmieniło, gdy go poznałam. Miłość wydawała się wieczna, ale ciąża zaskoczyła mnie. Nie miałam wątpliwości – marzyłam, by trzymać dziecko w ramionach. Jego ojciec próbował wrócić, ale odsunęłam się. Rozstaliśmy się jeszcze przed porodem. Rodzice namawiali mnie, byśmy zostali razem dla dobra syna, ale upierałam się: „Będę dla niego i matką, i ojcem”. Ojciec machnął ręką: „Twoje życie”.

Gdy Kacper miał siedem lat, mój tata odszedł. Do tej pory nie brakowało nam niczego – góry zabawek, markowe ubrania, zagraniczne wyjazdy – syn miał wszystko. Był spokojny, a przyjaciółki dziwiły się: „Jak wychowałaś takiego grzecznego chłopca w tych warunkach?”. Z dumą odpowiadałam: „Po prostu go kocham. Jest moim jedynym mężczyzną”. Nie przyszło mi wtedy do głowy, iż ten „mój jedyny mężczyzna” pewnego dnia wybierze inną kobietę, a mnie odsunie na margines. Byłam pochłonięta jego nauką, pracą. Żeby uniknął wojska, dogadałam się z komendantem, więc „służył” w komendanturze, a ja każdego dnia nosiłam mu obiady, by zobaczyć jego uśmiech.

Po wojsku poszedł na studia, gdzie na trzecim roku poznał Kingę. Gdy pierwszy raz ją ujrzałam, ścisnęło mnie w sercu. Była piękna, ale miałam wrażenie, iż jej spojrzenie – władcze i chłodne – kryje coś złego. Od razu wiedziałam: ta dziewczyna go podporządkuje. I tak się stało. Stał się jej cieniem, spełniał każde życzenie, wydawał oszczędności na prezenty, wymyślał romantyczne niespodzianki, tylko by ją zadowolić. Kinga nie manipulowała wprost – po prostu pozwalała mu się kochać, a on w niej tonął. Nasze rozmowy ograniczały się do jego zachwytów nad nią. Czułam, iż tracę syna, ale tłumiłam ból, starając się być miła dla synowej.

Przed ślubem Kinga przedstawiła swoje warunki: wesele miało być wystawne. Wydałam niemal wszystkie oszczędności, by spełnić jej oczekiwania. Ale to nie wystarczyło – przepisałam Kacprowi swoje mieszkanie, sama wyprowadzając się do matki. To był błąd. Gdy Kinga dowiedziała się, iż nieruchomość jest tylko na niego, rozpętała burzę. Następnego dnia syn pobiegł do notariusza i przeniósł własność na nich oboje. Zatkało mnie – moja ofiara nic dla niej nie znaczyła. Od tamtej pory Kinga trzymała do mnie urazę, a ja stałam się niechcianym gościem w domu, który kiedyś był mój.

Gdy urodziła się ich córka, Hania, wszystko stało się jeszcze gorsze. Kinga przejęła całkowitą kontrolę – Kacper pracował, utrzymywał rodzinę, a w domu spełniał jej polecenia. Wymyśliła pretekst, by zabronić mi widywać wnuczkę. „Hania ma alergię przez twoje koty – oświadczyła. – Przynosisz sierść na ubraniu, to szkodzi dziecku”. To było absurdalne, ale Kacper jej uwierzył. Sam poprosił, bym nie przychodziła, spuszczając wzrok: „Będę wpadać od czasu do czasu”. Jego słowa ciąły jak nieraz. Mój syn, którego wychowałam, stał się obcym, uległym żonie, która zbudowała między nami mur.

Teraz Kacper odwiedza mnie ukradkiem, jak złodziej. Gadamy przez pół godziny o niczym, unika mojego spojrzenia, a potem ucieka, byle nie spóźnić się do Kingi. Hanię widuję rzadko – tylko na występach w przedszkolu lub zajęciach baletu, pod czujnym okiem synowej, która nie pozwala nam się przytulić. Oczy wnuczki coraz bardziej przypominają zimne spojrzenie matki, i to mnie przeraża. Serce mi pęka – tracę nie tylko syna, ale i wnuczkę.

Chcę coś zmienić, ale nie wiem jak. Kinga postawiła mur, którego nie da się przebić. Kacper, mój chłopiec, stał się jej marionetką, a ja – intruzem. Danuta miała rację – zbyt go chroniłam i teraz nie potrafi się mi przeciwstawić. Ale jak to naprawić, nie niszcząc jego rodziny? Każda jego wizyta to przypomnienie, iż go straciłam. Żyję z tym bólem, marząc, by przytulić Hanię, porozmawiać z synem szczerze… Ale Kinga stoi między nami jak kamienna ściana. Boję się, iż ta przepaść stanie się nieodwracalna.

Idź do oryginalnego materiału