Mężczyzna wykorzystał dziecko. Czytam komentarze i jestem wściekła. "Sama się prosiła"

kobieta.gazeta.pl 4 godzin temu
Historia 11-letniej Patrycji jest dla mnie wstrząsająca na wielu poziomach. Począwszy od wieku dziewczynki i tego, co się wydarzyło, poprzez narrację, jaka ukazała się w mediach na temat tej sprawy i komentarzy, które potem czytałam. Jak to się stało, iż przypisujemy większą wagę temu, co działo się dookoła niż faktom? Bo fakty są takie, iż mężczyzna wykorzystał dziecko.
14 maja Polska Policja uruchomiła system Child Alert w związku z poszukiwaniami 11-letniej Patrycji. Mieszkańcy całej Polski otrzymali komunikat: "Uwaga! Child Alert! Zaginęła 11-letnia dziewczynka, lekko kręcone brązowe włosy, 158 cm wzrostu. Zdjęcie i komunikat na stronie internetowej Policji".


REKLAMA


Zobacz wideo Jaką mamą jest Anna Wendzikowska? "Jeśli ktoś krzywdzi moje dziecko, budzi się we mnie matka lwica" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Dwa dni później dziecko się odnalazło. Na Śląsku. W mieszkaniu 24-letniego Karola B., gdzie spędziło dwie noce. Potem Stanisław Bar, rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu, poinformował, iż prokuratura przedstawiła Karolowi B. zarzut zatrzymania, wbrew woli prawnego opiekuna, osoby małoletniej, która nie ukończyła 15 lat, oraz iż "mężczyźnie zarzuca się, iż dopuścił się wobec pokrzywdzonej innej czynności seksualnej". Tu można było postawić kropkę. Ale tak się nie stało.
Historia 11-letniej Patrycji jest dla mnie wstrząsająca na wielu poziomach. Począwszy od wieku dziewczynki i tego, co się wydarzyło, poprzez narrację, jaka ukazała się w mediach na temat tej sprawy i komentarzy, które potem czytałam. Jak to się stało, iż przypisujemy większą wagę temu, co działo się dookoła niż faktom? Bo fakty są takie, iż mężczyzna wykorzystał dziecko.
Tymczasem w jednym z przypadkowych artykułów, które otwieram, czytam: "Kamery zarejestrowały 24-latka z Patrycją idących peronem. Dziewczynka wygląda na zdjęciu na znacznie starszą, a młody mężczyzna przypomina raczej nastolatka". Potem wiele osób przejęło tę narrację w mediach społecznościowych. Komentarze: "Sama się prosiła, bo się malowała" wystukiwano na klawiaturze tak lekko, jakby było to stwierdzenie, iż "ładna dziś pogoda".
Pomalowane rzęsy dają przyzwolenie 24-latkowi na zaproszenie dziecka do swojego domu i wykorzystanie jego ciała?


Pomalowane rzęsy dają obcym ludziom przyzwolenie, by piętnować to dziecko?
Najwyraźniej wiele osób tak to zinterpretowało. Maja Staśko przytoczyła komentarze, jakie pojawiały się pod postami na różnych platformach. Żeby oddać sprawiedliwość, ich autorami są nie tylko mężczyźni. Kobiety – matki, babcie, siostry - również. "Smarkacz 11 lat, a już się oddala z facetem 13 lat starszym. Głupie dziewuszysko" - czytam i nie chcę czytać dalej. A jest ich dużo więcej.


Winna jest 11-latka, bo się pomalowała. Winna jest jej matka, bo nie upilnowała córki. Winna jest zawsze kobieta. Pod każdym postem dotyczącym sprawy. Pod każdym artykułem. Gdybyście zdążyli już zapomnieć: mężczyzna wykorzystał dziecko.
W dalszych artykułach oddawano głos sąsiadom, ba! choćby sołtysowi miejscowości, z której wyszła w dniu zaginięcia. Wszyscy "poczuli ulgę", iż dziewczynka się znalazła. To najważniejsze - bo to o ich ulgę chodzi. kilka osób, zastanowiło się jednak nad tym, jak czuje się dziecko. Jak to wydarzenie napiętnowało jego życie.


"Nasz rozmówca postrzega Patrycję jako dziewczynkę spokojną, cichą, raczej stojącą na uboczu. Do tej pory nie sprawiała kłopotów wychowawczych. Jej mama, dziadkowie i krewni mieszkają od pokoleń w Dziewkowicach. To powszechnie szanowana rodzina. Mama Patrycji samotnie wychowywała córkę, większość życia mieszkała z rodzicami" - znowu w artykule "Faktu" cała uwaga jest skupiana na dziecku i na jego matce. Analizowane jest, kim jest jej matka, gdzie pracowała i co zrobiła nie tak, iż dziecko znalazło się w mieszkaniu 24-latka. Znowu każdy czuje, iż ma prawo się wypowiedzieć. Ale nikt nie mówi o tym, iż dzieci nie potrafią oceniać sytuacji, iż są zbyt ufne i podatne na manipulacje.


Dziś rano, gdy otworzyłam stronę główną jednego z największych serwisów informacyjnych w kraju, moim oczom ukazały się nagłówki: "29-latek zgwałcił 4-letnią dziewczynkę. Usłyszał zarzuty", "14-latka znaleziona martwa w domu młodego mężczyzny. Nowe fakty", "Zaatakował seksualnie 12-latkę. Zatrzymano go dzięki postawie świadka", oraz "68-latek napastował 12-latkę, idąc do sklepu. Szarpał, próbował całować". W tym samym czasie. Cztery artykuły. Cztery sprawy. Cztery dziewczynki i czterech mężczyzn. Część z was pewnie choćby w nie nie kliknęła. Część przeczytała je przy śniadaniu czy w drodze do pracy i zignorowała. Ale przeczytajcie je uważnie. Czy te dziewczynki też same się o to prosiły?
Najbardziej jednak szokujące jest dla mnie to, iż wciąż znajdują się tacy, którzy troszczą się o oprawcę. 11-latka zniszczyła 24-latkowi życie. 11-latka przysporzyła zmartwień mieszkańcom Dziewkowic. Biedny mężczyzna. Biedna wieś. Biedni sąsiedzi. Kiedy staliśmy się tak bardzo znieczuleni na przemoc seksualną, iż bardziej martwi nas wszystko, co jest dookoła niż to, iż ciało 11-letniego dziecka zostało wykorzystane? Nie mogę tego zrozumieć. Poprosiłam Joannę Gzyrę-Iskandar z Fundacji Feminoteka, o wyjaśnienie tej znieczulicy.
- Przede wszystkim podkreślmy, iż w relacji z dzieckiem to osoba dorosła jest odpowiedzialna za ten kontakt. Niestety w naszym społeczeństwie wciąż mamy głęboko zakorzenione stereotypy dotyczące przemocy i osób pokrzywdzonych, a przerzucanie winy na osobę, która doświadczyła przemocy, czyli victim blaming, jest niemal naturalnym odruchem. Moim zdaniem to pokłosie wciąż zbyt małej świadomości czy jest przemoc i jakie są jej mechanizmy, a przede wszystkim, iż za jej stosowanie odpowiada wyłącznie sprawca - zaznaczała.


Pytam, jak takie komentarze mogą wpłynąć na ofiarę.
- Takie komentarze mogą sprawić, iż pokrzywdzona może zacząć odczuwać winę za to, iż sprawca zastosował wobec niej przemoc – mimo iż zawsze jest to decyzja i odpowiedzialność sprawcy. Takie treści utrudniają także proces zdrowienia po doświadczeniu przemocy. Pokrzywdzona, zamiast otrzymać bezwarunkowe wsparcie i empatię jest obwiniana za to, iż sprawca ją skrzywdził. Patrząc szerzej taka postawa, jaką reprezentuje wiele i wielu komentujących to po prostu usprawiedliwianie sprawcy i normalizacja przemocy - tłumaczy.
Na koniec podkreśla: "To jest jedna z tych sytuacji, kiedy milczenie jest złotem. jeżeli nie mamy nic konstruktywnego i wspierającego do powiedzenia, to lepiej nie mówić nic. Ale jeżeli już mamy potrzebę zabrać głos, to warto przede wszystkim zwracać uwagę na potrzeby pokrzywdzonej i jej dobro, potępiać przemoc i nadużycia". I tu postawię kropkę.
Idź do oryginalnego materiału